Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 30 września 2024 02:21
Reklama KD Market
Reklama

Sąd na barykadach

Sąd Najwyższy USA to dość unikalne ciało. Każdy prezydent może do niego mianować dowolnie wybraną osobę, nawet jeśli nominat nie jest prawnikiem i nie ma pojęcia, co to jest konstytucja. Jednak sędzia zatwierdzony do zasiadania w tym gremium dostaje dożywotnie zatrudnienie, które kończy się tylko w trzech przypadkach: śmierci, rezygnacji lub tzw. impeachmentu, czyli usunięcia przez Senat za jakieś poważne przewinienia. Ponieważ w całej historii Stanów Zjednoczonych owo usunięcie zdarzyło się tylko raz, należy zakładać, że Sąd Najwyższy składa się z ludzi, którzy pozostają tam „na zawsze“. W ostatnich tygodniach toczyła się zażarta dyskusja na temat nominacji sędziego Bretta Kavanaugh, która w miarę upływu czasu stała się na wskroś „seksualna“. Jednak z dala od tych dyskusji dzieją się od kilku lat bardzo ważne rzeczy, które pod wieloma względami przeczą dotychczasowej historii Sądu Najwyższego. Tradycyjną rolą tego sądu, jako jednej z trzech instytucji w systemie demokratycznego trójpodziału władzy, było interpretowanie konstytucji w obliczu coraz to nowych problemów i zjawisk. To właśnie ci ludzie – teoretycznie apolityczni, obiektywni i niezwykle wyczuleni na prawo – mają np. decydować o tym, czy druga poprawka do konstytucji, gwarantująca Amerykanom dostęp do broni palnej, jest w zamyśle jej autorów „rozciągalna“ na posiadanie w domach karabinów maszynowych, granatów ręcznych oraz niezwykle niebezpiecznej strzelby półautomatycznej AR-15. Sąd Najwyższy, co by o nim nie powiedzieć, przez bardzo wiele lat podejmował bardzo wyważone decyzje w niezwykle istotnych sprawach. Jednak od pewnego czasu jest to gremium, które zmierza do politycznej marginalizacji, na co składają się dwa zasadnicze powody. Po pierwsze, instytucja ta stała się niezwykle podzielona politycznie, mimo że teoretycznie polityka powinna mieć z sędziowskimi postanowieniami bardzo niewiele wspólnego. Założyciele amerykańskiego państwa wyobrażali sobie, że ta unikalna grupa dziewięciorga ludzi składać się będzie z mędrców, wolnych od jakichkolwiek uprzedzeń i ferujących wyroki wyłącznie na podstawie racjonalnej interpretacji prawa. Obecny główny sędzia Sądu Najwyższego, John Roberts, porównał się w swoim czasie do arbitra sportowego podczas meczu, w czasie którego reguły gry pozostają zawsze te same i tylko czasami potrzebna jest ich nieznaczna interpretacja w spornych sytuacjach. Niestety idea takiego obiektywnego arbitrażu stała się wręcz groteskowa. W 90 proc. spraw większość konserwatywna w sądzie głosuje tak, a mniejszość liberalna inaczej. Tym samym Sąd Najwyższy sam siebie definiuje obecnie w sposób z gruntu fałszywy. Po drugie, ludzie mianowani do Sądu Najwyższego przez ostatnich kilku prezydentów zdradzają coraz bardziej radykalne poglądy – albo lewicowe, albo prawicowe. Wyłomem w tym trendzie było nominowanie przez Baracka Obamę sędziego Mericka Garlanda, który zdradzał niezwykle umiarkowane, centrystyczne poglądy, ale któremu republikanie nie pozwolili nawet na publiczne przesłuchanie w Senacie. Jeszcze nie tak dawno temu każdy nominat do Sądu Najwyższego był oceniany w sposób w miarę rozsądny i niekoniecznie związany z polityką. Dziś jest to niemożliwe. W wyniku postępującego rozkładu tego ciała pojawiają się propozycje, by wprowadzić kadencje urzędowania w tej instytucji, np. 18-letnie. Jednak szanse na zatwierdzenie takiego zapisu są nikłe, a to oznacza niestety, że Sąd Najwyższy nadal będzie się systematycznie zmieniał w instytucję na wskroś polityczną. Andrzej Heyduk Pochodzi z Wielkopolski, choć od dzieciństwa związany z Wrocławiem. W USA od 1983 roku. Z wykształcenia anglista (Uniwersytet Wrocławski), językoznawca (Lancaster University w Anglii) oraz filozof (University of Illinois). Dziennikarz i felietonista od 1972 roku - publikował m. in. w tygodniku "Wprost", miesięczniku "Scena", gazetach wrocławskich, periodyku "East European Journal", mediach polonijnych, dzienniku "Fort Wayne Journal". Autor słownika pt.: "Leksykon angielskiej terminologii komputerowej" (1991) oraz anglojęzycznej powieści pt.: "The Breslau Conspiracy" (2014). fot.MICHAEL REYNOLDS/EPA-EFE/REX/Shutterstock

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama