Kiedy zbliżał się IX Światowy Kongres Rodzin w Dublinie, stawiałem sobie pytanie, czy aby to wydarzenie nie będzie kolejnym celem ataków złego. Tym bardziej, że Irlandią wstrząsnęła już wcześniej fala uderzeniowa licznych skandali dotyczących molestowania seksualnego nieletnich przez duchownych Kościoła, a także całkowita sekularyzacja tego ongiś bardzo katolickiego kraju. Nie ukrywam, że przeczuwałem, że coś się wydarzy, wszak to spotkanie rodzin, pod znamiennym hasłem: „Ewangelia rodziny: radość dla świata”. I stało się. W tę radość uderzyły pioruny, najpierw w postaci okrutnych w fakty raportów z Pensylwanii, a w sam dzień spotkania papieża Franciszka z rodzinami, ogłoszony został tekst „Świadectwa”, byłego nuncjusza apostolskiego w USA, abp. Viganò. Oczywiście jeśli uderzenie owych piorunów było konsekwencją faktów, które prędzej, czy później i tak musiały wyjść na jaw, to cały kontekst tego, w jakim momencie rozpętały burzę, wcale nie jest bez znaczenia.
Tym razem papież Franciszek, trzymający ster Łodzi Piotrowej, stał się celem głównych uderzeń. Kilka dni przed wyjazdem do Irlandii, kiedy wspólnota Kościoła została połamana raportem z Pensylwanii, papież napisał „List do Ludu Bożego” w sprawie tragicznego przestępstwa i grzechu molestowania. Mam wrażenie, że także ze względów, których można się domyślać, tekst tego listu, opublikowany przez Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej w wielu językach świata, nie został należycie upubliczniony, a tym samym przyjęty. A przecież to w nim znalazły się między innymi takie słowa: „Wymiar i wielkość wydarzeń wymaga przyjęcia odpowiedzialności w sposób globalny i wspólnotowy. (…) Dziś jako lud Boży jesteśmy wezwani, by wziąć na siebie ból naszych braci zranionych na ciele i na duszy. (…) Ze wstydem i skruchą, jako wspólnota kościelna, przyznajemy, że nie potrafiliśmy być tam, gdzie powinniśmy być, że nie działaliśmy w porę, rozpoznając rozmiary i powagę szkody spowodowanej w tak wielu ludzkich istnieniach. Zlekceważyliśmy i opuściliśmy maluczkich.”
To nie są słowa pociechy, taniego przeproszenia, przyznania się do winy. To słowa mocne i jednoznaczne, wyrażone w imieniu całej wspólnoty Kościoła. Franciszek potępia „te potworności popełnione przez osoby konsekrowane, duchownych, a także przez tych wszystkich, którzy mieli misję czuwania, oraz grzechy innych osób.” Nie ogranicza się jedynie do duchownych, lecz bardzo słusznie, odnosi je do wszystkich. Wzywa zarazem do postu i pokuty, aby grzech ten został wykorzeniony, a ta piekielna manifestacja zła – pokonana. Dlaczego tak niewiele usłyszeliśmy o słowach papieża? Dlaczego pozostały niejako na marginesie? Oto jest pytanie, które nie tylko się nasuwa, ale które trzeba postawić!
Kilka dni później, już w Dublinie, po spotkaniu z ofiarami nadużyć seksualnych, papież w imieniu Kościoła publicznie wyraził akt skruchy i pokuty, pragnąc „przedstawić Bożemu miłosierdziu te przestępstwa i prosić o przebaczenie każdego z nich”. W tym samym czasie w mocnych słowach abp. Viganò postawił w stan oskarżenia samego papieża Franciszka, zarzucając mu, że nie tylko wiedział o sytuacji wywołanej przestepstwami byłego kardynała McCarricka w USA, ale wręcz krył purpurata, przywracając go do łaski.
Analiz i komentarzy za i przeciw słowom arcybiskupa, będącego przecież wcześniej oficjalnym przedstawicielem i łącznikiem papieża i Stolicy Apostolskiej w Stanach Zjednoczonych, można znaleźć bez liku. Wywołały one naprawdę mocną burzę, która nie tylko podważyła zaufanie do Kościoła katolickiego, ale zapewne wielu odebrała wiarę i nadzieję, pogrążając w beznadziei i totalnym rozbiciu. Oczywiste jest to, że nikt już nie zamierza sprawy zamiatać pod dywan. W kwestii nadużyć i molestowania nieletnich sprawa jest jasna. Jest to przestępstwo największego kalibru i grzech należący do najcięższych. Od lat Kościół katolicki w USA poddaje specjalnemu przeszkoleniu wszystkich duchownych i pracowników, którzy mogą mieć choćby najmniejszy kontakt z nieletnimi. Każdy jest zatem świadomy tego, czym jest to przestępstwo i jakimi sankcjami się kończy.
Jak odnaleźć się jednak w tym całym burzowym galimatiasie, gdzie poziom zaufania spadł do minimum, a jedni zaczęli oskarżać innych, sprowadzając odpowiedzialność głównie do osób o orientacji homoseksualnej, co, według innych jest krzywdzące i nieprawdziwe. Jak odnaleźć się wobec oskarżeń Pasterza Kościoła i lokalnych pasterzy? Gdzie znaleźć punkt odniesienia, skoro, uderzając pasterza, chce się doprowadzić do rozproszenia stada? Na pewno trzeba dokładnie zbadać, czy wszystkie zarzuty wysunięte przez arcybiskupa są prawdziwe, czy nie. Jeden z amerykańskich biskupów, Donald Hying, w video-informacji do diecezjan zachęca i prosi, by nie tracili nadziei, ale jeszcze bardziej powierzyli się Jezusowi Chrystusowi i Jego misji. Ci, którzy dopuścili się przestępstw molestowania lub ukrywali je, muszą zostać sprawiedliwie osadzeni, jednak Kościół i jego misja jest dużo większa i znaczy więcej niż ograniczenie się do tych bolesnych spraw. Wszystkie dobre dzieła prowadzone w duchu Ewangelii mają swój piękny sens i nie wolno z nich rezygnować. A każdy ma prawo, by przyjść i porozmawiać o tym, czego doświadcza i co dzieje się w nim pod wpływem tych wszystkich bolesnych faktów.
Jest burza, mocna i gwałtowna. Wierzę jednak, że oczyści ona atmosferę na dobre. I wyjdzie znowu słońce prawdy, którą jest Jezus Chrystus Zmartwychwstały.
ks. Łukasz Kleczka
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Od lipca 2018 r. wikariusz w parafii św. Jana Pawła II w Bayonne, w New Jersey.
fot.Pixabay.com
Reklama