Co Jay-Z i Beyonce mają wspólnego z NBA?
Dziewięć lat temu, jeden z najbardziej znanych raperów na świecie, Jay-Z wpłacił zaledwie milion dolarów by stać się udziałowcem w przedsięwzięciu pod nazwą Brooklyn Nets. Jay-Z i jego żona Beyonce mają więcej wspólnego z nowojorskim klubem, niż ...
- 08/21/2012 08:30 PM
Dziewięć lat temu, jeden z najbardziej znanych raperów na świecie, Jay-Z wpłacił zaledwie milion dolarów by stać się udziałowcem w przedsięwzięciu pod nazwą Brooklyn Nets. Ten milion dolarów to zaledwie 1/15 jednego procenta wartości zespołu, na tylko takiej wielkości wpływy może liczyć z meczów Nets, ale niewiele jest tak bardzo mylących statystyk. Jay-Z –albo jak ma wpisane w paszporciem, Shawn Carter – i jego żona Beyonce mają więcej wspólnego z nowojorskim klubem, niż większość bezpośrednich właścicieli w National Basketball Association. Zaczynając od rodzaju podawanego w luksusowych lożach szampana, na doborze gwiazd, które będą na parkiecie decydować o przyszłości klubu kończąc.
Po wielokrotnym przekładaniu daty otwarcia Barclays Center hala, która ma rywalizować z Madison Square Garden, zaczyna działalność nie od koszykówki, lecz od ośmiu wyprzedanych do ostatniego miejsca koncertów nikogo innego niż Jaya-Z. Ale Jay-Z to nie tylko przynęta, na którą Brooklyn Nets chcą złapać bogatych i znanych kibiców...
Jay-Z zaczął od razu z wysokiej półki, biorąc bezpośredni udział w tworzeniu nowego logo klubu i osobistego apelu do władz NBA by nie robiły problemów tylko dlatego, że logo jest czarne, a nieoficjalnie wiadomo, że liga nie chce by Afro-Amerykanie mieli na dodatek czarne loga. „Oczywiście rzecznik prasowy NBA zaprzeczył, jakoby miało to kiedykolwiek miejsce...” – pisze David Halbfinger, dziennikarz „The New York Times”. Następny krok rapera miał wiele wspólnego z tym, na czym zna się najbardziej: muzyką. „Może więcej Santigold, a mniej Bon Jovi. Ogólnie niech to będzie mniej Jersey” – zasugerował Jay-Z, wyraźnie dając do zrozumienia, ze trzeba się odciąć od dawnej przeszłości klubu. Brał nawet udział w szkoleniu tych, którzy będą sprawdzać czy kibice nie mają przy sobie broni. Jego rada?„Bądźcie spokojni, przemyślcie sprawę i działajcie delikatnie”. Przez ostatnie dwa lata, reklamowanie Nets było praktycznie sprawadzone do reklamowania Jaya-Z i jego równie sławnej żony – Beyonce, i obiecywania sponsorom łatwego dostępu do sławnej dwójki. Były już co prawda próby zrobienia współudziałowcami klubów NBA i NFL ludzi z branży show-businessu, by przytoczyć choćby przykłady rappera Ushera w Cleveland Cavaliers, aktora Willa Smitha z Filadelfią 76ers czy piosenkarzy Jennifer Lopez i Marca Anthony z Miami Dolphins - ale żadna z nich nie opierała tak bardzo na działalności jednej osoby.
Michaił Prochorow, rosyjski miliarder który w 2009 roku kupił 80 procent Nets, doskonale zdaje sobie sprawę jakie znaczenie ma Jay-Z dla jego inwestycji. Pierwszą premią było bezpłatne przekazanie raperowi superluksusowej loży pod wiele mówiącą nazwą „Vault” (Krypta), co każdego innego śmiertelnika kosztowałoby za sezon ponad pół miliona dolarów. Kolejnym ukłonem w stronę Jay’a jest fakt, że szampanem, który mogą zamówić – i za niego słono zapłacić - kibice będzie marka Armand de Brignac, którą Jay-Z promuje, czy też znajdujący się w Barclays Center bar „40/40 Club”, będący częścią jego sieci. Podobnie jak sklep z odzieżą „Rocawear”, sprzedający jego kolekcję ubrań.
Carter, który zanim został raperem handlował narkotykami i jak sam przyznaje w jednej ze swoich piosenk, miał schowek na gotówkę niedaleko miejsca, gdzie mieści się obecnie hala, robi co może, by o klubie nikt nie zapomniał. Już podczas olimpiady, reklamując piwo „Budweisera” miał na głowie czapkę z logo Brooklyn Nets. Bez względu jednak na to, jak wiele Jay-Z i Beyonce zrobią dla Nets pod względem reklamowym, na końcu liczyć się będą tylko sportowe sukcesy klubu z Brooklynu. Nikt nie był więc zaskoczony, kiedy tuż obok Madsion Square Garden gdzie grają NY Knicks stanęła wielka, 70-metrowa reklama ze zdjęciem Jaya-Z i Prochorowa i hasłem „wzór na wielki sukces”, bo Nets chcą zabrać kibiców Knicks. Brooklyn chce być lepszy od Manhattanu.
W minionym sezonie przegranych było dwa razy więcej niż porażek (bilans zespołu: 22-44), więc Jay-Z najpierw pomógł w decyzji pozostania w klubie Deronowi Williamsowi, a później przekonał do podpisania kontraktu z brooklyńskim klubem gwiazdę Atlanty Hawks, Joe Johnsona. Czy to wystarczy, żeby ludzie przychodzi do Barclays Center na koszykówkę, a nie oglądać celebrytów? Przekonamy się za rok.
Przemek Garczarczyk
Reklama