Waszyngton jest "głęboko zaniepokojony" zwolnieniem z aresztu domowego Hafiza Saeeda, który jest poszukiwany w USA i podejrzany o kierowanie zamachami terrorystycznymi w Bombaju w 2008 roku - podała w piątek rzeczniczka departamentu Stanu USA Heather Nauert.
W zamachach w Bombaju zginęło 166 osób. Jak powiedziała rzeczniczka, za śmierć tych ludzi, w tym obywateli USA odpowiedzialna jest organizacja Saeeda, zdelegalizowana w 2002 roku islamistyczna organizacja terrorystyczna pakistańskich talibów Lashkar-e-Taiba (LeT).
Nauert oświadczyła, że "rząd Pakistanu powinien zapewnić, że (Saeed) jest w areszcie, oskarżony o swoje zbrodnie".
Amerykańskie ministerstwo sprawiedliwości uznaje go za terrorystę, a władze USA wyznaczyły 10 mln dolarów nagrody za jego schwytanie.
Saeed, który od lat powtarzał, że nie ma nic wspólnego z zamachami w Bombaju, przebywał w areszcie domowym od stycznia. W tym tygodniu został z niego zwolniony po odrzuceniu przez sąd rządowego wniosku o kontynuowanie aresztu domowego. Decyzja sądu o zwolnieniu go zapadła w środę i w piątek Saeed wygłosił kazanie w jednym z meczetów Lahaur.
Saeed stał na czele ruchu islamistycznego, prowadzącego działalność charytatywną Jamaat-ut-Dawa (JuD), o którym sądzi się, że jest publiczną reprezentacją LeT. JuD jest też powiązana z pakistańskimi talibami z Tahreek-e-Taliban Pakistan (TTP).
Pakistańskie władze osadziły Saeeda i czterech jego współtowarzyszy w areszcie domowym w Lahaur we wschodnim Pakistanie w styczniu, po latach presji m.in. ze strony USA i Indii. Do tego czasu Saeed żył swobodnie w kraju.
Tolerowanie przez pakistańskie władze działalności JuD, a także LeT, jest zakorzenione w trwającym kilkadziesiąt lat konflikcie z Indiami. Analitycy uważają, że Islamabad wciąż postrzega to ugrupowanie jako użyteczne w naciskach na Indie, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie spornego Kaszmiru. (PAP)