Rodzina i przyjaciele zorganizowali spotkanie upamiętniające chicagowskiego „Janka Muzykanta”. Taki przydomek miał zmarły niedawno Jan Skorb, człowiek wielu talentów, podróżnik, intrygująca postać z chicagowskiego świata artystycznego.
W sobotni wieczór w Art Gallery Kafe w Wood Dale zgromadziły się osoby, które chciały uczcić Jana Skorba, zwanego w Chicago „Jankiem Muzykantem”, zmarłego niedawno, bo 8 czerwca 2018 roku w Paryżu.
W pierwszej części przedstawiono w skrócie bogate życie Jana Skorba w Polsce. Program prowadziły Tatiana Kotasińska oraz żona Ola Skorb. Było to m.in. śpiewanie różnych piosenek, opowieści Oli, czytanie poezji, w tym fragmenty utworu Edwarda Stachury „Dwa teatry”, który – jak stwierdziła żona nieżyjącego – jest najlepszą alegorią życia Janka.
Jan Skorb urodził się w polskiej rodzinie 29 stycznia 1958 roku na terenie byłego Związku Radzieckiego. Rok później rodzina dostała się do Polski. Od młodych lat interesował się muzyką, grą na gitarze, choć nie miał w tym wsparcia swojej rodziny. Wyjechał do Krakowa i zaczął pracować na suwnicach w Hucie im. Lenina, ale miłość do śpiewu i malowania wciąż w nim tkwiła. Dorabiał rysując portrety pod Sukiennicami, czy malując akwarelki. Miał szeroki repertuar muzyczny. Prezentował piosenki studenckie, przyśpiewki góralskie, czy polityczne w czasie stanu wojennego. Związał się z artystami z Piwnicy pod Baranami, Klubu pod Jaszczurami, z Jamy Michalika. Przyjaźnił się z Piotrem Skrzyneckim i Andrzejem Zauchą. Jego talent artystyczny zaczął też być doceniany za granicą, np. w Niemczech Zachodnich i w Norwegii. Do Chicago przyleciał we wrześniu 1991 roku, trzy miesiące po żonie, z którą pobrali się w 1983 roku. Mimo że imał się różnych prac, aby zarabiać na życie, przeważnie jako malarz pokojowy, to jednak duch artystyczny go nie opuszczał. Nadal tworzył i uczestniczył w życiu kulturalnym chicagowskiej Polonii. Janek utrzymywał bliskie kontakty z wieloma polonijnymi artystami, by wspomnieć choćby, m.in: śp. Janusza Lorentowicza, Henryka Zygmunta, Włodka Wandera, Włodka Zuterka, Mieczysława Wolnego czy Tomka Ciastko.
W przerwie można było obejrzeć dużo pięknych albumów z pamiątkowymi zdjęciami, które utrwaliły wiele ciekawych momentów z życia artysty. Wystawionych też było parę prac Janka, choć większość jego obrazów, gdzieś się zagubiła. Rodzina ma jeszcze wiele małych, ślicznych akwarelek, które czekają na oprawienie i ma nadzieję, że zagubione prace kiedyś się odnajdą. Krewni planują w przyszłości zorganizować wystawę prac Janka w Muzeum Polskim w Ameryce. Na sali nie zabrakło również wolontariuszy, kwestujących już na 27. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, który w tym roku odbędzie się w Chicago 13 stycznia.
Wspomnienia i koncert chicagowskich przyjaciół Janka stanowiły drugą część wieczoru. Obecni na sali Wacław Borcz i Krzysztof Babiracki, opowiadali o znajomości z Jankiem. Jan Zieńko, Jarek Łukomski i Wojtek Kozłowski oraz Jan Piętowski zagrali ku pamięci przyjaciela. Ola Kwaśny – koleżanka Julii, córki Jana i Oli, zagrała pięknie kilka utworów na skrzypcach.
Janko Muzykant walczył przez lata ze swoim uzależnieniem alkoholowym, tęsknił też bardzo za Europą. Ze Stanów wyjechał w 2013 roku najpierw do Norwegii, a następnie do Paryża, gdzie zmarł. Nadal trwa akcja zbiórki funduszy na przeniesienie prochów Jana Skorba do Polski oraz na edukację jego córki Julii, która, jak ojciec, kocha muzykę i skończyła konserwatorium Merit School of Music w klasie skrzypiec.
Tekst i zdjęcia: Artur Partyka
Reklama