Miałem okazję w tym roku, po wielu latach przerwy, świętować Barbórkę, i to na samym Górnym Śląsku. Dzień 4 grudnia w Polsce to główne święto wszystkich, którzy trudnią się górnictwem i hutnictwem. Patronką tych niełatwych zawodów jest święta Barbara, męczennica pierwszych wieków chrześcijaństwa. Zamordowana prawdopodobnie przez własnego ojca, około 305 roku, za to, że stała się chrześcijanką. Legenda mówi, że uciekając przed ojcem, schroniła się w skale, która rozstąpiła się przed nią. Od dzieciństwa dorastałem w cieniu kopalnianego szybu, który wraz z kominami hut i fabryk oraz hałdami węgla jest stałym elementem krajobrazu Górnego Śląska. Kiedy byłem dzieckiem, słuchaliśmy w piwnicy stukania kopalnianych wózków, pod naszym domem. Efektem było to, że dom nasz kilka już razy musiał być spinany i remontowany, a teren osunął się o kilka dobrych metrów. Z krajobrazem tym zżyłem się tak bardzo, że nawet dzisiaj w mojej sypialni, tuż obok łóżka, wisi plakat z widokiem Śląska.
Barbórka to był zawsze szczególny dzień. Niezależnie od panujących politycznych orientacji. Górnicy świętowali od samego rana. Nie tylko na „Górnym”, także tam, gdzie wydobywa się węgiel metodą odkrywkową, a ostatnio przypomnieli się także pracownicy kopalni siarki. W śląskiej aglomeracji, gdzie było nagromadzenie kopalń i hut, orkiestry górnicze już wcześnie rano budziły muzyką śpiących mieszkańców. W mundurach i czerwonych pióropuszach na galowych czapkach, zwanych czako. Tegoroczna pobudka z katowickiego Nikiszowca szybko opanowała portale społecznościowe. To nie relikt, ale element tutejszej kultury i tradycji. Tak zawsze było i należało to do całości barbórkowego ceremoniału. Później była uroczysta msza w kościele, akademie i wieczorne zabawy, na które udzielano dyspens z racji trwającego adwentu. Barbórka to wielkie święto, ważne i potrzebne.
Stojąc przed górnikami i ich rodzinami, a także przed wdowami tych, co nie wrócili z szychty, czyli wyznaczonych godzin pracy na dole, pod ziemią, albo co zmarli przedwcześnie, uświadomiłem sobie, co to znaczy zjeżdżać na któryś poziom pod powierzchnią ziemi. Zjeżdżać i wydobywać tę „sól ziemi czarnej” z filmów Kutza czy nowel Morcinka. To wszystko jest bardzo ciężkim kawałkiem chleba. Dlatego stanął mi przed oczami obraz Madonny Częstochowskiej, zwanej Czarną. Prawdopodobnie ikona ta sczerniała pod wpływem czynników zewnętrznych. Dla mnie w tym roku pojawiła się jako Ta, która schodzi z górnikami pod ziemię, i tak jak oni czernieje, towarzysząc im w ciężkiej pracy. Idąc moją ulicą, przechodzę obok pola, na którym do dziś pozostał odwiert szybu ratowniczego, którym z końcem października 1979 roku wydobywano ciała 21 górników, zmarłych na skutek pożaru. To miejsce zawsze wzbudza we mnie szacunek i woła o modlitwę za tych, którzy wtedy zginęli.
Pamiętam czasy pielgrzymek do Piekar Śląskich, kiedy sto tysiące mężczyzn wołało chóralnie: „Szczęść Boże!”. To takie śląskie pozdrowienie, znane też w niemieckojęzycznych krajach. Pozdrowienie konkretne: „Niech ci Bóg szczęści i pomaga!”. Ludzie na Śląsku wiedzieli, że bez Bożej pomocy daleko nie zajdą. Wiedzieli i tym żyli. Niezależnie od poglądów politycznych. To było we krwi od zarania.
Nie potrafiłem moim braciom górnikom nie zaśpiewać „Życzymy, życzymy” na koniec barbórkowej celebracji. Należało się im. To ludzie wielkiego dzieła i pracy, dzięki którym w naszych domach jest ciepło i przyjaźnie.
Kocham mój Śląsk. Z szybami, kominami, kulturą, gwarą. Kocham krajobraz hałd, szybów i kominów. To jest też mój świat. Tu się urodziłem i wzrastałem. Tutaj zawsze wracam jak do domu. Jestem Ślązakiem i się tego nie wstydzę. Dlatego Barbórka jest co roku także moim świętem. W Chicago już od 25 lat obchodzona przez Związek Ślązaków. Przeze mnie także, taka swojska, zwyczajna, domowa. Być może dla wielu niezrozumiała, nasza śląska Barbórka!
ks. Łukasz Kleczka
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. Od 2011 roku przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana.
Na zdjęciu: Rzeźba świętej Barbary błogosławiącej górnikowi
fot.Pleple2000/Wikipedia
Reklama