Przynajmniej trzy osoby zginęły, a 40 zostało rannych w ubiegły weekend na chicagowskich ulicach. W związku ze strzelaninami policja nie zatrzymała ani jednej osoby. W dzielnicy Belmont Cragin policja zastrzeliła agresywnego mężczyznę.
Przemoc z użyciem broni palnej utrzymuje się w Chicago na stałym wysokim poziomie. W zeszły weekend od kul zginęły 3 osoby, a 40 zostało rannych.
W sobotni wieczór na stacji benzynowej w dzielnicy Englewood wybuchła sprzeczka, która przerodziła się w strzelaninę. W jej wyniku zginął 27-letni mężczyzna. W niedzielę wieczorem, w dzielnicy Brighton Park, nieznani sprawcy ostrzelali z jadącego SUV zaparkowany samochód. Na miejscu zginął 34-letni mężczyzna, a jego 34-letnia towarzyszka jest w stanie krytycznym. Policja nie ujawniła okoliczności trzeciego zabójstwa.
W związku z weekendowymi strzelaninami policja nie zatrzymała dotąd ani jednej osoby. 9 lipca rano policjanci zostali wezwani do awantury domowej w dzielnicy Belmont Cragin. Agresywny mężczyzna przetrzymywał w mieszkaniu swoją partnerkę i dziecko. Wezwany do poddania się zaczął uciekać, w trakcie ucieczki wystrzelił w kierunku policjantów. Ci odpowiedzieli ogniem i zastrzelili napastnika.
Od początku roku w Chicago postrzelonych zostały 1896 osób, z czego 327 śmiertelnie.
(gd)
Reklama