Polskie – bo rzetelne, dokładne, uczciwe i pracowite? Czy polskie – bo sprzątaczki, pokojówki, a nawet służące? Niezbyt przemyślana nazwa pewnej firmy sprzątającej, która od kilku miesięcy mocno zaznacza swoją obecność na przedmieściach Chicago, zdaniem jednych promuje naszą grupę etniczną, a zdaniem innych – obraża ją.
Od Niles po Lake Zurich i od Park Ridge po Barrington – tablice reklamujące firmę sprzątającą są wszędzie. Problem tkwi w nazwie – Polish Maids – która dzięki tak intensywnej reklamie, stała się wszechobecna niemal na każdej głównej ulicy północno-zachodnich przedmieść. Sformułowanie „Polish maids” – czyli według słowników ,,polskie pokojówki” albo „polskie służące” – to w chicagowskiej branży sprzątającej żadna nowość, jednak dla niektórych przedstawicieli Polonii zestawienie to użyte w nazwie firmy jest obraźliwe, a promowane go na każdym rogu bogatszych przedmieść utrwala bolesny stereotyp – „głupiego Polaka” zdolnego zaledwie do niewdzięcznej pracy fizycznej i płaszczenia się przed Amerykanami.
Głupi Polak
Ze stereotypem tym od lat walczy prezes Związku Narodowego Polskiego i Kongresu Polonii Amerykańskiej, a przy okazji wydawca naszej gazety, Frank Spula. Hasło Polish Maids przeszkadza mu do tego stopnia, że widząc wbite w ziemię tablice, parkuje samochód i usuwa reklamy. – To jest okropne. Zdjąłem chyba ze dwadzieścia tych reklam. Czasami zostawiam je na trawniku. Nigdy nie zatrudniłbym firmy o takiej nazwie. Sugeruje ona, że Polonia nadaje się tylko do sprzątania. Tymczasem Polacy mają dużo więcej intelektu niż promowanie siebie głównie jako osób sprzątających. Inne nacje też trudnią się sprzątaniem, a tego nie eksponują – ubolewa Spula.
Prezes Spula zapewnia, że ma ogromny szacunek do ciężkiej pracy i sam nie unikał jej w swoim życiu. Pracował m.in. w kuchni, jako szofer, sprzedawca damskich butów oraz malarz. – Dzięki temu mogłem studiować. Ale nigdy nie musiałem czuć się czyimś służącym. Urodzony w USA Spula dobrze pamięta czasy, gdy w szkole słyszał określenia „głupi Polak”, „chytry Polak”, a bycie Polakiem utożsamiane było z przeznaczeniem do pracy fizycznej. – A że byłem blondynem z różowymi policzkami, brałem to do siebie. Stereotypy o Polakach to wielka bzdura w stosunku do tego, ile zbudowaliśmy i jaką mamy kulturę. Mamy tylu wykształconych lekarzy, nauczycieli, prawników... – wylicza Spula.
Oburzenie reklamami Polish Maids wyraził też na Facebooku polonijny komentator radiowy Krzysztof Wawer. „Zaczynamy skromnie, od podstaw. Vernon Hills oplakatowane jest naszą dumą, całe miasto o tym mówi” – napisał kąśliwie o tablicach, które sfotografował na przedmieściach. „Już niedługo pewnie zobaczymy: 'PolishBrainSurgeons.net', 'PolishSpaceScientists.net', czy 'PolishChairmenOfTheBoards.net'. Vernon Hills czeka!”. Niektórzy internauci skomentowali: „Żenada”, „Polak potrafi”. Inni zastanawiają się, czy słowo „Polish” nie oznacza tu przypadkiem polerowania.
Nagana czy komplement
Jednak jeśli zapytać same zainteresowane – Polki mieszkające w rejonie Chicago, co sądzą o niefortunnej nazwie, zdania są podzielone. Większość nie widzi problemu w nazwie, wręcz przeciwnie – gratuluje ich twórcom pomysłu i wyraża zadowolenie, że „polska marka się sprzedaje”. „Jesteśmy zorganizowane, dokładne i szczere, i to właśnie wydaje mi się mieli na myśli twórcy ogłoszeń” – napisała Anna Chaj na facebookowej stronie dla polonijnych rodziców. „Skoro ktoś próbuje budować swój biznes w oparciu o pracowitość i rzetelność Polek, to chyba naród powinien się cieszyć. Warto się zastanowić, czy to nagana, czy raczej komplement” – dodała Berenika Anna. „Polki są znane z dokładności i wyrobiły sobie renomę w branży sprzątania. Dlaczego od razu musi być afera?” – zastanawia się Ma Dzia. „Z reguły serwisy sprzątające mają w nazwie 'maids', nie rozumiem oburzenia. Gratuluję pomysłu na promocję biznesu” – uzupełnia Małgorzata Wróbel Cieślak.
Tylko nieliczne Polki zapytane o opinię wyraziły zaniepokojenie kontrowersyjną nazwą. „Chodzi o utożsamianie Polish Maids tylko z naszymi dziewczynami. Nazwa mogłaby brzmieć np. super maids czy coś w tym stylu. Czemu nie widzimy nazw Polish Accounting Specialists jako szyldu na biurze, żeby wszyscy widzieli, że mamy specjalistów? Nie chodzi o nagonkę, tylko chyba lepszą reprezentację Polonii. Naprawdę nie musimy być obecnie kojarzeni ze sprzątaniem czy babysitting, bo mamy duże osiągnięcia” – twierdzi Magda Strzesak-Kozioł.
Ciężko pracująca nacja
Skontaktowaliśmy się z Grzegorzem Wieściecińskim, właścicielem istniejącej od 2009 r. firmy sprzątającej Polish Maids i osobą umieszczającą tablice. Jest zaskoczony i rozgoryczony zamieszaniem wokół sprawy. Zapewnia, że tablice za każdym razem ustawiane są legalnie, za zgodą właściciela posesji lub władz danej miejscowości. Co do nazwy – nasz rodak przyznał, że nie jest pewien słownikowego znaczenia słowa „maid”, ale po odszukaniu go naprędce w Google Translate przekonuje, że oznacza ono co najwyżej pokojówkę, a nie służącą. – Gdyby słowo miało znaczenie służącej w kraju tak wolnym jak Ameryka, użycie tej nazwy byłoby nielegalne. To kolosalna pomyłka – zapewnia Wieścieciński. – Ktoś próbuje zrobić ze mnie kogoś, kim nie jestem.
Szef serwisu zachwala firmę zatrudniającą Polki, które zadowolone polecają ją koleżankom z innych firm sprzątających. Mówi o wysokiej stawce godzinowej, dodatkach do paliwa, ubezpieczeniu, elastyczności i wyrozumiałości wobec pracownic, a nawet płatnych wakacjach. – Nikomu nie każemy sprzątać na kolanach ani dźwigać ciężarów. Dlaczego wybrał tę nazwę? – Jesteśmy znani jako ciężko pracująca nacja, więc słowo „Polish” kojarzy się ludziom bardzo dobrze – podsumowuje Wieścieciński.
My, polskie kobiety
W obronie Polish Maids stanęła także Anna Jakubek z Arise Chicago – organizacji zajmującej się prawem pracy i zrzeszającej pracowników branży domowej. – Jestem tłumaczem i podejrzewam, że taka nazwa nadana była nieświadomie. Prawdopodobnie nikt nie chciał nikomu ubliżyć. Nawet gdy dosłownie przetłumaczymy „maid”, to słowo to może mieć inne zabarwienie językowe dla Amerykanów niż dla nas. Są serwisy amerykańskie o podobnych nazwach. Nie ulega wątpliwości, że rynek pracy serwisów sprzątających oblegany jest przez Polaków. Z opinii pracodawców wiem, że poszukują Polek do sprzątania, bo próbują one przywrócić wartość zawodowi, wykonują go dobrze, niekiedy wręcz kreują go w sposób pozytywny – argumentuje Jakubek.
Podobnego zdania są zapytane o opinię sprzątaczki zrzeszone w Arise Chicago. Czy nazwa Polish Maids jest obraźliwa? „Zostałam zatrudniona, aby pomagać w domu, dzięki temu inni mają czysto i mogą pracować. 'Maid' ma wiele znaczeń. Firma ma prawo wybrać sobie taką nazwę, jaką chce. Powinnyśmy być dumne – my, polskie kobiety zarabiamy pracując jako sprzątaczki, spłacamy domy, samochody i wakacje. Mamy lepsze życie tutaj i więcej możliwości. Tak jak każda praca ma plusy i minusy, ale to do nas należy wybór” – twierdzi Magda.
Arcydelikatni
Jak odnieść się do konfliktu rozpętanego z być może nieprzemyślanego doboru nazwy? Kto ma rację, a kto nie? Wyrozumiałość w stosunku do Polish Maids wykazują w końcu sami wykonujący zawód i organizacja znająca ich problemy, sposób myślenia. Oburzają i niepokoją się działacze, dziennikarze i komentatorzy.
Komu przeszkadzają polskie sprzątaczki, pokojówki, służące? Wykwalifikowanej pielęgniarce w jednym z najlepszych szpitali Illinois, z której zażartowali sobie koledzy po tym, jak zobaczyli obok domu reklamę „polskich służących”. Prezesowi największej polonijnej organizacji, który musiał tłumaczyć się z tablic przed odwiedzającymi polskimi politykami wysokiej rangi. Lecz nie Polkom, które dzięki ciężkiej i uczciwej pracy spłacają domy i wysyłają swoje dzieci na uniwersytety. „Nie bądźmy tacy arcydelikatni” – napisała na Facebooku jedna rodaczka. A sprzątaczka Małgosia dodaje: „A prasa i organizacje niech się lepiej zajmą tym, jak polscy właściciele traktują pracowników, a nie nazwami”. Ale to już temat na zupełnie inny artykuł.
Tatiana Kotasińska
Joanna Marszałek
Reklama