Po 22 latach ciężkiego treningu, wyrzeczeń i poświęceń Adam Maciejewski spełnił swoje marzenie. Dostał szansę walki w Bellator 175, amerykańskiej organizacji mieszanych sztuk walki MMA. Zadebiutuje w piątek ostatniego dnia marca w Allstate Arena w Rosemont, a jego rywalem będzie Amerykanin Prince McLean.
Z Bellatorem MMA Maciejewski miał już kontakt półtora roku temu. Spotkał się wtedy w Soczi z niepokonanym Witalijem Minakowem. Walka ta miała być dla pochodzącego z Kraśnika wielokrotnego medalisty mistrzostw Polski w zapasach i sumo otwarciem drzwi na świat, nowym etapem życia. Niestety porażka już w 21 sekundzie te drzwi zamknęła, a nowym etapem życia, zamiast kariery w klatce, było przyjście na świat córeczki, której, wspólnie z żoną Natalią, od tamtej pory poświęcał każdą wolną chwilę.
Na szczęście nie zerwał ze sportem, cały czas trenował, by nie wypaść z rytmu, nie stracić wytrzymałości, siły i szybkości. Związał się z Midwest Training Center w Schaumburgu, czekając na swoją szansę. I doczekał się, trochę dzięki kontaktom trenera, trochę dzięki zbiegowi okoliczności, a głównie dlatego, że jego dotychczasowa kariera i dokonania w MMA wciąż były pamiętane przez tych, którzy decydują o tym, komu w Bellatorze dać szansę.
W programie gali w Rosemont przewidzianych jest 16 walk, wśród których dwie zasługują na szczególną uwagę. W pierwszej w rolach głównych wystąpią Quinton Jackson i Muhammed Lawal i będzie to walka wieczoru. Druga natomiast Maciejewskiego z McLeanem będzie skupiała uwagę polskich kibiców. Dla Polaka i Amerykanina będzie to debiut w Bellatorze 175. Obaj powracają po dłuższej przerwie. Dla McLeana była ona wyjątkowo długa, bo trwająca prawie sześć lat. Pierwszy może pochwalić się w MMA rekordem 13. walk wygranych i sześciu przegranych, drugi z kolei w siedmiu okazał się lepszym, w ośmiu gorszy, przy czym większość z nich była przerwana już w pierwszej rundzie.
Maciejewski liczy na to, że jego zapaśnicze chwyty okażą się decydujące, McLean z kolei wierzy w swoje umiejętności wyniesione z kariery kickboksera. Polak, w odróżnieniu od tego, co zapowiadał przed walką z Minakowem, tym razem nie myśli o przyszłości. Chciałby dobrze się zaprezentować, pokazać to wszystko, co ma najlepszego, tym bardziej że będzie walczył przed własną publicznością. Myśli o rehabilitacji za ostatnią porażkę, która gdzieś z tyłu głowy wciąż tkwi. Chciałby też piątkowym zwycięstwem nawiązać do najlepszego okresu swojej kariery, kiedy siedem pojedynków z rzędu zakończyło się jego zwycięstwami. Ma świadomość tego, że podpisał kontrakt tylko na jedną walkę. Jeżeli wygra, pewnie dostanie kolejne szanse, porażka zamyka wszystko.
Dariusz Cisowski
Reklama