Prezydent USA Donald Trump przemawiał we wtorek podczas wiecu w Phoenix w stanie Arizona do tłumu swoich najwierniejszych zwolenników. Wystąpieniu towarzyszyły w większości spokojne protesty o wiele mniejszej grupy przeciwników szefa państwa.
Podczas blisko 90-minutowego przemówienia prezydent, bez pomocy telepromptera i tylko czasami zerkając do kartek z notatkami, przeskakując z tematu na temat, po raz kolejny powrócił do swojej szeroko krytykowanej wypowiedzi, wygłoszonej w reakcji na tragiczne wydarzenia z 12 sierpnia w akademickim miasteczku Charlottesville w stanie Wirginia.
W zamieszkach zginęła tam wówczas 32-letnia kobieta, a 19 osób odniosło obrażenia, kiedy 20-letni neonazista wjechał rozpędzonym samochodem w uczestników kontrdemonstracji lewicy. Niepokoje zaczęły się od wiecu organizacji prawicowych, w tym Ku-Klux-Klanu, przeciw planowanemu usunięciu pomnika jednego z dowódców Konfederacji w wojnie secesyjnej. W pierwszej reakcji na te wydarzenia Trump potępił za akty przemocy "wiele stron". Trzy dni później podtrzymał tę opinię oraz bronił "pięknych pomników" konfederatów.
Władze Phoenix - obawiając się, że nadal świeże kontrowersje wywołane reakcjami na wypowiedzi Trumpa przerodzą się w gwałtowne zamieszki - zaapelowały nawet do prezydenta, by zrezygnował z wizyty w tym mieście, ale ten odmówił. Przemawiając we wtorek do tłumu swych najbardziej żarliwych zwolenników w stanie Arizona, gdzie w wyborach prezydenckich w 2016 roku otrzymał o 4 proc. więcej głosów niż jego konkurentka z ramienia Partii Demokratycznej Hillary Clinton, Trump obarczył "nieuczciwe" i "fałszywe" media odpowiedzialnością za falę protestów po jego wypowiedzi.
Podczas wystąpienia, wielokrotnie przerywanego przez jego zwolenników okrzykami "USA, USA!", Trump jak zwykle najostrzej zaatakował dziennik "New York Times", telewizję CNN oraz gazetę "Washington Post", którą nazwał "narzędziem lobby Amazon.com". Właścicielem "WP" jest Jeff Bezos, dyrektor wykonawczy Amazon.com, czyli największego na świecie sklepu internetowego. Krytyki oszczędził tylko prawicowej telewizji Fox News.
W wystąpieniu, określonym przez jednego z komentatorów jako "niekontrolowany strumień świadomości”, prezydent dokonał kolejnego przeglądu swoich haseł wyborczych, zapowiadając m.in., że doprowadzi do zawieszenia działalności rządu federalnego, jeśli Kongres nie zatwierdzi funduszy na budowę muru na granicy USA z Meksykiem.
Konfrontacyjny ton wystąpienia Trumpa i jego oskarżenia kierowane nawet pod adresem Republikanów zaskoczyły komentatorów, tym bardziej, że jeszcze 24 godziny wcześniej w bardzo dobrze przyjętym przemówieniu do narodu w sprawie nowej strategii wobec Afganistanu prezydent apelował do Amerykanów o jedność.
Spokojne przez większość wieczoru demonstracje przeciw wizycie Trumpa w Phoenix przybrały bardziej gwałtowny przebieg, kiedy demonstranci już po wiecu obrzucili butelkami z wodą stojących w szpalerze policjantów. Policja odpowiedziała gazem pieprzowym; aresztowano cztery osoby.
Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)
Reklama