Francisca Lino 23 sierpnia miała stawić się w urzędzie imigracyjnym z biletem lotniczym i spakowaną walizką, gotowa do deportacji do Meksyku. Zamiast tego, poszukała schronienia w kościele w dzielnicy Humboldt Park.
50-letnia Francisca Lino jest żoną amerykańskiego obywatela i matką sześciorga dzieci, z których pięcioro również posiada amerykańskie obywatelstwo. W 1999 roku Lino została aresztowana w trakcie nielegalnego przekraczania południowej granicy USA i deportowana. Mimo to przedostała się nielegalnie do Stanów Zjednoczonych. Sześć lat później, już w Chicago, kobieta została ponownie aresztowana, gdy starała się o uzyskanie zielonej karty. Trzy lata później otrzymała nakaz deportacji.
W marcu br. Francisca Lino została zatrzymana i dostała nakaz opuszczenia kraju. 23 sierpnia kobieta miała zgłosić się do biura imigracyjnego ze spakowaną walizką i biletem lotniczym. Zamiast tego, postanowiła poszukać schronienia w kościele metodystów w Humboldt Park, tym samym, w którym przed deportacją ponad dekadę temu schroniła się aktywistka Elvira Arellano, która mieszkała na terenie kościoła przez 12 miesięcy.
Prawnik kobiety oświadczył, że Lino przyszła na wyznaczone przez urząd imigracyjny spotkanie, podczas którego wręczyła urzędnikom list, w którym sprzeciwiła się nakazowi deportacji. W kościele, w którym schroniła się przed deportacją odbyła się konferencja prasowa, w której uczestniczyło ok. 50 zwolenników imigrantki. „To smutne, że muszę łamać prawo po to, żeby być ze swoimi dziećmi” – powiedziała Francisca Lino.
Kobieta, która przed deportacją schroniła się w chicagowskim kościele, jest mieszkanką podmiejskiego Bolingbrook, gdzie mieszka z mężem i sześciorgiem dzieci. Pięcioro dzieci Lino zamieszka z matką na terenie kościoła, w domu pozostanie jej mąż i najmłodszy syn.
(gd)
Reklama