To była dla mnie zdecydowanie najważniejsza podróż w życiu. Chrześcijanie od samego początku pielgrzymowali do miejsc świętych związanych z ziemskim życiem Jezusa Chrystusa. Już sama świadomość miejsca, w którym się znajduję, budziła we mnie radość i szczęście oraz poczucie, że oto jestem tutaj, gdzie rozpoczęło się coś, w czym aktywnie uczestniczę, czyli misja, zapoczątkowana przez Kogoś bardzo mi bliskiego. Poczułem, że jestem w miejscu mojej identyfikacji, gdyż mój kod genetyczny jest od zawsze chrześcijański, to znaczy związany z Chrystusem.
Te myśli i uczucia koncentrowały moją uwagę tak bardzo, że świat wokół jakby przestał być ważny, żeby marnować czas na zajmowanie się czymś, co często nie jest tak istotne, na jakie wygląda. Wszak dobre przeżywanie życia wiary zmienia optykę patrzenia na całą rzeczywistość.
Ziemia Święta słusznie jest nazywana „Piątą Ewangelią”. Ktoś, kto na niej stanie i chociaż trochę pozna jej geografię i klimat, zupełnie inaczej będzie czytał Biblię. Więcej, zapragnie jak najszybciej otworzyć ją i czytać. Od tej pory widzi to, co czyta. Widzi i czuje wszystkimi zmysłami, a wiele biblijnych fragmentów staje się jaśniejsze i prostsze. Po powrocie z miejsc świętych zacząłem także tworzyć biblioteczkę lektur. Pośród nich znajdzie się jeden i drugi dobry przewodnik, pisany przez biblistę od strony naukowej oraz przez archeologa biblijnego. A zaraz obok kilka książek – opisów i świadectw osób, które dobrze przeżyły swoje pielgrzymowanie. Jest też wgląd w historię, wszak biografia Izraela i Palestyny, naznaczona walkami i przemianami kulturowymi, jest nie tylko ciekawa sama w sobie, ale też daje mądry ogląd na całość. Oczywiście wspomniana biblioteczka nie ma być ozdobą pokoju, ale zaproszeniem do intensywnego wczytywania się, aby lepiej rozumieć i żyć Pismem Świętym.
A w nim chodzi o spotkanie z konkretną Osobą. Jest nią Jezus z Nazaretu, postać jak najbardziej historyczna, która nie tylko była, ale jest Bogiem-człowiekiem. Od spotkania z Nim, bardzo osobistego, rozpoczyna się jedyna i niepowtarzalna historia życia chrześcijańskiego, które jest tak bardzo moim. Ono prowadzi poprzez konkretnego człowieka, który żyje obok mnie, albo z którym żyję pod jednym dachem, albo zupełnie przypadkowo spotykanym kimś, kto będąc człowiekiem jak ja, nie jest zupełnie mi obcym. Ewangelia uczy mnie relacji, która dochodzi także do mnie samego i spotkania ze sobą, aby w końcu otworzyć mnie bardziej na Boga, dzięki któremu żyję, poruszam się i jestem.
Moje pielgrzymowanie było prawdziwym pochłanianiem rzeczywistości, w której się znalazłem. Setki robionych zdjęć nigdy tego nie oddadzą, ale są dowodem na to, że Ziemi Świętej się nie zwiedza, ale się ją przeżywa i przechodzi. Sama Jerozolima, święte miasto, jest tak bogate w miejsca przeżywania, że można by tu spędzić nie tylko wiele dni i miesięcy, ale lat, wciąż poznając i idąc w głąb historii, którą nazywamy historią zbawienia. Gwar i hałas codzienności pozwoliły mi doświadczyć tego, co 2000 lat temu działo się, kiedy Jezus z krzyżem szedł tymi uliczkami na Golgotę, gdzie został ukrzyżowany. Zrozumiałe stało się dla mnie, że wielu ludzi zupełnie nie zauważyło tego, że prowadzą jakiegoś młodego skazańca na śmierć. Wszak było to dość powszechne. Gdyby nie opisane przez ewangelistę „rozdarcie zasłony niebieskiej” i różne inne nadprzyrodzone zjawiska, nikt by się nawet nie zatrzymał wobec tego, co się działo. I w rzeczy samej jest tak do dzisiaj. Bliskość Golgoty od grobu, gdzie uczniowie złożyli ciało swego Pana, dała mi możliwość przeżycia tych chwil, kiedy zdjęte z krzyża ciało z największym szacunkiem pochowano w wykutym w skale grobie. To tam, w tym samym miejscu, które jest prawdziwym świadkiem zmartwychwstania, mogłem wraz z przyjaciółmi, kapłanami, sprawować mszę świętą o godzinie 5.30. To była prawdziwa „rezurekcja”. Tak! Potwierdzam! Grób jest pusty! Wychodząc z niego, po zakończonej mszy świętej, dołączyłem do grona świadków. On żyje! To także wiem, gdyż tego naprawdę doświadczam, jeśli tylko zmienię optykę patrzenia i potrafię patrzeć głębiej.
Ile mógłbym pisać o wizycie w Nazarecie, gdzie „Słowo Ciałem się stało”, w Betlejem, gdzie się narodził i gdzie w miejscu żłobka sprawowaliśmy także pełną wzruszenia i przeżycia mszę świętą. A jak opisać zieleń i piękno Galilei, jeziora Genezaret, czy też czas spędzony w Kafarnaum i innych miejscach? Tam trzeba być, jeśli się uda, i to nie jeden raz, ale więcej. Tam chce się wracać, jak do domu.
ks. Łukasz Kleczka
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. Od 2011 roku przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana.
Na zdjęciu: Panorama Nazaretu fot.Wikipedia
Reklama