Zatelefonowała do mnie starsza osoba, bardzo zasłużona i szlachetna. Chciała poradzić się w rozwiązaniu pewnej trudnej kwestii. Stała się ofiarą kłamstwa i fałszu. Poczuła się tym bardzo urażona, gdyż dotknęło to dobrego imienia zarówno niej samej, jak i rodziny. W czasie rozmowy kilkakrotnie zadała mi pytanie: „Dlaczego oni kłamią? Jaki w tym mają cel?”. Idąc na wieczorny spacer, postawiłem sobie te same pytania. Wszak i ja raz po raz stoję w obliczu kłamstw i intryg. Odkąd pamiętam, zawsze kłamstwo i obłuda rodziły we mnie prawdziwą odrazę. Nie wiedziałem, w jaki sposób rozmawiać z osobą, która mnie okłamała, burząc w ten sposób poczucie zaufania. Po co uciekać się do kłamstw?
Kłamstwo to, najprościej rzecz ujmując, niemówienie prawdy. Ma ono jednak głębsze korzenie. Nad istotą kłamstwa zastanawiali się filozofowie, prawnicy, psychologowie. Niemały udział w tej refleksji ma także teologia. Już w historii początków, jaką jest Księga Rodzaju, spotykamy szatana, który pod postacią węża zwodzi Ewę i stosując kłamstwo, prowadzi do pierwszego grzechu. Uderza w autorytet Boga i podważa w człowieku zaufanie do Stwórcy. Szatan jest nazywany zwodzicielem i ojcem kłamstwa. Wie, że poczynając od kłamstwa, może nakręcać całą spiralę grzechów. Dlatego zwodzi człowieka oszustwami. A człowiek, który „kupił” jego zaufanie, ulega im i idzie za nimi. Bardzo często powtarza się sytuacja z raju. Człowiek zaczyna wierzyć w to, że Bóg wcale nie jest dobry i życzliwy, myśli tylko o sobie i w swej zazdrości obawia się wielkości człowieka. To dlatego człowiek chce być jak Bóg. Robi wszystko, żeby to osiągnąć, przestaje być pokorny i wierzy, że we wszystkim ma rację i najlepsze rozwiązania na wszystko. Szatan fałszywie przedstawia także korzyści, jakie mogą wyniknąć ze sprzeciwienia się Bogu: „Tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło”. I w końcu czyni z siebie największego przyjaciela człowieka, który „troszczy się” o jego dobro. Do czasu. W chwili popełniania grzechu staje się oskarżycielem człowieka, chyba że ten da się dalej wciągać w gry złego.
Dlaczego kłamią? Bo gdzieś u korzeni kłamstwa jest lęk. Człowiek bojąc się prawdy, zakłada różne maski. Zwłaszcza wtedy, gdy boi się prawdy o sobie. W takich sytuacjach potrafi okłamywać samego siebie, zaprzeczając prawdom, które w sobie odkrywa. Dojrzałość polega na tym, że nazywając w sobie po imieniu wszystko to, co odkrywam, zarówno rzeczy dobre, jak i te słabe, akceptuję siebie takiego, jakim jestem, i wyznaczam sobie cele pracy nad sobą i rozwoju. Staję się wtedy człowiekiem wolnym. A, jak mówi Ewangelia: „Prawda was wyzwoli”. Nie kłamstwo, lecz prawda.
Prezydent Jefferson mówił, że „człowiek, który nie boi się prawdy, nie musi wcale lękać się kłamstwa”. Dlatego warto żyć w świetle prawdy. Poznawać siebie, nawet jeśli nie zawsze jest to proste i czasem boli. Kłamstwo wiąże się z ciemnością, a ta rodzi lęk i niepewność. Człowiek zakłamany to przede wszystkim ktoś bardzo zalękniony. Boi się. Czego? Że prawda, której sam nie akceptuje w sobie lub wokół siebie, może wyjść na jaw. Także Pan Jezus mówi: „Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw”. Dlatego kłamca boi się patrzeć w oczy. Unika spojrzenia. Gdyż boi się „spojrzeć prawdzie w oczy”. Boi się także o siebie, swoją pozycję, swoje ukryte przed innymi nieczyste gry i interesy. Boi się, że ktoś go może w końcu zdemaskować. Dlatego kłamie. Gorzej dla niego, kiedy w pewnym momencie zacznie sam się gubić, nie wiedząc gdzie jaką wersję sprzedał.
Kłamca boi się także konfrontacji. Dlatego nie odbiera telefonów, nie odpowiada na zaproszenie do rozmowy, szuka kogoś, na kogo mógłby zrzucić część swojej winy. Niestety kłamstwo zawsze uderza i niszczy. Okłamując samego siebie, żyjąc w nieprawdzie, skazuję siebie na cierpienie, na ciągłą gmatwaninę w sobie, frustrację i doły. Jakie cudowne są te chwile, kiedy można wypuścić trzymane w zaciśniętych rękach problemy, często okrywane płaszczem kłamstw i niedopowiedzeń. Kłamiąc, uderzam też w drugiego. Niejednokrotnie są to bardzo bolesne, zabójcze wręcz ciosy. Rozbicie związków i relacji międzyludzkich, zniszczenie zaufania, ranienie, robienie piekła na ziemi i w konsekwencji jakieś wielkie poczucie osamotnienia, prawdziwa pustynia. To wszystko zaczyna się od kłamstw, nieraz zupełnie niepozornych. Jednak każda nieprawda może być początkiem wielkiego cierpienia. Potrzeba wtedy czasu, żeby przebaczyć i odzyskać zaufanie. Dlatego też „wstrętne dla Pana są usta kłamliwe, lecz w prawdomównych ma upodobanie” – mówi Biblia. Ktoś, kto chlubi się swoim „powodzeniem” budowanym na kłamstwie, jest w błędzie. Przyjdzie czas, że będzie bardzo tego żałował.
Dlaczego kłamią? A może: dlaczego kłamię? Jeśli to także mój problem, warto się dobrze nad tym zastanowić i zdecydować się stanąć w prawdzie.
ks. Łukasz Kleczka
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. Od 2011 roku przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana.
Reklama