"Jagiellonia po remisie z Legią raczej nie zostanie mistrzem, za to rywale wykonali olbrzymi krok w kierunku tytułu" - uważa czterokrotny król strzelców ekstraklasy Tomasz Frankowski, który niebawem wróci na boisko i zagra z legendami ligi hiszpańskiej.
Po niedawnym pogromie w Gdańsku (0:4), w miniony weekend Jagiellonia przed własną publicznością bezbramkowo zremisowała z Legią 0:0. Wcześniej "wyciekła" informacja, że po ostatnim meczu z podlaskim zespołem żegna się trener Michał Probierz.
"Zabrakło mi akcji oskrzydlających, które być może przyniosłyby zwycięską bramkę z Legią. Drużynie udało się pozbierać po przegranej z Lechią, lecz remis sprawia, że trzeba patrzeć dalej na wyniki innych drużyn. Jagiellonia po remisie z Legią raczej nie zostanie mistrzem Polski, choć chciałbym się mylić. Rywale za to wykonali olbrzymi krok w kierunku tytułu" - dodał były napastnik m.in. Wisły Kraków, RC Strasbourg, Wolverhamptonu i Chicago Fire.
42-letni Frankowski już dawno zakończył sportową karierę, później był jednym z asystentów selekcjonera Franciszka Smudy podczas Euro 2012. 9 czerwca "Franek-łowca bramek" wróci jednak na boisko i znów wystąpi na stadionie Legii, na którym strzelił kilka ważnych goli. Tym razem zagra w ekipie dawnych gwiazd polskiej reprezentacji ze sławami hiszpańskiej La Ligi.
"Ponad dekadę temu miałem okazję bronić barw hiszpańskich drużyn Elche i Tenerife. To były kluby drugoligowe, ale miłych wspomnień nie brakuje. Jako zawodnik Elche uzyskałem swego jedynego hat-tricka na tamtejszych boiskach, a miało to miejsce z Numancią. Z kolei w debiucie na Teneryfie strzeliłem bramkę w wygranej potyczce, więc z miejsca zdobyłem sympatię kibiców" - nadmienił.
W zespole La Ligi mają zagrać m.in. Fernando Morientes, Christian Karembeu, Michel Salgado, Gaizka Mendieta, Steve McManaman i Gianluca Zambrotta, zaś w polskim - Jerzy Dudek, Tomasz Hajto, Jacek Krzynówek, Michał Żewłakow i Tomasz Kłos.
"W 2001 roku zagrałem w meczu, który do dziś wspomina wielu polskich fanów futbolu. W kwalifikacjach Ligi Mistrzów Wisła Kraków trzykrotnie obejmowała prowadzenie ze słynną Barceloną, do przerwy prowadziliśmy 3:2, a ja strzeliłem jedną z bramek, ale niestety przegraliśmy 3:4. Później doznałem kontuzji i na rewanż (0:1 - PAP) do Hiszpanii poleciałem turystycznie. Wielką klasę potwierdzili wówczas m.in. Rivaldo i Patrick Kluivert" - dodał Frankowski, który na początku kariery grał też w Japonii.