Brytyjskie media skrytykowały we wtorek londyńską straż pożarną, omawiając wskazane przez ekspertów błędy, jakich dopuściła się w czasie akcji ratunkowej w wieżowcu Grenfell Tower w czerwcu ub.r., w którym zginęły 72 osoby. "To decydowało o życiu i śmierci" - oceniły.
"Telegraph" poświęcił poniedziałkowemu posiedzeniu komisji śledczej w sprawie pożaru w Grenfell Tower niemal całą pierwszą stronę, zadając pytanie: "Dlaczego mieszkańcom nie powiedziano, żeby wyszli?".
Gazeta zwróciła szczególną uwagę na zarzuty w sprawie prowadzenie akcji w pierwszych godzinach od wybuchu ognia, podkreślając, że gdyby wcześniej zrezygnowano z kontrowersyjnej zasady pozostawania w mieszkaniu i czekania na ratunek, mogłoby to uratować większą liczbę osób.
Według obowiązujących w Wielkiej Brytanii procedur przeciwpożarowych dla podobnych budynków najbezpieczniejszym rozwiązaniem jest pozostanie za ognioodpornymi drzwiami do mieszkania i czekanie na ratunek straży pożarnej. "Telegraph" podkreślił jednak, że przez blisko dwie godziny od przyjazdu na miejsce pierwszych wozów strażackich - mimo widocznie postępującego pożaru - możliwe było bezpieczne przeprowadzenie ewakuacji budynku, ale nie zdecydowano się na ten krok. Aż 187 osób - 64 proc. mieszkańców wieżowca - zdecydowało się na samodzielne opuszczenie budynku wbrew instrukcjom strażaków.
Wśród błędów wymienionych przez ekspertów podczas posiedzenia komisji śledczej wskazano m.in. na czterokrotną zmianę dowódcy akcji, co mogło spotęgować chaos decyzyjny. Wcześniej media zwracały także uwagę na brak odpowiedniego wyposażenia do akcji gaśniczych w wysokościowcach, a także problemy z łącznością.
Jednocześnie autorzy analiz dla komisji zwrócili uwagę na błędy popełnione przy remoncie budynku, w tym instalację wielu łatwopalnych elementów elewacji, a także na "kulturę niespełniania podstawowych przepisów przeciwpożarowych". Mieszkańcy Grenfell Tower przez lata ostrzegali, że zarządzające wieżowcem władze dzielnicy Kensington & Chelsea nie wywiązują się z obowiązków administracyjnych.
Z kolei dziennik "The Times" zaznaczył, że śledczy wciąż nie byli w stanie ustalić dokładnej przyczyny pożaru, wskazując na to, że poziom zniszczeń w kuchni mieszkania nr 16 nie pozwala na identyfikację wszystkich przedmiotów. Wstępnie potwierdzono jednak, że ogień wydostał się przez okno na zewnętrzną elewację budynku, a następnie powrócił do mieszkania przez drugie okno, doprowadzając do jednoczesnego rozprzestrzeniania się pożaru wewnątrz i na zewnątrz budynku.
Prace komisji śledczej ds. Grenfell Tower rozpoczęły się w ubiegłym miesiącu. Przez pierwsze siedem dni mieszkańcy mogli opowiadać o swoich doświadczeniach tragicznej nocy z 13 na 14 czerwca ub.r., gdy w pożarze 24-piętrowego wieżowca zginęły 72 osoby. Obecnie śledczy pod przewodnictwem byłego sędziego sądu apelacyjnego Martina Moore-Bicka próbują ustalić stan faktyczny i przebieg podejmowanych decyzji - nie tylko feralnej nocy, ale także w procesie zarządzania apartamentowcem, jego remontu i przygotowania procedur przeciwpożarowych.
Pożar Grenfell Tower był najpoważniejszym incydentem dotyczącym domu mieszkalnego w powojennej historii Wielkiej Brytanii i wzbudził publiczną dyskusję na temat standardu mieszkalnictwa socjalnego w kraju.
Równolegle do pracy komisji śledczej prowadzone jest śledztwo kryminalne dotyczące możliwości postawienia zarzutów osobom lub organizacjom związanym z zarządzaniem budynkiem.
Z Londynu Jakub Krupa (PAP)
fot.ANDY RAIN/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama