Koszykarze Golden State Warriors awansowali do finału ligi NBA. W poniedziałek pokonali na wyjeździe San Antonio Spurs 129:115 i rywalizację do czterech zwycięstw wygrali 4-0. "Wojownicy" w tegorocznej fazie play off nie doznali jeszcze porażki.
Spurs pozbawieni największej gwiazdy, kontuzjowanego Kawhi'ego Leonarda, nie byli w stanie nawiązać walki. Już po pierwszej kwarcie przegrywali różnicą 12 punktów, a później ich strata wzrosła nawet do 22. Gości do triumfu poprowadzili Curry, który zdobył 36 punktów oraz Kevin Durant - 29 pkt i 12 zbiórek.
"Po raz drugi w ostatnich 15 latach zostaliśmy pokonani w serii +do zera+. Tym razem łatwiej będzie nam to strawić, bo przeciwnik naprawdę w każdym elemencie był znacznie od nas lepszy" - ocenił weteran Spurs Manu Ginobili.
Blisko 40-letni Argentyńczyk nie podjął jeszcze decyzji, czy będzie kontynuował karierę. W poniedziałek rozpoczął spotkanie w pierwszej piątce.
"Zrobiłem to z szacunku dla niego. Ponieważ nie wiem, czy to nie był jego ostatni mecz, nie chciałem zmarnować okazji, aby go w ten sposób uhonorować przed własną publicznością" - przyznał trener Spurs Gregg Popovich.
Leworęczny strzelec uzyskał 15 punktów. W końcówce kibice zgotowali mu owację na stojąco.
"Potrzebuję kilku tygodni na podjęcie decyzji. Mam przed sobą dwie świetne możliwości. Pierwszą jest kontynuowanie gry, którą wciąż kocham i która sprawia mi mnóstwo radości. Druga natomiast to zostać w domu i spędzać wreszcie więcej czasu z rodziną. Bez względu na to, co postanowię, na pewno nie będę smutny" - przyznał Ginobili.
Wszystko wskazuje na to, że w finale zmierzą się te same drużyny co rok temu. Na Wschodzie broniący tytułu Cleveland Cavaliers prowadzą z Boston Celtics 2-1. Walka o mistrzostwo rozpocznie się 1 czerwca w Oakland.
Warriors w decydującej serii wystąpią po raz trzeci z rzędu. W 2015 roku zdobyli mistrzostwo pokonując Cavaliers 4-2, a rok temu ulegli ekipie ze stanu Ohio 3-4, choć prowadzili już 3-1.
(PAP)