Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 10:19
Reklama KD Market

16 strzałów i co dalej? Jest werdykt ws. Jasona Van Dyke'a

Ława przysięgłych powiatu Cook w piątek uznała chicagowskiego policjanta, Jasona Van Dyke’a, winnym zarzutu morderstwa drugiego stopnia oraz 16 zarzutów napaści zbrojnej – po jednym za każdy strzał oddany w stronę 17-letniego Laquana McDonalda. W ciągu ostatnich trzech tygodni ławnicy wysłuchali zeznań ponad czterdziestu świadków – stróżów prawa, lekarzy, ekspertów kryminalistycznych, pracowników socjalnych oraz samego oskarżonego. Demonstranci przygotowują się do protestów, afroamerykańscy pastorzy nawołują do pokoju, rodzina zabitego apeluje o szacunek dla jego pamięci, a policja odwołuje urlopy i mobilizuje siły na wypadek wybuchu zamieszek. Budynek sądu powiatowego u zbiegu ulic California i 26. we wtorek 2 października przypomina twierdzę. Już przed ósmą rano otoczony jest przez funkcjonariuszy z biura szeryfa, którzy przed schodami popijają poranną kawę. Mundurowi kręcą się też na trawniku po drugiej stronie ulicy i w okolicy parkingu. Po placu przechadza się stróż prawa z psem policyjnym, a kilku innych przeczesuje żywopłoty i krzaki. Wewnątrz Leighton Criminal Courthouse jest tak samo – strażnicy przy wejściu, przy windach i na każdym rogu. Aby uczestniczyć w historycznym procesie, który bacznie obserwuje całe miasto, stan, a nawet cały kraj, trzeba zarejestrować się osobiście w sądzie poprzedniego dnia. Oprócz standardowych procedur obowiązujących w każdym budynku sądowym wstęp na salę nr 500, gdzie toczy się proces Jasona Van Dyke’a, białego chicagowskiego policjanta oskarżonego o zabójstwo szesnastoma strzałami czarnego nastolatka Laquana McDonalda, wiąże się z dodatkowymi obostrzeniami. Widzowie nie mogą mieć przy sobie telefonów, elektroniki, torebek, kurtek, odzieży ze sloganami, długopisów ani papieru. Na czas obrad sądu zabronione są rozmowy, szepty, śmiech, okrzyki czy jakiekolwiek inne przejawy emocji. Nikt nie może zbliżać się do oskarżonego. Nie wolno przeprowadzać żadnych wywiadów, nawet w korytarzu. Porządku na sali pilnuje kilku funkcjonariuszy, którzy obserwują obecnych uważniej, niż mogłoby się wydawać. Jeszcze jeden wykrywacz metalu i jestem na sali rozpraw z marmurowymi ścianami. Drewniane panele, pozłacane akcenty wokół drzwi, duże przysłonięte okiennice i szerokie, drewniane ławki przypominające kościelne. Wokół wiele znajomych twarzy widzianych w telewizyjnych transmisjach. Z przodu po prawej w jasnoszarym garniturze i błękitnym krawacie, z powagą siedzi 40-letni Jason Van Dyke. Zamaszystym krokiem salę przemierza jego obrońca Daniel Herbert. Dwa rzędy przede mną siada Jesse Jackson Sr., a obok niego wuj zabitego Laquana McDonalda, pastor Marvin Hunter. Na chwilę dołącza do nich matka Laquana, Tina Hunter. W miarę oczekiwania na rozpoczęcie rozprawy w ławach przybywa afroamerykańskich duchownych i działaczy, którzy ciepło się witają, ściskając i wymieniając ciche uwagi.
Laquan McDonald fot.arch. rodz.
Więcej czarnych po tamtej stronie Po drugiej stronie sali na zmotoryzowanym wózku do ławki, gdzie siedzi żona Jasona Van Dyke’a, podjeżdża zakonnica, serdecznie się z nią wita i rozwija swój różaniec. W ławach dla rodziny rozpoznaję dwie kobiety, z którymi na parterze piłam kawę. Na salę energicznym krokiem wchodzi inny aktywista, brodaty Will Calloway, który odegrał kluczową rolę w ujawnieniu policyjnego nagrania z zastrzelenia nastolatka. – Przesiądźcie się, potrzebujemy więcej czarnych po tamtej stronie – szepcze do moich sąsiadek. Druga, biała sąsiadka zdezorientowana pyta szeptem „Wiedziałaś, że ma znaczenie, po której stronie siedzisz?”. Przecząco kiwam głową. Zapada cisza, gdy na salę wchodzi 77-letni sędzia Vincent Gaughan. Wcześniej czytałam, że znany jest z wybuchowego temperamentu, ciętego języka i swoistego poczucia humoru. Przekonuję się o tym, gdy później strofuje prokuraturę, beszta obronę, docina prawnikom i niejasnym żartem po jednej z przerw próbuje rozpocząć proces bez obecności ławników. Nakazuje również aresztowanie reportera, który ośmielił się potajemnie nagrywać rozprawę, mimo wyczytywanej na początku listy reguł. Tylko w odniesieniu do siedemnastu ławników, wielokrotnie wyprowadzanych i wprowadzanych na salę, Gaughan okazuje niezachwiany szacunek i uprzejmość. Jason Van Dyke sprawia wrażenie poważnego, opanowanego i początkowo łagodnego, choć zatroskanego, gdy po zeznaniach psychologa specjalisty od kryminalistyki siada za mównicą dla świadków. Mimo rozmaitych spekulacji tego dnia obrona wzywa go do złożenia zeznań, co jest kluczowe w przypadku oskarżonych utrzymujących działanie w obronie własnej. Rzeczowo relacjonuje swój dzień, pamiętny 20 października 2014 roku i wydarzenia, które poprzedziły strzelaninę. Dopiero zapytany o odległość, na którą zbliżył się do niego „czarny mężczyzna w czarnym kapturze, z nożem”, jego głos łamie się, a twarz zdradza emocje. Policyjny twardziel ociera oczy chusteczką. „Zastrzeliłem go” – wydusza z siebie. Jego dalsza, szczegółowa relacja rozmija się jednak z niesławnym nagraniem, które obiegło cały kraj i które prokuratura nie omieszka mu odświeżyć. Nie potrafi wskazać na wideo szczegółów własnej relacji – jak McDonald zamachnął się na niego nożem, jak wyraźnie zwrócił się w jego stronę i jak po upadku na ziemię próbował jeszcze się podnieść, nie wypuszczając noża. Nagranie, które zmieniło Chicago Gdy w październiku 2014 roku biały policjant zastrzelił na środku ulicy w Chicago czarnego nastolatka trzymającego nóż, nikt nie zwrócił na to szczególnej uwagi. Nie była to zresztą pierwsza osoba zastrzelona przez policję tego roku. Bezpośrednio po zdarzeniu nie było wielkich protestów, dochodzeń ani dekretów, nikt nie stracił stanowiska i nikt nie został wyniesiony do sławy. Wszystko to uległo jednak zmianie, gdy nieco ponad rok później, w listopadzie 2015 r., pod presją poszukiwaczy prawdy, nakazem sądowym władze opublikowały nagranie z kamery na desce rozdzielczej policyjnego radiowozu, która zarejestrowała zdarzenie. Wideo pokazuje oficera Jasona Van Dyke’a, który wysiada z radiowozu i w ciągu paru sekund oddaje szesnaście strzałów w stronę mężczyzny trzymającego nóż, który oddala się od policjantów. Ofiara obraca się wokół własnej osi, jej nogi sztywnieją, po czym pada na asfalt. Z drgających członków unosi się dym, w miarę jak uderzają ją kolejne kule, po czym postać nieruchomieje.
Wykres dostarczony przez biuro lekarza sądowego powiatu Cook, które wykonało sekcję zwłok 17-latka. Na wykresie zaznaczono miejsca na jego ciele, gdzie trafiły kule fot.Cook County Medical Examiner
Teraz dopiero w Chicago zawrzało. Afroamerykanie i działacze społeczni wyszli na ulice. Łańcuch wydarzeń, jaki pociągnęło za sobą ujawnienie nagrania, doprowadził do federalnego śledztwa w sprawie nieprawidłowości w chicagowskiej policji, oskarżeń władz o próbę zatuszowania faktów, zwolnienie szefa policji i w ostateczności postawienie Jasonowi Van Dyke’owi zarzutu morderstwa pierwszego stopnia. Prokurator powiatu Cook Anita Alvarez, której zarzucano zwlekanie z oskarżeniem policjanta, przegrywa wyścig wyborczy, a w ostatnim czasie burmistrz Rahm Emanuel rezygnuje z ubiegania się o kolejną kadencję. W listopadzie oddzielne śledztwo zajmie się sprawą trzech oficerów oskarżonych o próbę zatajenia faktów strzelaniny. Po czterech latach, we wrześniu br. oficer Jason Van Dyke staje przed sądem z zarzutem morderstwa, szesnastoma zarzutami napaści zbrojnej (po jednym za każdy strzał) oraz zarzutem uchybień na służbie. Van Dyke to pierwszy od dziesięcioleci, ale nie jedyny, policjant oskarżony o morderstwo na służbie. W 1968 r. ława przysięgłych powiatu Cook skazała oficera Richarda Nuccio na 14 lat więzienia za morderstwo 19-letniego Ronalda Nelsona. Po trwającym trzy tygodnie procesie i po siedmiu godzinach obrad na przestrzeni dwóch dni, w piątek, 5 października złożona z dwunastu osób ława przysięgłych powiatu Cook odczytała wyrok. Policjant został uznany winnym zarzutu morderstwa drugiego stopnia oraz 16 zarzutom napaści zbrojnej – po jednym za każdy strzał oddany w stronę 17-letniego Laquana McDonalda. Van Dyke został oczyszczony z zarzutu uchybienia na służbie. Po odczytaniu werdyktu sędzia Vincent Gaughan wycofał kaucję, a oficer Van Dyke opuścił salę w towarzystwie funkcjonariuszy z biura szeryfa. Zarzut morderstwa drugiego stopnia wiąże się z karą pozbawienia wolności do dwudziestu lat, zaś każdy zarzut napaści zbrojnej niesie ze sobą od 6 do 30 lat więzienia. Wyrok zapadnie 31 października. Policja to twój wróg W ciągu trzech tygodni rozprawy ławnicy wysłuchali zeznań łącznie ponad czterdziestu świadków powołanych przez prokuraturę i obronę – byłych i obecnych policjantów, lekarzy, ratowników medycznych, ekspertów ds. balistyki, ekspertów ds. użycia śmiercionośnej broni i do spraw analiz nagrań, psychologów, pracowników socjalnych oraz samego oskarżonego – Jasona Van Dyka. Na podstawie ich zeznań oraz materiału dowodowego, w którym kluczowe okazało się nagranie strzelaniny kamerą umieszczoną na desce rozdzielczej policyjnego radiowozu, uznano go winnym morderstwa drugiego stopnia. Gdy w piątek po południu odczytywano werdykt, demonstranci przygotowywali się do protestów, afroamerykańscy pastorzy powtarzali nawoływania do pokoju, rodzina Laquana apeluje o szacunek dla jego pamięci, a policja odwołuje urlopy i mobilizuje siły na wypadek wybuchu zamieszek. Jednak bez względu na wyrok życie w większości dzielnic na zachód od Western i na południe od Madison będzie toczyć się po staremu. Biali ze zgrozą wystrzegać się będą tych okolic, gdzie poziom ukończenia liceów spada niejednokrotnie poniżej 50 proc., gdzie nastolatki z rozbitych domów wolny czas spędzają na ulicy, gdzie prawie w każdej rodzinie ktoś zginął od kul, a dzieci uczone są od małego, że policja to ich wróg. – Wiesz gdzie jest największy więzienny dziedziniec w Ameryce? – przysłuchuję się rozmowie siedzących za mną mężczyzn. – Zachód i południe Chicago. I nie zmieni tego żaden wyrok. Trudno się z tym nie zgodzić. Joanna Marszałek [email protected]

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama