Konkurs o nazwie Illustrators of the Future Contest istnieje od 28 lat. W tym roku udział w nim wzięli artyści z ośmiu krajów. W finale znalazło się 12 rysowników. Michał Michera najpierw dowiedział się o tym, że otrzymał wyróżnienie, któremu towarzyszyła kwota 500 dol., zaś po przylocie do Kalifornii okazało się, że jest także zdobywcą głównej nagrody Golden Brush Award o wartości 5 tys. dolarów. Odebrał ją podczas uroczystej gali, która odbyła się 2 kwietnia br. w Wilshire Ebell Theatre w Los Angeles. Nagrodzona praca Polaka została opublikowana w 33. tomie „L. Ron Hubbard Presents Writers of the Future”.
O konkursie Michał usłyszał zupełnie przypadkowo, od swojego przyjaciela, który namówił go do wzięcia udziału i spróbowania. O tym, że organizatorem jest Kościół scjentologiczny Polak dowiedział się już po tym, jak wysłał prace. – Ale nawet gdybym wiedział wcześniej, to prawdopodobnie i tak nie zmieniłoby to mojej decyzji – mówi Michera. Na konkurs, którego przewodnim motywem było średniowiecze, wysłał kilka szkiców, wszystkie futurystyczne. Jeden z nich dał mu zwycięstwo.
Nagrodę, 5,5 tys. dol., chce przeznaczyć na swój artystyczny rozwój. – Marzę o tym, żeby wydać te pieniądze na edukację tutaj w Los Angeles. Wiem o kursach i o szkołach, które pomogłyby mi rozwijać moje umiejętności artystyczne. Chciałbym po prostu uczyć się dalej, a to jest taka cegiełka, która może mi w tym pomóc.
Michera po tygodniowym pobycie w USA wrócił do Polski nie tylko z większym stanem konta i planami na przyszłość, ale także z konkretnymi propozycjami, o szczegółach których nie chce mówić, zdradza jedynie, że pochodzą z branży filmowej. Organizatorzy wyposażyli także laureatów w wiedzę praktyczną, przekazaną im podczas warsztatów, dotyczącą tego, jak budować swoją markę, jak sprzedawać swoją sztukę i jak żyć ze swojej twórczości. Na razie młody artysta na co dzień pracuje jako freelancer dla branży gier komputerowych i jak twierdzi, „da się z tego żyć”, ale po powrocie z USA już wie, jak budować markę: Michael Michera.
Czy Michera jest rozpoznawalny w Polsce? – Nie tak, jak bym chciał. Czuję się bardziej doceniony w Stanach niż u nas w Polsce. Zawsze moim celem był rynek zagraniczny, bo u nas nie ma aż tak bardzo rozwiniętego przemysłu artystycznego, żeby znaleźli się na to klienci. Mamy duże firmy takie jak CD Projekt i Techland, i powinniśmy z nich być dumni, ja jestem, ale celuję w rynek światowy.
Michał Michera z Pabianic twierdzi, że Galaxy Press nie naciskało na jego przystąpienie do Kościoła scjentologicznego"
Zainspirowany amerykańskimi filmami, zaczynał od rysowania dinozaurów, które zobaczył w „Parku Jurajskim”. Później przyszły inne inspiracje – pochodzące głównie z oglądanych namiętnie filmów. Ale na poważnie postanowił zająć się rysowaniem trzy lata temu. Na tyle poważnie, by móc z tego żyć. Kiedy okazało się, że to możliwe, postanowił sięgnąć dalej. – Hollywood zawsze było moim celem – mówi bez fałszywej skromności.
Jest samoukiem. Dzięki Internetowi może korzystać ze wskazówek zagranicznych mentorów, inspiracje czerpie z natury, pomocna jest mu w tym biologia, która zawsze była jego ulubionym przedmiotem. Tworzy głównie fantastyczne zwierzęta i maszyny. Ale największy wpływ wywarł na nim film „Obcy – ósmy pasażer Nostromo”. To twórczość szwajcarskiego artysty plastyka Hansa Rudolfa Gigera, który stworzył ksenomorfa, osobliwą istotę pozaziemską w filmach Ridleya Scotta z serii „Alien” wywarła na Michale największe wrażenie . – To połączenie mroku z pięknem miało na mnie wielki wpływ – przyznaje młody artysta, który w swoich pracach łączy grafikę 3D z cyfrowym malowaniem. Jak twierdzi – nie ma czegoś takiego jak talent, jest tylko ciężka praca. I to przesłanie kieruje do młodych artystów.
Michał Michera z Pabianic twierdzi, że Galaxy Press nie naciskało na jego przystąpienie do Kościoła scjentologicznego. – Oczywiście mógłbym, ale nie ma na to parcia, nie jest to wymóg, niczego się nie obawiam, nie jestem też do niczego zmuszany – przekonuje. Nie ukrywa natomiast, że zamierza dołączyć do amerykańskiej branży filmowej, tworzyć na potrzeby filmów przyszłości, i zapewnia, że Michael {Miszera} nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. – Jeszcze o mnie tutaj usłyszycie.
Małgorzata Błaszczuk