Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 15 października 2024 01:12
Reklama KD Market

Koszykarz i... piłkarz ręczny Wojciech Rosiński: pomagała mi sprawność



Olimpijczyk Wojciech Rosiński, grając na reprezentacyjnym poziomie w koszykówkę, wystąpił również w ligowych rozgrywkach piłki ręcznej. - Pomagała mi sprawność, szybko biegałem, wysoko skakałem - powiedział były zawodnik Wybrzeża Gdańsk.

Dzisiaj trudno byłoby sobie wyobrazić podobną sytuację, ale czterdzieści lat temu taka historia się zdarzyła. Rosiński, koszykarski mistrz kraju z Wybrzeżem, potem olimpijczyk z Moskwy i dwukrotny uczestnik turniejów o mistrzostwo Europy, wystąpił w barwach klubu z Trójmiasta także w najwyższej klasie rozgrywkowej piłkarzy ręcznych."To był raczej epizod. Rozegrałem dwa mecze ligowe z Grunwaldem Poznań, już po zakończeniu sezonu w lidze koszykarzy. Rzuciłem nawet bramkę reprezentantowi Polski Henrykowi Rozmiarkowi. Skąd się wzięła piłka ręczna? Po przeprowadzce z Inowrocławia do Wybrzeża mieszkałem w Gdańsku w klubowym domku przy stadionie żużlowym razem z Markiem Panasem, czołowym graczem tej dyscypliny. Koszykarze ćwiczyli w starej hali stoczni. Po nas mieli zajęcia szczypiorniści. Czekając na Marka, zostawałem czasem na ich treningu. Trochę się bawiłem, rzucałem na bramkę. Przy swoich 198 cm wzrostu uchodziłem za sprawnego: szybko biegałem, wysoko skakałem, mocno rzucałem, chociaż nie wszystko mieściło się w świetle bramki" - wyjaśnił Rosiński.O jego ligowych występach w ekipie piłkarzy ręcznych w hali przy Kołobrzeskiej zadecydowała też trudna sytuacja kadrowa zespołu w sezonie 1978/79."Wybrzeże dotknęła plaga kontuzji, niektórzy grali z blokadą. To był okres kryzysowy, broniliśmy się przed spadkiem. Można powiedzieć, że Wojtek był "awaryjnym" piłkarzem ręcznym, ale był nam potrzebny. Miał taki nietypowy koszykarski krótki kozioł. Skakał też nietypowo, ale rzut miał niezły. Radził sobie z piłką" - wspomina Zdzisław Czoska, były szczypiornista, kierownik i trener gdańskiego zespołu.

Współlokator i kolega Marek Panas zwraca jednak uwagę, że brakowało mu koniecznej w piłce ręcznej twardości: "Namówiłem go, żeby spróbował ze względu na warunki: wzrost i skoczność. Grał na lewym rozegraniu, ale koszykówka jest inną grą niż ręczna".

"To rzadki przypadek, żeby ktoś zagrał na poziomie ekstraklasy w dwóch różnych grach zespołowych. Piłka ręczna potrzebowała wówczas wysokich zawodników na pozycję rozgrywającego. Wielu ich wówczas nie było" - ocenił legendarny trener reprezentacji szczypiornistów, były prezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce i rektor gdańskiej AWF Janusz Czerwiński, który zaczynał sportową karierę od... koszykówki.

Właśnie w dyscyplinie wymyślonej przed kanadyjskiego pastora Jamesa Naismitha 62-letni dziś Wojciech Rosiński odnosił największe sukcesy.

Z rodzinnego Inowrocławia, gdzie jego talent odkrył nauczyciel w SP nr 9 i trener w Noteci Mątwy Mieczysław Silecki, już po roku treningów został powołany do reprezentacji juniorów. Wkrótce trafił do silnej wówczas koszykarskiej sekcji Wybrzeża Gdańsk.

Już w pierwszym sezonie w barwach "Gdańskich Korsarzy" zdobył brązowy medal (1975). Po jeszcze cenniejsze krążki sięgał z drużyną prowadzoną przez Jana Jargiełłę w 1978 (złoto) i 1980 (srebro).

W olimpijskim 1980 roku Rosiński z 775 pkt w 36 meczach był trzecim strzelcem rozgrywek ligowych, za takimi asami jak Mieczysław Młynarski - 1002 i Eugeniusz Kijewski - 926.

"Przyjemnie było znaleźć się w takim gronie, ale ja niekoniecznie nastawiałem się na strzeleckie rekordy. Dla mnie liczyła się drużyna, gra w obronie" - zauważył.

Na igrzyskach w Moskwie Polacy wywalczyli siódme miejsce. Takie same lokaty biało-czerwoni, z Rosińskim w składzie, zajmowali w mistrzostwach Europy 1979 i 1981. W reprezentacji w latach 1977-81 rozegrał 61 spotkań, zdobywając 236 punktów. W polskiej ekstraklasie występował przez dziesięć sezonów, w 243 meczach uzyskał 3843 pkt.

"Sportowiec marzy o zdobywaniu medali. Jednak siódme miejsca na igrzyskach i w mistrzostwach Europy, w czasach gdy byliśmy równorzędnym partnerem dla Greków czy Hiszpanów, to miłe wspomnienia" - podsumował.

Innym przyjemnym momentem był start w akademickiej reprezentacji Polski w Uniwersjadzie w Sofii w sierpniu 1977 r. "Najwyższą satysfakcję odczułem, gdy trener zwycięskiej amerykańskiej reprezentacji wypowiadał się o mnie bardzo pochlebnie. Widział mnie w drużynie uniwersyteckiej. Wtedy nie było to jednak możliwe" - przyznał.

W połowie lat 80. Rosiński był bliski trafienia jako pierwszy polski koszykarz do ligi dawnej Jugosławii, potęgi w tej dyscyplinie.

"Byliśmy na turnieju w Skopje. Spodobałem się działaczom tamtejszego klubu Rabotnicki. Chcieli ze mną podpisać kontrakt, ale nie zdążyli, bo zamknęło się u nich okienko transferowe. Nic nie mogli wskórać" - wspomniał.

Zamiast do Jugosławii trafił na Węgry, gdzie spędził siedem sezonów, głównie w Videotonie Szekesfehervar.

Dziś Rosiński, absolwent gdańskiej AWF, jest dyrektorem gimnazjum w Głuchowie, w gminie Chełmża, gdzie wychowuje m.in. koszykarską młodzież. Działający przy szkole UKS Stoper realizował projekt klasy sportowej dla dziewcząt z rocznika 1998.

"Z tą klasą z wiejskiego gimnazjum doszliśmy do ćwierćfinału mistrzostw Polski kadetek, przegrywając na tym etapie z MUKS Bydgoszcz, który potem wywalczył tytuł. Dochowaliśmy się dwóch młodzieżowych reprezentantek kraju. W kadrze U-16 jest Magdalena Szulc (186 cm), którą oddaliśmy do Sokołowa Podlaskiego, a w drużynie U-15 Ewelina Śmiałek (192 cm), dziś zawodniczka MUKS Bydgoszcz" - zakończył Rosiński.

(PAP)


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama