Na prawo od poglądów Roya Moore'a jest już tylko ściana, albo Stephen Bannon i ponura otchłań otwartego rasizmu, nienawiści do islamu i niczym nieskrępowanej homofobii. Polityk od początku swojej kariery znany jest z radykalnych poglądów. Twierdzi, że homoseksualizm powinien zostać zakazany, ewolucja jest lewackim wymysłem, a w Kongresie nie powinni zasiadać wyznawcy islamu. Takie poglądy w Alabamie nie są niczym wyjątkowym i bynajmniej nie szokują. Większość wyborców w Alabamie to ewangeliccy konserwatyści, którzy tłumnie zagłosowali nieco ponad rok temu na Donalda Trumpa, zapewniając mu w tym stanie miażdżące 28-punktowe zwycięstwo nad Hillary Clinton.
Nie dziwi zatem, że Moore podczas swojej kampanii wyborczej w wyborach uzupełniających do Senatu postawił na wysokie ultrakonserwatywne C i pokonał w prawyborach swojego nieco bardziej umiarkowanego kolegę Luthera Strange'a. Kłopoty polityka zaczęły się 16 listopada, kiedy w mediach pojawiły się szokujące oskarżenia o molestowanie seksualne. Jako pierwsza na łamach „Washington Post” wystąpiła Leigh Cofman, która opowiedziała, jak Roy Moore molestował ją seksualnie w 1979 roku, kiedy miał 32 lata, a ona zaledwie 14. Z podobnymi zarzutami wystąpiło wkrótce kolejnych kilka kobiet. Wśród oskarżających Moore'a znalazła się Beverly Young Nelson, która oskarżyła Roya Moore'a o molestowanie i zmuszanie siłą do kontaktów seksualnych, kiedy miała 15 i 16 lat. Moore był wtedy prokuratorem okręgowym i miał powiedzieć nastolatce, że „jest tylko dzieckiem i jeśli powie komukolwiek o kontaktach seksualnych, to i tak nikt jej nie uwierzy”.
Roy Moore od samego początku kategorycznie zaprzeczał oskarżeniom, nazywając je sfabrykowanymi oszczerstwami wysuwanymi z pobudek politycznych. Ale mało kto uwierzył w deklarowaną przez polityka niewinność. Lider republikańskiej większości w Senacie, Mitch McConnell, wezwał Moore'a do zrezygnowania z ubiegania się o fotel senatora. W podobnym tonie wypowiedział się republikański marszałek Izby Reprezentantów Paul Ryan, a nawet wiceprezydent Mike Pence, który stwierdził, że jeśli zarzuty okażą się prawdziwe, Moore nie powinien zostać senatorem. Przeciwko startowi Moore'a w wyborach opowiedzieli się zatem czołowi republikańscy gracze, a wielu szeregowych republikańskich polityków otwarcie się od niego odcięło.
Donald Trump początkowo strategicznie milczał w sprawie oskarżanego o pedofilię kandydata, by w końcu dać mu swoje gorące poparcie. Trump, choć w prawyborach poparł kontrkandydata Moore'a – Luthera Strange'a, postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Wszak na szali leżała chwiejna przewaga republikanów w Senacie, gdzie do legislacyjnego przeforsowania prezydenckich obietnic wyborczych potrzebny jest każdy głos.
Trudno w Stanach Zjednoczonych o bardziej konserwatywny stan niż Alabama. Od 25 lat wyścigu o fotel senatora nie wygrał tam żaden demokrata. Aż do wtorku, 12 grudnia"
Prezydent ogłosił, że głęboko wierzy w niewinność Roya Moore'a, ponieważ... ten go o niej zapewnił. „Głosujcie na Roya Moore'a” – napisał Trump na Twitterze, a mieszkańcy Alabamy otrzymywali telefony z nagranym głosem prezydenta, który zachęcał do oddania głosu na kontrowersyjnego polityka.
Prezydent liczył na to, że oskarżenia o molestowanie seksualne nie będą miały w Alabamie wpływu na decyzje wyborców. Zarzuty, choć nie aż tego kalibru, bo nie dotyczące pedofilii, nie przeszkodziły przecież Trumpowi wygrać w cuglach w Alabamie zaledwie rok wcześniej. Poparł więc Moore'a ignorując ostrzeżenia swoich najbliższych doradców. Trump dał się ponownie uwieść retoryce Stephena Bannona, który choć oficjalnie został usunięty ze stanowiska strategicznego doradcy prezydenta, wciąż ma ogromny wpływ na podejmowane przez niego decyzje. To właśnie Bannon, który poszedł na wojnę z republikańskim establishmentem, jest uważany za autora politycznego eksperymentu, jakim niewątpliwie było poparcie Roya Moore'a przez Donalda Trumpa.
Trudno w Stanach Zjednoczonych o bardziej konserwatywny stan niż Alabama. Od 25 lat wyścigu o fotel senatora nie wygrał tam żaden demokrata. Aż do wtorku, 12 grudnia, kiedy to Doug Jones pokonał Roya Moore'a zdobywając 49,9 procent głosów, o 1,5 procenta więcej niż republikański kandydat. To niewielka różnica, ale wystarczająca, by nie zarządzać ponownego liczenia głosów.
Zwycięstwo demokraty w ultrakonserwatywnym stanie nie byłoby oczywiście możliwe bez oskarżeń o pedofilię jego przeciwnika, ale analiza demograficzna głosującego przeciwko Moore'owi elektoratu wskazuje, że prezydenckie poparcie stanowiło swoisty pocałunek śmierci. Jones wygrał głosami mieszkańców miast i przedmieść, ale przede wszystkim – głosami Afroamerykanów. Na demokratycznego kandydata zagłosowało aż 98 czarnoskórych kobiet i 93 procent mężczyzn. Większość z nich wybrała oddanie głosu przeciwko popieranemu przez Trumpa kandydatowi, ponieważ na amerykańskim południu wciąż żywa jest pamięć segregacji rasowej i dyskryminacyjnych praw Jima Crowa. Fascynacja białych supremacjonistów Donaldem Trumpem, brak zdecydowanego odcięcia się prezydenta od idei białego nacjonalizmu po wydarzeniach w Charlottesville oraz rozbudzone przez niego rasowe resentymenty zdecydowały o wyniku głosowania w Alabamie.
Z rozmiarów porażki, póki co raczej symbolicznej, najwyraźniej zdał sobie sprawę sam Donald Trump, który wbrew oczekiwaniom nie storpedował na Twitterze wyników głosowania, a nawet pogratulował zwycięstwa Jonesowi. Po porażce Moore'a republikańska przewaga w Senacie zmalała do jednego głosu i wyniesie 51 do 49. Oznacza to, że prezydentowi jeszcze trudniej będzie uzyskać poparcie ustawodawców dla forsowanych przez siebie projektów, jak reforma podatkowa, czy obiecana podczas kampanii wyborczej budowa muru na granicy z Meksykiem.
Z destrukcyjnej mocy prezydenckiego poparcia zdali sobie sobie właśnie sprawę nawet najbardziej twardogłowi konserwatyści. Zwycięstwo demokraty w Alabamie – bastionie republikanów wywołało polityczny wstrząs, którego fale dotarły już do Waszyngtonu. Wstrząsy wtórne spodziewane są 6 listopada 2018 roku, podczas amerykańskich wyborów parlamentarnych.
Grzegorz Dziedzic
[email protected]
Na zdjęciu: Roy Moore
fot.Dan Anderson/EPA-EFE/REX/Shutterstock