Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 12:21
Reklama KD Market

Dziękczynienie i Himalaje hipokryzji

Po wyborach do Kongresu Biały Dom nieco stonował antyimigracyjną retorykę. Sukces Partii Demokratycznej wyraźnie pokazał, że strategia grania na najprymitywniejszych stereotypach i wzbudzania niechęci do obcych nie zawsze przynosi pożądany skutek. Zresztą kontynuowanie antyimigranckiej kampanii w dniach poprzedzających Święto Dziękczynienia byłoby szczytem hipokryzji. Atmosfera nagonki Tuż przed wyborami negatywne emocje sięgnęły zenitu. Głębokie polityczne podziały i eksploatowanie ksenofobicznych stereotypów nie przeszło bez echa. Najnowszy raport FBI wskazuje na dramatyczny wzrost liczby przestępstw motywowanych nienawiścią. Przed wyborami prezydent Donald Trump ostrzegał na Twitterze przed ,,inwazją” imigrantów na Stany Zjednoczone i karawanami ludzi z Ameryki Środkowej zmierzającymi ku granicy z USA. Administracja zapowiedziała zaostrzenie procedur dotyczących legalnych imigrantów. Biały Dom zaczął także wspominać o możliwości ograniczenia przyznawania obywatelstwa osobom urodzonym na amerykańskiej ziemi. Mówiła o tym głośno doradczyni prezydenta Kellyanne Conway, po niej sam Donald Trump. Tysiące żołnierzy rozlokowano wzdłuż południowej granicy. Z misji United States Citizenship and Immigration Services – agencji odpowiedzialnej za legalizację i naturalizację osób przybywających do USA - zniknął zapis o tym, że Stany Zjednoczone są narodem imigrantów. Nasz dzień, nasze Dziękczynienie Dziś antyimigracyjnych wpisów na Twitterze pochodzących z Białego Domu jest jakby mniej. Może przy 1600 Pennsylvania Ave ktoś wreszcie poszedł po rozum do głowy i zdał sobie sprawę z tego, że w kontekście antyimigracyjnej nagonki prezydenckie życzenia z okazji Święta Dziękczynienia będą odebrane jako Himalaje hipokryzji. Pomijając polityczną refleksję nad poniesionymi stratami, trudno rzucać ksenofobiczne slogany w przededniu święta, w którym wszyscy Amerykanie, pomijając północnoamerykańskich Indian, przypominają sobie o tym, że są imigrantami, bądź ich potomkami. Thanksgiving Day celebrowany jest bowiem przez wszystkich, niezależnie od wyznawanej religii, pochodzenia etnicznego czy liczby pokoleń przeżytych na amerykańskiej ziemi. To obyczaj akceptowany niemal od razu przez nowo przybyłych. To także – obok Dnia Niepodległości – najważniejsze święto definiujące tożsamość Amerykanów. Ich, a właściwie nasz, jeśli zaczynamy się utożsamiać ze społeczeństwem, w którym żyjemy, narodowy charakter. Nie bez powodu imigranci traktują to święto jak swoje. W końcu to także nasze święto – jesteśmy na tej ziemi ludźmi szukającymi dla siebie miejsca w obcym, choć przeważnie życzliwym dla nas kraju. Przynajmniej tak chcielibyśmy wierzyć. Historycy doszukują się korzeni Dnia Dziękczynienia w tradycji dożynek, czyli święta plonów. W przeszłości Thanksgiving Day obchodzony był zresztą wcześniej niż dziś – w kilka tygodni po żniwach. Dziś także do dożynkowej tradycji nawiązuje suto zastawiono stół, ale dużo częściej nawiązujemy pamięcią do pierwszych emigrantów-pielgrzymów, którzy osiedlili się na amerykańskiej ziemi. Do ludzi uciekających przed prześladowaniami religijnymi, którzy w 1620 dobili na Mayflower do brzegów dzisiejszego Massachusetts i tylko dzięki pomocy tubylców przetrwali pierwszą zimę. W tym micie kumuluje się to, co jest kwintesencją Ameryki: zaradność, wzajemna pomoc, religijność, wolność i dążenie do dobrostanu, czy wręcz dostatku. Indyk, który łączy Przesłanie związane z Thanksgiving Day stanowi całkowite zaprzeczenie antyimigracyjnej kampanii rozpętanej przez obecną administrację. Święto Dziękczynienia – święto wszystkich imigrantów i ich potomków, którzy w ciągu kilku wieków koegzystencji potrafili utworzyć największą dziś demokrację świata i zarazem największą potęgę gospodarczą i militarną na kuli ziemskiej – jest także obchodzone przez Polaków. Choć my Polacy często rezygnujemy z obowiązkowego na stołach innych Amerykanów ciasta z dyni, to także przejęliśmy obyczaj pieczenia indyka i wspólnego świętowania. Tak samo jest z innymi grupami etnicznymi. Na szczęście indyk jest mięsem spożywanym przez wyznawców niemal wszystkich religii, może więc stać się kulinarnym wspólnym mianownikiem dla celebracji tego święta. Oczywiście można się spierać, jak przyrządzić główną potrawę podaną na dziękczynnym stole, ale kto z nas nie ma własnego przepisu na to, co ma być kwintesencją rodzinnej celebracji? Dzień jak Wigilia Tak będzie także w ten długi, świąteczny weekend. Miliony amerykańskich rodzin, niezależnie od pochodzenia i rasy gromadzą się przy wspólnym stole. Na cztery dni zwolnimy nasze szalone tempo życia, a w podróż do najbliższych, często przez cały kontynent, wyruszy kilkadziesiąt milionów ludzi – więcej nawet niż podczas świąt Wielkiej Nocy czy Bożego Narodzenia, obchodzonych przede wszystkim przez chrześcijan. Statystyki mówią, że to w Dzień Dziękczynienia najczęściej dochodzi do rodzinnych spotkań, bo większość Amerykanów zaprasza na obiad lub kolację swoich najbliższych krewnych lub przyjaciół. To dziś najbardziej rodzinne z amerykańskich świąt. I powszechnie akceptowane – ten dzień celebrują zarówno potomkowie pierwszych przybyszów z Mayflower i tych, którzy właśnie poprosili o azyl w USA. To dzień, w którym – tak jak w polską Wigilię – odżywa solidarność sąsiedzka i pamięć o samotnych i opuszczonych. W tym roku w Chicago będzie to także okazja, aby okazać serce i życzliwość wszystkim, którzy przeżywają trudny czas w swoim życiu. Święto Dziękczynienia powinno zawsze być dniem refleksji na temat imigrantów. Stanowi ono przypomnienie o narodzinach Stanów Zjednoczonych i początkach nowego narodu tworzonego przez ludzi, którzy już osiedlili się na tej ziemi oraz nowo przybyłych, którzy zostali tu przywitani z otwartymi rękami. Bez obawy o oddzielanie matek od dzieci. Bez strachu przed deportacją z kraju, który uważa się za swój, bo innego się nie pamięta. Bez konieczności rezygnowania z programów pomocy społecznej w obawie przed utratą szansy na obywatelstwo, gdy pozwala na to prawo. Bo niemal wszyscy na tej ziemi są tylko przybyszami, korzystającymi z dobrodziejstw ziemi, która ich przygarnęła. Jolanta Telega [email protected] fot.ALEJANDRO ZEPEDA/EPA-EFE/REX/Shutterstock

1 3

1 3

1

1

2 3

2 3

2

2

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama