Felieton Głaczyńskiego: okupacja mediów
Działalność ruchu „oburzonych” jest w ostatnich miesiącach gorącym tematem. Media, które relacjonują przebieg tych zdarzeń nie mają łatwego zadania. Stosunek to ruchu Occupy Wall Street może bowiem wyznaczać zdanie na temat stanu zarówno amerykańskiej gospodarki jak i demokracji. Największe telewizje informacyjne robią wiele by tego problemu uniknąć.
- 01/23/2012 03:52 PM
Działalność ruchu „oburzonych” jest w ostatnich miesiącach gorącym tematem. Media, które relacjonują przebieg tych zdarzeń nie mają łatwego zadania. Stosunek to ruchu Occupy Wall Street może bowiem wyznaczać zdanie na temat stanu zarówno amerykańskiej gospodarki jak i demokracji. Największe telewizje informacyjne robią wiele by tego problemu uniknąć.
Zwolennicy „okupantów” mówią o akcji jako potrzebnej, oddolnej inicjatywie, znaku mobilizacji społecznej w niesprawiedliwych i trudnych czasach. Przeciwnicy sugerują, że tzw. oburzeni chcą by panował porządek, który doprowadził do kryzysu finansowego. Abstrahując od tych ocen głośne demonstracje w stolicach światowej finansjery muszą zajmować znaczące miejsce w serwisach informacyjnych. Sprawa jest o tyle kłopotliwa, że akcja od początku nie zamierzała identyfikować się z żadną opcją polityczną. Opinia środków masowego przekazu dotycząca zamieszek kształtowała się sama.
Wartym przytoczenia świadkiem budowania pomiędzy amerykańskim społeczeństwem a Occupy Wall Street jest sondaż, jaki na swojej stronie internetowej umieściła Fox News. Stacja postawiła pytanie: Czy „oburzeni” reprezentują twoje zdanie na temat ekonomicznych problemów kraju? Początkowo szybko zyskiwała opcja popierająca rzekome 99% pokrzywdzonych: Tak, mają rację co do chciwości korporacji i tego co się dzieje ze zwykłymi ludźmi. Najpierw jest to 60% po oddaniu ponad 130 tys. głosów. Po kilku następnych dniach liczba ta jeszcze rośnie. 69% przy prawie 200 tysiącach oddanych głosów. Mijają tygodnie i wyniki załamują się. Ruch Occupy jakby powstrzymany, także nieco obnażony, traci poparcie znaczących postaci życia publicznego. W ciągu miesiąca poparcie w sondażu spada o 10%. Powiększa się też tzw. elektorat negatywny. Dziś w ankiecie Fox News na pierwszym miejscu znajduje się opcja dyskredytująca „oburzonych” :Nie mają pojęcia, jak tworzone są miejsca pracy i jak działają przedsiębiorstwa. - 56%. Co więc przyczyniło się do początkowego optymizmu widzów Fox News? Spontaniczność samej idei? De facto podobny dla wielu widzów Fox News adresat sporej dawki krytycyzmu?
Podobny problem ustosunkowania się do „oburzonych” spotkał CNN. Taktyka przyjęta przez stację Teda Turnera w ciągu miesiąca najbardziej zaognionych protestów, stopniowo ewoluowała. Najpierw trzeba było dokonać rozpoznania terenu poprzez wywiady, zbieranie informacji na miejscu. Następnie przeprowadzić kontrofensywę polegającej na podważeniu założeń ruchu „oburzonych” np. przez zaproszonych krytycznych ekspertów. Ostatnia faza to już przejście z problemem do porządku dziennego a więc uznanie, że problemu Occupy Wall Street tak naprawdę nie ma. Coraz mniej relacji telewizyjnych czy w końcu ironiczne komentarze pod adresem protestujących. Niektórzy wprost stawiali CNN zarzuty, że więcej czasu poświęca niewielkim trzęsieniom ziemi na drugim końcu świata niż największym od lata demonstracjom w amerykańskich metropoliach.
Z PR-owskiego punktu widzenia właśnie brak jednoznacznego wsparcia wśród mediów jest jednym z powodów spadku popularności pomysłu Occupy. Nawet najbardziej szlachetna idea przeciwstawienia się hegemonii możnych tego świata, decydujących o tych biedniejszych, to w dzisiejszych czasach chyba za mało. Oburzeni chcieli nagle zburzyć istniejący od lat porządek polityczno-gospodarczy. Obywatelskie ruchy mające zmieniać świat to w zachodnich realiach XXI wieku raczej przeżytek. Przeniesienie arabskiego ożywienia, demokratycznego do Nowego Yorku wydaję się być marzeniem naiwnym, gdy ideą nie udaje się zarażać milionów. Nie tylko brak lidera, czy słabość samej koncepcji okupowania stanowią o słabości „oburzonych”. Również działalność mediów ma wpływ. Sposób przedstawiania, relacjonowania protestów w znacznym stopniu przyczynił się do takiego stanu rzeczy. Być może jednak jak pokazują badania, widzowie Fox News są stosunkowo słabo poinformowani, a oglądający CNN np. do 99% nie należą?
Maciej Głaczyński
Maciej Głaczyński – student Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. W latach 2007-2010 relacjonował przebieg najważniejszych wydarzeń siatkarskich w kraju. (spotkania ligowe, mecze reprezentacji, europejskie puchary). Pasjonat historii polityki zagranicznej USA.
Reklama