Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 11:29
Reklama KD Market
Krótki był tegoroczny adwent. Zaledwie trzy tygodnie, a to dlatego, że 24 grudnia przypada w tym roku w niedzielę. Szybko jakoś wszystko minęło, jak zresztą całe życie umyka z roku na rok coraz szybciej. Pośpiech charakteryzuje nasze czasy. I niestety mam wrażenie, że z tego powodu sprawy istotne są pomijane albo traktowane po łebkach, trochę tak jak przeglądane nagłówki gazet i internetowych postów, bez specjalnego wchodzenia w treść. A szkoda, bo umyka coś ważnego, głębia przesłania, która odsłania się dopiero wtedy, kiedy się nad nią zatrzyma i zastanowi. Przez wiele lat taki był dla mnie adwent. Mierzony wczesno-rannymi mszami roratnimi, zapalaniem lampionu, słodkim kalendarzem i ogólnie oczekiwaniem na ten wyjątkowy wieczór w roku.

Wigilia. Łacińskie słowo oznaczające „czuwanie”, „straż”, poprzedzające uroczysty, świąteczny dzień. To czuwanie oznacza bezsenną noc, która rozpoczyna się z chwilą pojawienia się pierwszej gwiazdki na niebie. A zanim się ją wypatruje, jest postny dzień, bez mięsa i objadania się. Zapachy z kuchni kuszą niemożebnie, ale nie wolno przeszkadzać kucharzom. Może dlatego to miało sens, że dopiero tego dnia stroiło się choinkę, nakrywało uroczyście stół, znosiło prezenty schowane wcześniej w miejscach niedostępnych dla ciekawskich dzieci. W moim domu mamy bożonarodzeniową szopkę, bardzo stare figurki, które ustawialiśmy obok choinki. Zanim zaczęła się wieczerza, była kąpiel i wkładało się świąteczne ubranie. I w końcu ten długo wyczekiwany moment. Pierwsza gwiazdka na niebie, rodzina przy stole, głowa rodziny zapala świecę i czytamy fragment Ewangelii według św. Łukasza, będącej opisem narodzenia Pana Jezusa w Betlejem. Jeszcze śpiew kolędy „Wśród nocnej ciszy” albo „Bóg się rodzi” i opłatek. Łamanie chleba, białego, czystego, szczerego. Bardzo indywidualne słowa do każdego z osobna. Idealnie, kiedy zbudowane są na tych dwóch magicznych „przepraszam” i „dziękuję”. Bo chociaż „zdrowie najważniejsze”, jak to najczęściej mówimy, to przecież ważniejsza jest tak naprawdę miłość, to bycie ze sobą, radość wspólnego życia, wdzięczność za wszystko. A słowo „przepraszam” kruszy narastające warstwy nieporozumień i konfliktów, które zamykają i oddalają ludzi od siebie. To dlatego czasami pojawiają się łzy wzruszenia i radości.

Wigilijny stół jest inny, bardzo wyjątkowy, choć tak naprawdę prosty. Jest na nim także jedno miejsce dla nieznajomego człowieka, który tego wieczoru może niespodziewanie zapukać do drzwi naszego domu. Skoro tej nocy nawet zwierzęta mówią ludzkim głosem, to co dopiero człowiek do człowieka? Taki ludzki gest otwarcia na drugiego, potrzebującego, bez pytania kim jest i czy ma przy sobie dokument tożsamości. Jest człowiekiem, to jest jego tożsamość. Prostota wigilijnego stołu nie wyraża się w zastawie, ale w tym, że wszystkie potrawy są proste, biorą się z bardzo zwyczajnego, skromnego, biednego wręcz czasem życia ludzi. To dlatego każdy region Polski ma swoje wigilijne potrawy. Dopiero kiedy się o nich rozmawia widać, jaki koloryt i bogactwo ma nasza tradycja i kultura. Chyba najbardziej powszechny jest karp. Choć przygotowywany w różny sposób, to jednak ten błotnisty i drobno ościsty karp musi być. A później to już cała sztuka, tradycyjna i bardzo smaczna, choć dzieci miewają długo problemy z zaakceptowaniem wigilijnych smaków, które tego wieczoru wypierają pizzę i fast foody. Potraw powinno być dwanaście, tyle, ile pokoleń Izraela i apostołów Pana Jezusa.

Najbardziej energetyzujący moment, do którego ponaglają i tak długo już trwającą wieczerzę niecierpliwe dzieci, to otwieranie prezentów. Taki miły gest. Nie musi być drogi, wyszukany. Wystarczy coś niewielkiego, ale osobistego. Liczy się pamięć i trafienie do serca osoby, której prezent przygotowujemy. I wzajemność, ona też jest ważna. Te prezentowe chwile trwają długo, są radosne i szczęśliwe. Czy towarzyszy im jeszcze śpiew kolęd i pastorałek? Pamiętam, jak mój dziadek śpiewał wszystkie zwrotki, często z pamięci, choć w domu jest stara książeczka kolęd i pastorałek.

Czas mijał szybko i uroczyście, aby w końcu pójść na pasterkę do kościoła. Msza o północy obwieszcza światu, że się narodził Jezus Chrystus Zbawiciel. Jest radość, pokój i miłość, podobna do tej, która towarzyszy narodzinom oczekiwanego dziecka. W górach po pasterce kawalerowie idą „na podłazy”, do dziewczyn, składając życzenia: „Na scyńście, na zdrowie / Na to Boże Narodzenie / Coby Wam się darzyło / Syćko dobrze rodziło”. I ludzie składają sobie życzenia, świętując. I świat jest jakiś inny, lepszy. Oby klimat wigilii trwał cały rok!

ks. Łukasz Kleczka

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. Od 2011 roku przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana.

fot.Pixabay.com
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama