Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 14 października 2024 05:15
Reklama KD Market

Ekstraklasa piłkarska - Cracovia lepsza od Śląska, siedem bramek w Lubinie



W pierwszych meczach 28. kolejki ekstraklasy Cracovia pokonała w Krakowie Śląsk Wrocław 1:0, a Zagłębie Lubin przegrało na własnym stadionie z zajmującą pierwsze miejsce Jagiellonią 3:4.

Kibice w Lubinie zobaczyli ciekawe widowisko i aż siedem goli. Zagłębie prowadziło 1:0 i 3:2, ale trzy punkty zgarnęła Jagiellonia. Dla lubinian była to trzecia porażka z rzędu, a białostoczanie umocnili się na prowadzeniu w tabeli.

Pierwsze minuty należały do Jagiellonii, która atakowała większą liczbą piłkarzy, a przede wszystkim dokładniej rozgrywała swoje akcje. Goście szybko mogli wyjść na prowadzenie, ale Cillian Sheridan w idealnej sytuacji fatalnie przestrzelił.

W kolejnych fragmentach spotkania lepsze wrażenie sprawiali podopieczni trenera Michała Probierza, ale gola zdobyli gospodarze. Po zagraniu na wolne pole obrońcy gości stanęli, bo byli pewni, że Arkadiusz Woźniak był na pozycji spalonej. Arbiter nie podniósł jednak chorągiewki i napastnik gospodarzy ze spokojem przymierzył i posłał piłkę do siatki obok bezradnego Mariana Kelemena.

Zagłębie z prowadzenia cieszyło się zaledwie dwie minuty. Po dośrodkowaniu z lewej strony obrońcy gospodarzy wybili piłkę przed pole karne, do której dopadł Fiodor Cernych. Martin Polacek jego strzał zdołał odbić, ale wobec dobitki Sheridana był już bezradny.

Później gra toczyła się głównie w środku pola i zawodnicy obu zespołów nie potrafili wypracować sobie sytuacji bramkowej. Ciekawiej zrobiło się dopiero tuż przed przerwą. Najpierw Przemysław Frankowski uciekł obrońcom gospodarzy i wpadł w pole karne. Próbował go najpierw powstrzymać Lubomir Guldan, a następnie na ziemię powalił Polacek i sędzia wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Sheridan i pewnie umieścił piłkę w siatce.

Zagłębie rzuciło się do ataków. Najpierw groźnie głową strzelał Woźniak, a kilka chwil później po starciu z Kelemenem w polu karnym padł Łukasz Janoszka. Sędzia nie dopatrzył się jednak przewinienia bramkarza Jagiellonii, co wzbudziło ogromne protesty wśród zawodników Zagłębia. Arbiter decyzji już nie zmienił, ale za to dał żółtą kartkę Aleksandarowi Todorovskiemu.

Po zmianie stron optyczną przewagę uzyskało Zagłębie. Lubinianie dłużej utrzymywali się przy piłce i gra toczyła się na połowie gości, którzy szukali szans w kontratakach. Jednym i drugim brakowało jednak dokładności w rozgrywaniu swoich ataków.

W 61. minucie trener Piotr Stokowiec zdecydował się na pierwszą zmianę i posłał na boisko Martina Nespora. Kilkadziesiąt sekund później Czech znalazł się sam przed Kelemenenm. Bramkarz gości obronił jego strzał, ale wobec dobitki Łukasza Piątka był bez szans.

Dopiero po stracie gola goście zaczęli grać, jak w pierwszej połowie, czyli odważniej i ofensywniej, a nie wyczekiwali na kontrataki. Kolejny cios wyprowadzili jednak gospodarze. Po szybkim ataku Filip Starzyński doskonale dośrodkował do wbiegającego w pole karne Janoszki, który z kilku metrów wepchnął piłkę głową do siatki.

Lubinianie z prowadzenia cieszyli się tylko dwie minuty. Po rzucie wolnym w polu karnym Zagłębia doszło do ogromnego zamieszania, w którym najlepiej odnalazł się Ivan Runje i z bliska trafił do pustej bramki.

To nie był jednak koniec emocji w Lubinie. W doliczonym czasie gry, kiedy wydawało się, że już nic się nie wydarzy, decydującą akcję wyprowadziła Jagiellonia. Po kontrze i strzale głową Sheridana piłka trafiła w słupek, a chwilę później trafiła do Arvydasa Novikovasa, który nie miał problemów z pokonaniem Polacka.

Zagłębie miało dwie minuty na odrobienie strat, ale nie udało się już doprowadzić do remisu.

W meczu Cracovii ze Śląskiem pierwsi szansę do zdobycia gola mieli wrocławianie. W 8. minucie, po strzale z rzutu wolnego Piotra Celebana piłkę na raty łapał Grzegorz Sandomierski. Kilkadziesiąt sekund później było 1:0.

Duży udział w stracie gola przez Śląsk miał Mariusz Pawełek. Po zagraniu z prawej strony Tomasza Brzyskiego (z rzutu wolnego), bramkarz źle wyszedł piłki. Wyskoczył do góry, a piłka zagrana przez Piotra Polczaka wpadła do siatki.

Przed przerwą krakowianie przeważali, mieli kilka okazji do zdobycia gola, ale żadnej z nich nie wykorzystali.

W drugiej połowie "obudził się" Śląsk. Przeważał, stworzył kilka groźnych sytuacji, ale nie zdołał wyrównać.

Tylko Robert Pich dwa razy był bliski zdobycia gola. Jednak w 70. min. jego strzał obronił Grzegorz Sandomierski, zaś dziewięć minut później uderzył ładnie, ale niecelnie.

(PAP)

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama