Wśród szeregu honorowych uchwał, dyskusji na temat osobistych urządzeń alarmowych dla pracowników hoteli i dodatkowych funduszy na odszkodowania dla ofiar nadużyć policji, 27 czerwca pod obrady chicagowskiej rady miejskiej trafił osobliwy projekt – zniesienia zakazu wyścigów gołębi pocztowych w Chicago. Projekt wniesiony został przez radnego Gilberta Villegasa (36. okręg) z w odpowiedzi na… wysiłki i prośby wyborców polskiego pochodzenia, będących miłośnikami tego sportu.
Jeżeli pierwszy raz słyszysz o tym, że wyścigi gołębi pocztowych mają głębokie korzenie w polskiej tradycji, nie jesteś sam. Zaczęliśmy więc od małej sondy wśród naszych czytelników. Wśród blisko 50 głosów ponad 61 proc. opowiedziało się za przywróceniem wyścigów gołębi pocztowych w Chicago, 39 głosów było przeciw. Jeszcze więcej odpowiedzi przyniósł telefon do biura radnego Villegasa, który zapewnił, że choć temat gołębi pocztowych w mieście do niedawna był mu zupełnie obcy, zapoznali go z nim entuzjastyczni hodowcy gołębi z Polski i Europy, gdzie ten „historyczny sport” cieszy się „dużym uznaniem”.
Kim są więc entuzjastyczni propagatorzy historycznego polskiego sportu? Projekt rozporządzenia pomógł nakreślić Adam Hajduga, prezes klubu gołębi pocztowych Lakeview obejmującego północne rejony Chicago, choć jak twierdzi Andy Waclaw, prezes Greater Chicago Combine Inc. zrzeszającego cztery chicagowskie kluby, o zniesienie zakazu wyścigów gołębi lokalne organizacje hodowców gołębi zabiegają u chicagowskich radnych już od lat.
Gołąb jak hart
– Największy problem jest w tym, że ludzie mylą gołębie pocztowe z miejskimi gołębiami ulicznymi. Tymczasem nasze wyczynowe gołębie pocztowe to harty, podczas gdy te miejskie gołębie spod mostu to zwykłe kundle – tłumaczy prezes Adam Hajduga. – Choć dla laika nasz gołąb swoim wyglądem przypomina ulicznego, nie potrafi sam znaleźć pożywienia, jest przyzwyczajony do karmy i lata tylko dwie godziny dziennie, po czym trzymany jest w zamknięciu.
Zakaz hodowania i wyścigów gołębi w obszarach rezydencyjnych miasta wprowadzono w 2004 r. po mnożących się skargach na nieczystości powodowane przez gołębie. – Tymczasem gołębie pocztowe praktycznie nie załatwiają się na zewnątrz, ponieważ większość czasu spędzają w klatkach. A więc skargi dotyczące brudzenia przez gołębie pocztowe są niezasadne – przekonuje Hajduga.
– Czy dzikie konie chodzące po plaży można porównać do koni biorących udział w wyścigach Kentucky Derby? Tak samo jest z naszymi gołębiami – uzupełnia Andy Waclaw. – Nasze gołębie mają stałą opiekę, dostają szczepionki przeciw chorobom, witaminy. – To zawodnicy i jak każdy zawodnik biorący udział w wyścigach muszą być zadbane, przygotowane, wytrenowane, odżywione – dodaje Hajduga.
Gołębie derby
Na czym polegają wyścigi gołębi? – Wszystko zaczyna się od rejestracji – tłumaczy Waclaw. W sobotę wieczorem hodowcy przyjeżdżają do klubu nadawać swoje gołębie na lot. Każdy ptak musi mieć elektroniczną obrączkę na nogę, która jest rejestrowana w komputerze. Trzeba też mieć specjalny zegar i antenę. Po zeskanowaniu gołębie zamykane są w klatkach i wkładane do specjalnie przystosowanej ciężarówki. Ciężarówka zbiera ptaki-zawodników ze wszystkich czterech klubów. Następnie wywożone są one na ustalony dystans – od 100 do 300 mil. Klatki są tak zaprojektowane, że otwierają się wszystkie jednocześnie – wówczas 2-3 tys. podniebnych sportowców rozpoczyna lot do swoich gołębników.
Gołąb leci tylko w jednym kierunku – do swojego domu. Ptaki mają wewnętrzny system nawigacji, który dla nauki nadal pozostaje tajemnicą. Te inteligentne stworzenia potrafią bezbłędnie odnaleźć swoje domy. Niektórzy naukowcy wierzą, że wykorzystują do tego celu pole magnetyczne Ziemi.
Gdy gołąb dolatuje do swojego gołębnika, czyli do wyliczonych dla każdego domu współrzędnych GPS, połączony ze specjalną anteną zegar z dokładnością co do setnych sekundy odmierza czas ptaków, a komputer typuje zwycięzców. Sporym czynnikiem przyczyniającym się do sukcesu ptaków jest wiatr. – Przy sprzyjającym wietrze gołąb może lecieć ze średnią prędkością 90 mil na godzinę non stop przez 300 mil – twierdzi Waclaw. Dalsze dystanse dla starszych gołębi sięgają 350 mil, z Iowa, a najdalej ptaki startują z Nebraski i są w stanie przelecieć nawet do 500 mil w ciągu 10 godzin.
Cenna zguba?
Może się zdarzyć, że zawodnik się zgubi. Zagubione, porzucone ptaki, które nie potrafią przetrwać na wolności to jeden z argumentów przeciwników wyścigów i obrońców zwierząt. Dlatego propozycji zniesienia zakazu sprzeciwia się m.in. organizacja Chicago Bird Collision Monitors (CBCM), która zajmuje się ratowaniem rannych ptaków w Wietrznym Mieście. Rokrocznie otrzymuje ona setki telefonów z prośbą o uratowanie rannych, zaobrączkowanych ptaków – podobnych do tych używanych w wyścigach. Ich zdaniem, jeżeli rozporządzenie wejdzie w życie, organizacja będzie jeszcze bardziej nadwyrężona, a ptaki będą cierpiały.
Dla Hajdugi sprawa jest prosta: – Każdy gołąb ma obrączkę ze swoim rodowodem. Właściciela ptaka można łatwo odnaleźć na stronie internetowej Amerykańskiej Unii Gołębi Pocztowych (American Racing Pigeon Union, AU, pigeon.org). W razie potrzeby jedziemy i odbieramy ptaka. Hajduga przyznaje, że po jednego zagubionego gołębia pojechał 150 mil. – Jak coś się robi z pasji, wkłada się w to jak najwięcej serca.
Obaj prezesi nie wykluczają jednak, że wśród hodowców „zdarzają się patologie”, lecz ich zdaniem to tylko niewielki ułamek prawdziwych miłośników gołębi. – Moje gołębie latają 2-3 godziny dziennie i wracają do domu. One lecą, bo chcą. Nie uważam, żeby to było okrutne – twierdzi Waclaw. – Szanujący się hodowcy należą do AU, mamy swoje zebrania, prawa i przepisy dotyczące traktowania zwierząt. Rozumiem przeciwników wyścigów, lecz moim zdaniem te organizacje są za bardzo sponsorowane.
Gołębi półświatek
– Ten zakaz zaczął się tak naprawdę od konfliktu Polaka z Belmont/Central z sąsiadem Amerykaninem. Facet hodował gołębie, lecz nie żył dobrze ze swoim sąsiadem. A tak się złożyło, że ten sąsiad był kolegą ze szkolnej ławy miejscowego radnego. Wprowadzili zakaz i tyle. – ubolewa Hajduga. Chicagowskie kluby, w których dominują Polacy, od lat walczą o zniesienie zakazu – wysyłają listy do radnych, filmy i materiały edukacyjne dotyczące historycznego sportu. W dotarciu do radnego Villegasa pomógł polskojęzyczny personel jego biura. W 36. okręgu wyborczym, obejmującym m.in. dzielnice Portage Park, Galewood i Belmont-Cragin, wyborcy o polskich korzeniach stanowią około 11 procent mieszkańców. W miłośnikach gołębi odżyła nadzieja.
– Prawda jest taka, że wbrew zakazowi wielu ludzi trzyma gołębie w Chicago. Jest to nielegalne, lecz ciężko się z tego wyleczyć. To trochę jak nałóg… – mówi Hajduga, który sam jest mieszkańcem Franklin Park i właścicielem 60-80 gołębi. – W „gołębim półświatku” jest naprawdę dużo ludzi. Przeważają Polacy, lecz są również Latynosi, Chorwaci, Rumuni i Amerykanie.
Kluby w rejonie Chicago istniały od lat. Według Waclawa w latach 60. i 70. w samym Chicago było 300-400 hodowców. Chicagowski kombinat dba o to, by na loty nadawano nie więcej niż 30 gołębi. Ma to zapobiec problemom z władzami, a także skargom sąsiadów.
Choć zdaniem moich rozmówców wyścigi gołębi są popularne w różnych krajach Europy, Polska jest jedynym krajem, gdzie sport ten się rozwija, a liczba jego amatorów rośnie. – Od czasów internetu ptaki również nabrały wartości. Najdroższy gołąb sprzedał się za 400 tys. euro – mówi Waclaw.
Wyścigowe za i przeciw
Zniesienie zakazu pozwoli zdaniem prezesów na wyjście sportu z podziemi i możliwość jego lepszej kontroli. Rozporządzenie zezwala chicagowskim hodowcom na posiadanie optymalnej liczby 60 ptaków. Projekt zakłada również obowiązek rejestracji każdego gołębia w krajowej organizacji i certyfikaty dla gołębników, mające zapewnić ptakom odpowiednie warunki sanitarne i przestrzenne. Tymczasem przeciwnicy wyścigów z CBCM pracują nad wzmocnieniem opozycji wobec zniesienia zakazu.
– To tylko projekt – uspokaja radny Villegas zarówno entuzjastów, jak i oponentów. – Każdy będzie miał możliwość wyrazić swoją opinię podczas przesłuchań, które odbędą się w radzie miejskiej w sierpniu lub wrześniu. Warto dodać, że sponsorami rozporządzenia jest dwóch innych radnych z północno-zachodnich rejonów, Ariel Reboyras (30. okręg miejski) oraz Nick Sposato (38. okręg).
Chicago jest w gruncie rzeczy jedynym dużym miastem amerykańskim, które wprowadziło zakaz wyścigów gołębi pocztowych. A przecież, jak argumentują miłośnicy sportu, historia gołębi pocztowych sięga tysięcy lat. Ptaki wykorzystywano jako posłańców przekazujących informacje o zwycięzcach starożytnych igrzysk olimpijskich. W czasach wojny doręczając wiadomości uratowały życie tysięcy żołnierzy. Kto nie słyszał historii słynnego gołębia Cher Ami, który zasłużył sobie na francuskie odznaczenie państwowe? A słynny gołąb G.I. Joe, który w 1943 r. doręczył wiadomość w ciągu 20 minut i tym samym powstrzymał atak bombowców? To nie wszysttko, jeszcze do 2002 r. policja w Indiach używała gołębi do komunikacji kryzysowej w przypadku katastrof…
Dlatego entuzjaści historycznego sportu mają nadzieję, że zakaz wyścigów przeminie z wiatrem i Chicago nie będzie dłużej podcinać im skrzydeł.
Joanna Marszałek
[email protected]
Zdjęcia: arch.Andy Waclawa
Reklama