„Pieśnią wesela witamy, O Maryjo, miesiąc Twój. My Ci z serca cześć składamy, Ty nam otwórz łaski zdrój. W tym miesiącu ziemia cała, życiem, wonią, wdziękiem lśni, wszędzie Twoja dźwięczy chwała, gdy majowe płyną dni”. Słowa tej majowej pieśni religijnej dźwięczą mi w sercu zawsze, kiedy rozpoczyna się ten piękny miesiąc. Gdzieś od roku mojej pierwszej komunii św., a był to rok 1981, maj stał się mi wyjątkowo bliski. Wiosna, w całej swojej krasie, słoneczne dni i to majowe śpiewanie litanii loretańskiej ku czci Matki Bożej powodują, że w życiu robi się radośniej i jakoś tak przestrzenniej. Wzrasta też motywacja do tego, by każdy dzień przeżywać z większym zaangażowaniem. Jeszcze kilka lat temu będąc w maju w Polsce, zauważyłem grupkę ludzi przed kapliczką Matki Bożej – dzisiaj w centrum Krakowa, kiedyś były to obrzeża – śpiewających litanie. Wzruszył mnie ten widok i ucieszył, przypomniał w jednej chwili wszystkie kościoły i kaplice, także te polne i przydrożne, gdzie ludzie gromadzili się na modlitwie. Urzekające piękno i głębia prostoty, o którą dzisiaj coraz trudniej.
Kilka dni temu otrzymałem z Amerykańskiej Częstochowy z Filadelfii ulotkę o ciekawej i nowoczesnej inicjatywie pod tytułem: „Żywa Korona Maryi”. Wiąże się ona z 300. rocznicą Koronacji Cudownego Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej na Jasnej Górze, koronami papieskimi. Kiedy, będąc kustoszem sanktuarium Maryjnego, realizowałem projekt koronacji obrazu w Merrillville w Indianie, wiele osób stawiało mi pytania o sens tego wydarzenia. Po co w XXI wieku jakieś korony i to jeszcze na obraz Maryi? Niektórym wydawało się to być może śmieszne, innym niepotrzebne, jeszcze innym bardzo archaiczne. Dzisiaj królowie to tylko tytuł honorowy, w niewielu zresztą państwach. A w religii, w Kościele, jeśli jeszcze jakoś zrozumiały być może tytuł Boga Króla, to wręcz bałwochwalczą wydaje się być Maryja Królowa. Nie da się ukryć, że ludzie mogą mieć z tym problem. Nie jest on zresztą czymś nowym w historii. Kult obrazów w chrześcijaństwie, zwłaszcza w katolicyzmie i prawosławiu, zwany ikonolatrią dojrzał poprzez liczne spory do tego, aby zajęły się nimi sobór nicejski II, a następnie sobór trydencki. Odnosząc się do kultu obrazów, rozgraniczyły między czcią oddawaną wyłącznie Bogu a uhonorowaniem i oddaniem szacunku obrazowi lub relikwii. Nie jest to zatem kult uwielbienia, bo taki należy się jedynie Bogu, lecz jest to kult czci. Biblia mówi o tym, że należy oddawać cześć rodzicom. Jest to nawet zawarte w czwartym przykazaniu Dekalogu. Cześć nie oznacza uwielbienia. Kościół wręcz nakazuje, by cześć oddawana obrazom nie była ich uwielbianiem. Święty Augustyn pisał: „słusznie zasłużyli na błąd ci, którzy nie szukają Chrystusa i Jego Apostołów w świętych księgach, lecz na malowanych ścianach. Nic też dziwnego, iż zwiodły ich pomysły malarzy”.
Chrześcijanie utrwalają w ikonie to, co dla nich najcenniejsze. Ikony Jezusa Chrystusa, Boga Człowieka, który objawia osobę Boga Ojca, bo, jak mówi Jezus: „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” (J 14,9). Te ikony stanowią największą wartość i pomagają wierzącym w budowaniu ich duchowej relacji z Panem Bogiem. Ikony Maryi zaś wskazują na jej macierzyńską, matczyną obecność w życiu każdego wierzącego. „Oto Matka Twoja” – mówi umierający na krzyżu Jezus do swojego umiłowanego ucznia. „I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19,27). Maryja, Matka Boża, nie zajmuje miejsca Boga. Nie ona jest uwielbiana, ale Bóg. Przez Nią, przez Jej pryzmat. Jej wierzący oddają tylko cześć, proszą o pomoc w nawiązaniu relacji z Bogiem i w trwaniu w niej, proszą o wstawiennictwo i pomoc. Kochają tak, jak kocha się mamę i tatę, i najbliższego przyjaciela. To dlatego też nakładają na skronie Maryi korony, bo nakładając je Jej, wskazują na Jej bliskość w domu Ojca. Na Jej szczególnie bliską relację z Bogiem. Korona jest wyrazem szczególnej czci, wdzięczności i uznania, że Maryja jest dobrą i pewną drogą do Boga.
Inicjatorzy „Żywej Korony Maryi” chcą, by ukoronować Ją już nie złotymi koronami, ale ewangelicznym życiem wierzących. „Żywa Korona” ma wymiar przede wszystkim duchowy. Można wysłać tradycyjną pocztą bądź drogą elektroniczną swoje zdjęcie czy popularne dzisiaj selfie. Z tych zdjęć powstania ogromna mozaika Maryi Jasnogórskiej, która znajdzie miejsce w Jej sanktuarium. To jednak nie wszystko. Należy złożyć także duchowy dar, oświadczenie o tym, że na przykład przystąpi się do spowiedzi po latach, pojedna się z kimś, albo podejmie się jakiś duchowy wysiłek czy praktykę modlitewną. W końcu chodzi o to, by wziąć Maryję do siebie, nie tylko przyjmując od organizatorów Jej obrazek, świadczący o tym, że jestem diamentem w Jej Żywej Koronie, ale o to, by stała się Kimś szczególnym w moim osobistym życiu. By stała się Królową mojego życia.
Więcej informacji nt. „Żywej Korony Maryi”: www.livingcrownofmary.com
ks. Łukasz Kleczka
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. Od 2011 roku przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana.
Reklama