Donald Trump wziął udział w pierwszym w tym roku posiedzeniu gabinetu rządu federalnego. Po spotkaniu z jak zwykle zachwyconymi wodzem ministrami odpowiadał, z właściwą sobie bełkotliwością, na pytania dziennikarzy. W tym co mówił, wiele było zwyczajowych kłamstw i przekrętów, ale mnie najbardziej zaintrygowały próby rewidowania historii. W pewnym momencie Trump stwierdził na przykład, że sowiecka inwazja na Afganistan w roku 1979 była uzasadniona, ponieważ z kraju tego przedzierali się do ZSRR terroryści. Dodał, że to z powodu przegranej wojny z islamskimi mudżahedinami upadło sowieckie imperium, co sugeruje, że przed rokiem 1980 Kreml miewał się doskonale i nic nie zwiastowało jego upadku. Jest oczywista bzdura.
Tym samym obecny prezydent USA stał się pierwszym w historii zachodnim przywódcą, który poparł poczynania Leonida Breżniewa. Być może należy w tym miejscu przypomnieć, że inwazja Armii Czerwonej spowodowała niemal powszechne potępienie na całym świecie, doprowadziła do bojkotu moskiewskich igrzysk olimpijskich przez państwa zachodnie oraz przyniosła wprowadzenie przeciw ZSRR sankcji ekonomicznych.
Do ZSRR z Afganistanu nie przekradali się przed inwazją żadni terroryści, a Breżniew zainstalował w Kabulu marionetkowy rząd marksistowski, który jednak nie był w stanie sam utrzymać się u władzy wobec zdecydowanego oporu ze strony islamskiej ludności. Należy założyć, że gdyby w tamtych czasach na Kremlu rządził Trump, kazałby zbudować „wielki, piękny mur graniczny“, odgradzający ZSRR od Afganistanu. Z drugiej strony, w obecnych warunkach w USA może trzeba zapomnieć o murze i po prostu napaść na Meksyk, skąd napływają do Stanów terroryści w krótkich spodenkach i pieluchach.
Co do tezy, że ZSRR przestał istnieć z powodu klęski Armii Czerwonej w Afganistanie, jest to najwyżej 5 procent prawdy, jako że powolny upadek wschodnioeuropejskiej komuny wynikał z postępującego marazmu ekonomicznego, skostnienia ideologicznego i zdecydowanej postawy wobec Kremla wszystkich prezydentów, począwszy od Harry’ego Trumana, a skończywszy na Ronaldzie Reaganie. Jest to dokładnie ta sama postawa, o której dziś nie ma pojęcia Trump, gdyż jego życiowym marzeniem było (i być może nadal jest) zbudowanie w Moskwie wieżowca opatrzonego swoim nazwiskiem. Poza tym wódz, jak twierdzą jego liczni współpracownicy, prawie nigdy niczego nie czyta, a jeśli już, to jego limit koncentracji nie przekracza zwykle jednej strony, a to oznacza, że wszelkie rozprawy historyczne leżą daleko poza prezydenckimi możliwościami.
Wbrew tezom Trumpa, sowiecki atak na Afganistan nie był w żaden sposób uzasadniony, podobnie jak trudno jest wytłumaczyć rosyjską aneksję Krymu. Jak tak dalej pójdzie, wkrótce może się okazać, że Biały Dom popiera interwencję Kremla na Węgrzech w 1956 roku, inwazję na Czechosłowację w roku 1968 oraz jest zachwycony wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego. W końcu były to poczynania „silnych przywódców“ przeciw jakimś tam buntownikom, którzy siali zamęt i się stawiali.
Andrzej Heyduk
Pochodzi z Wielkopolski, choć od dzieciństwa związany z Wrocławiem. W USA od 1983 roku. Z wykształcenia anglista (Uniwersytet Wrocławski), językoznawca (Lancaster University w Anglii) oraz filozof (University of Illinois). Dziennikarz i felietonista od 1972 roku - publikował m. in. w tygodniku "Wprost", miesięczniku "Scena", gazetach wrocławskich, periodyku "East European Journal", mediach polonijnych, dzienniku "Fort Wayne Journal". Autor słownika pt.: "Leksykon angielskiej terminologii komputerowej" (1991) oraz anglojęzycznej powieści pt.: "The Breslau Conspiracy" (2014).
fot.MICHAEL REYNOLDS/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama