Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 11:53
Reklama KD Market

Kalendarze

Każdego roku czymś dla mnie ważnym jest zakup kalendarzy. Od lat kupuję trzy. Może to kogoś zdziwić, ale tak jest, bo każdy czemuś służy. I chociaż żyjemy w dobie elektronicznych kalendarzy, to jednak w tej kwestii jestem bardzo tradycyjny. Lubię mieć kalendarz, w którym zapisuję zaplanowane spotkania, sprawy i zajęcia. Taki niewielki, kieszonkowy. Drugi to kalendarz w formie książkowej. U dołu białej stronicy jakaś myśl, perełka na każdy dzień, sporo miejsca na notatki. Czasami robię w nim zapiski, jak w dzienniku pokładowym, takie bardzo moje i dla samego siebie. Przed laty pisałem bloga, to była moja anonimowa, wirtualna forma podzielenia się refleksjami nad życiem, płynącymi z obserwacji. Później pojawił się Facebook, a dziś powrót do tradycji. Mam taką potrzebę, by wypowiadać to, co myślę i czuję, to pewna forma komunikacji z samym sobą, próba uchwycenia myśli.

I w końcu kalendarz ścienny. Każdy miesiąc cieszy oko jakąś ładną fotografią. A ponieważ wisi przede mną, nad biurkiem, mogę patrzeć na nią przez okrągły miesiąc. Każdego roku mam swoisty dylemat, jaki kalendarz wybrać. Jest ich zatrzęsienie, na wiele miesięcy przed nowym rokiem. Nie ukrywam, że jestem nieco wybredny w wyborze tego szczególnego, na cały rok. Cieszę się, że tym razem cierpliwie doczekałem do końca roku. To właśnie dzisiaj „Dziennik Związkowy” oferuje swoim czytelnikom naprawdę piękny kalendarz. To on będzie zdobił moje biurko, bo jest bardzo szczególny. Na setną rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę, która przypada w 2018 roku, kalendarz łączy w sobie „nova et vetera”, czyli nowe ze starym, jak klamry historii, pomiędzy rokiem wyzwolenia a dzisiaj. Urocze są fotografie, na których dzieje się współczesność, a w tle patrzy na nią historia sprzed stu lat. Jak dwie przenikające się rzeczywistości, przypominające o tym, że dziś jest wpisane i osadzone w historii. Okładka „Dziennika Związkowego” z dnia 11 listopada 1918 roku informuje o tym, że „Polska wolna!”. A przecież całe emigracyjne pokolenie opuszczało Ojczyznę, której nie było na mapach świata. Ludzie żyli tęsknotą, ze świadomością, że prawdopodobnie nigdy już tam nie wrócą. To był czas budowania Chicago, tego polskiego także. Chicagowskie katedry, polskie szkoły, organizacje kulturalne i tawerny. Największa polska społeczność poza krajem.

Cieszę się tegorocznym ściennym kalendarzem. Jest taki bardzo nasz, tutejszy. Podobnie jak dwa lata temu, kiedy przybliżał polskie miejsca w Chicago, często mijane bez świadomości, jaka jest ich historia, dzisiaj wpisuje zabiegane życie Polaka emigranta w historię sprzed stu lat. To pigułka z lekcji historii. Dobra i potrzebna. Dodatkowym walorem kalendarza jest spis imienin, które my, Polacy, przyzwyczailiśmy się celebrować, a także polskie i amerykańskie święta i rocznice. Dzięki temu codzienne spojrzenie na kalendarzową kratkę pozwala przypomnieć sobie osoby i daty, którym może warto przesłać dobre słowo.

Chociaż Piotr Szczepanik śpiewał o tym, żeby „spalić żółte kalendarze”, to osobiście nie potrafię tego zrobić. Może i jestem zbyt sentymentalny, ale przecież te kalendarze to także moja konkretna historia, moje życie. Poszczególne lata ze swoimi zapiskami, podkreśleniami, wykrzyknikami dokumentują poszczególne etapy życia, pisząc autobiografię. Może przyjdzie kiedyś czas, by spalić te kalendarze, zabierając ze sobą na tamten świat to, co takie bardzo osobiste i moje. Może się nie zdąży i ktoś przechwyci tę historię, wybierając z niej tylko te dobre rzeczy i chwile. Któż to wie? Warto jednak pisać historię i przekazywać ją kolejnym pokoleniom, żeby nie czuły się pozbawione korzeni i tożsamości.

Z wieloma pytaniami zawieszam kalendarz na mojej ścianie i rozpoczynam zapiski. Nikt nie wie, jaki będzie ten nowy rok. Jest jednak nadzieja, że będzie dobry i coraz lepszy, i dla mnie, i dla Ciebie, i dla świata. Zatem do siego i szczęśliwego 2018!

ks. Łukasz Kleczka

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. Od 2011 roku przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama