Nieuleczalne czy niewytłumaczalne. Doktor Rudnicki o cudach w medycynie
- 01/08/2019 06:09 PM
Zdrowia – to chyba najczęściej powtarzające się życzenia, które słyszymy w okresie świątecznym i noworocznym. Odpowiednie dbanie o zdrowie to również jedno z najpopularniejszych postanowień u progu nowego roku. Dla ciężko chorych osób i ich rodzin zasłyszane w mediach przypadki cudownych wyzdrowień – jak ten dziewczynki z Teksasu – napawają nadzieją. A co o cudach mówi medycyna?
W przypadku 11-letniej Roxli Doss z Teksasu zaczęło się od bólów głowy i pogorszenia wzroku. W czerwcu minionego roku postawiono druzgocącą diagnozę: nieoperacyjny rozlany glejak pnia mózgu, znany również pod angielskim akronimem DIPG (od Diffuse Intrinsic Pontine Glioma). Lekarze byli zgodni – choroba jest nieuleczalna. Ten wyjątkowo agresywny rodzaj nowotworu rozwija się z komórek glejowych w pniu mózgu, który kontroluje wiele ważnych funkcji w organizmie. W związku z tym pacjenci z DIPG cierpią na zmniejszoną zdolność połykania, mowy, czasami utratę wzroku, a w ostateczności trudności z oddychaniem. Często występują też nudności i bóle głowy, tak jak w przypadku Roxli.
Mimo braku prognoz na wyzdrowienie, lekarze rozpoczęli radioterapię w nadziei na zmniejszenie się guza lub choćby zatrzymanie jego wzrostu. Dr Virginia Harrod z wydziału neuroonkologii szpitala dziecięcego Dell w Austin odbyła z rodzicami 11-latki rozmowę, w której nie chce uczestniczyć żaden rodzic. Poradziła, by cieszyć się każdą chwilą, która pozostała ich córce. Po sierpniowej akcji charytatywnej, którą zorganizowano na rzecz chorej dziewczynki, rodzinie nie pozostało nic innego, jak tylko modlić się o cud. I... cud się zdarzył.
Przeprowadzone powtórnie we wrześniu badanie rezonansem magnetycznym (MRI) nie wykazało obecności guza. Lekarze byli zdumieni. Nikt nie potrafi wyjaśnić, w jaki sposób guz zniknął. Dr Harrod, jedna z lekarzy dziewczynki, powiedziała mediom, że „po guzie nie pozostał żaden ślad, ani nawet obrzęk”. Zespół lekarzy powtórnie sprawdził wyniki, tylko by potwierdzić „cudowne” wyzdrowienie dziewczynki. Dziś Roxli pozostaje pod obserwacją lekarzy i zgodnie z ich zaleceniem zapobiegawczo poddawana jest immunoterapii.
Dziewczynka wróciła do normalnego życia i do swojej pasji, którą jest jazda konno. Jej historia w grudniu obiegła ogólnokrajowe, a nawet światowe media. Patrząc na Roxli w telewizyjnych i internetowych reportażach trudno uwierzyć, że jeszcze sześć miesięcy temu lekarze nie dawali jej żadnej nadziei. Rodzice zaś nie mają wątpliwości – to cud i modlitwa uzdrowiły dziewczynkę.
Cud czy nie cud
Przypadek Roxli to tylko jeden z licznych cudów, lub niewytłumaczalnych wyzdrowień, o których słyszymy co jakiś czas. O komentarz poprosiliśmy znanego w środowisku polonijnym lekarza, profesora chirurgii na Uniwersytecie Illinois w Chicago i dyrektora rezydencji chirurgicznej w Illinois Masonic Medical Center w Chicago, prof. dr. Marka Rudnickiego. – Takie sytuacje są możliwe. To faktycznie cud jak na aktualny stan wiedzy. Ale może minąć tydzień, rok, czy niewiele więcej lat i przyczyna nieoczekiwanej reakcji ustroju zwalczającego skutecznie obecność nowotworu w mózgu dziewczynki zostanie wyjaśniona metodami współczesnej wiedzy medycznej. I w tym momencie „cud” przestanie być cudem – mówi doktor Rudnicki.
– Ze zdumiewającymi zjawiskami w swojej praktyce spotyka się każdy lekarz. Jednak co w powszechnej opinii uchodzi za „cuda”, dla nas lekarzy często ma uzasadnienie w normalnej terapii. Wiemy na przykład, że niektóre nowotwory mogą wycofać się chociażby w przypadku jakiejś infekcji, gdzie powstają nowe czynniki immunologiczne w organizmie, które mogą zwalczać nowotwory. To może wyjaśnić niektóre zjawiska. Dla wychowanego w tradycyjnej medycynie lekarza każdy sukces medycyny częstokroć uważany jest za „cud”, lecz zwykle stoi za tym konkretna wiedza i zdecydowane leczenie w oparciu o najnowsze wyniki badań. A więc trudno nazywać te sukcesy cudem. Zwłaszcza zakładając, że nasza wiedza nadal nie jest pełna – dodaje lekarz.
Kilka lat temu doktor Rudnicki przeprowadził serię wykładów na temat cudów w medycynie. Jednym z nich była prelekcja „Niewyjaśnione wyleczenia nowotworów – złe rozpoznanie czy cud” wygłoszona w 2015 roku podczas ceremonii wręczenia Nagród Zaufania „Złoty OTIS 2015”, której prof. Rudnicki był laureatem. Lekarz przyznaje, że był zdziwiony reakcjami i zainteresowaniem, jakie temat wzbudził wśród najbardziej znanych lekarzy. – Wielu specjalistów, konsultantów i kierowników klinik po wykładzie dzieliło się ze mną sytuacjami ze swojej praktyki, gdzie trudno było wytłumaczyć niewiarygodne wyleczenia. Wszyscy jednak byliśmy zgodni co do tego, że niewytłumaczone na tym etapie zjawiska w ostateczności zostaną wyjaśnione wraz z rozwojem medycyny.
Modlitwa nie wystarczy
– „Cuda” nie są sprzeczne z naturą, są raczej sprzeczne z naszym tradycyjnym sposobem myślenia o naturze. Uznajemy na przykład, że gdy ktoś ma nowotwór, to musi umrzeć, a nieoczekiwane wyzdrowienie przyjmujemy za cud. Tymczasem prawda może być bardziej skomplikowana – mówi dalej lekarz. Myślę, że moi rodacy i my wszyscy winniśmy bardziej racjonalnie podchodzić do różnego rodzaju pogłosek o jakichś nadprzyrodzonych zdolnościach osób podających się za cudotwórców lub uzdrowicieli. Zapytany o rolę modlitwy i wiary w „cudownych” wyzdrowieniach, doktor Rudnicki nie zaprzecza, że mają one znaczenie. Potwierdzają to, jego zdaniem, badania naukowe. – Były przeprowadzone badania nad wpływem głębokiej wiary i modlitwy na proces leczenia. I pacjenci z tej grupy czuli się lepiej aniżeli pozostali, którzy je odrzucali. Znanym przykładem jest przypadek Kostorykanki Floribeth Mory Diaz, który odegrał rolę w procesie kanonizacji Jana Pawła II. Jednakże zdanie się przy zdrowieniu tylko na modlitwę nie powinno mieć miejsca we współczesnym świecie. Udowodnił to sam św. Jan Paweł II, który umierając przez wiele lat, pokazał nam, jak w zgodzie z zasadami chrześcijańskimi dbać i walczyć o swoje zdrowie.
Lekarz przestrzega również przed rozmaitymi uzdrowicielami i cudotwórcami, których nie brakuje w polonijnym, lecz nie tylko, środowisku. Jego zdaniem zabieranie chorym czasu, który może być wykorzystany na skuteczne leczenie, powinno być wręcz karane. – Osoby bez wykształcenia i wiedzy medycznej stawiają fałszywe diagnozy i stwarzają chorym fałszywe oczekiwania i nadzieje. Gdy pacjenci trafiają do lekarza, czasami jest już za późno. Nie powinno się odbierać nadziei chorym liczącym na cud. Z drugiej zaś strony nie ma najmniejszych przesłanek, aby wierzyć, że dojdzie do cudu, gdy kilku lekarzy potwierdza daną diagnozę. Tego pragmatyzmu nauczyło mnie życie. I blisko pięćdziesiąt lat w praktyce medycznej – podsumowuje prof. Rudnicki.
Joanna Marszałek
[email protected]
fot.Pixabay.com
Reklama