Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 12 października 2024 19:20
Reklama KD Market

Australian Open już bez Kerber i Murraya



Liderka rankingu tenisistek Angelique Kerber nie obroni tytułu w wielkoszlemowym Australian Open. Niemka polskiego pochodzenia przegrała w Melbourne z Amerykanką CoCo Vandeweghe 2:6, 3:6. Odpadł także lider rankingu ATP Brytyjczyk Andy Murray, który sensacyjnie przegrał z Niemcem rosyjskiego pochodzenia Mischą Zverevem 5:7, 7:5, 2:6, 4:6.

W dwóch pierwszych rundach Kerber miała sporo kłopotów z odniesieniem zwycięstwa. Zarówno z Ukrainką Łesią Curenko, jak i z rodaczką Cariną Witthoeft rozegrała po trzy sety. W dwóch zamknęła pojedynek trzeciej rundy z Czeszką Kristyną Pliskovą 6:0, 6:4.

35. w rankingu WTA Vandeweghe słynie z mocnego uderzenia i ofensywnej gry. Mało kto jednak przypuszczał, że spotkanie potężnie zbudowanej Amerykanki z pierwszą rakietą świata będzie tak jednostronne. Trwało tylko 68 minut. Po ostatniej akcji 25-letnia tenisistka z USA wzruszyła ramionami, jakby zwycięstwo nad faworyzowaną Niemką nie zrobiło na niej wrażenia.

- Wrażenie, że jestem bardzo pewna siebie, było złudne. Czułam się dziś kiepsko. Ale jak to mówią - udawaj tak długo, aż stanie się to prawdą. Po raz pierwszy w karierze pokonałam liderkę światowego rankingu, to coś wyjątkowego. Mój plan opierał się na tym, by cały czas atakować, bo wiedziałam, że piłka będzie często wracać na moją stronę kortu. Moim celem przed tym turniejem był właśnie ćwierćfinał - przyznała Amerykanka.

Posłała sześć asów, a Kerber ani jednego. Na korzyść niżej notowanej z zawodniczek przemawia zdecydowanie statystyka uderzeń wygrywających - miała ich 30 przy siedmiu po stronie przeciwniczki. Przegrała ona oba wcześniejsze spotkania z trenującą w Puszczykowie rywalką.

- Nie czułam dziś w ogóle piłki. Od początku nie było dobrze, to nie był mój dzień, ani mój mecz - podsumowała krótko Kerber.

28-letnia Niemka w ubiegłym sezonie miała świetną serię. Oprócz triumfu w Australian Open odniosła zwycięstwo w innym wielkoszlemowym turnieju - US Open. Ponadto dotarła do finału Wimbledonu, wywalczyła srebrny medal olimpijski w Rio de Janeiro i została liderką światowej listy.

Największym sukcesem Vandeweghe w Wielkim Szlemie jest ćwierćfinał Wimbledonu sprzed dwóch lat. W Melbourne mogła dotychczas pochwalić się awansem do trzeciej rundy, co miało miejsce również w 2015 roku.

Mecz otwarcia w Melbourne przegrała rozstawiona z "czwórką" Rumunka Simona Halep, a w drugiej rundzie wyeliminowana została Agnieszka Radwańska, turniejowa "trójka".

Vandeweghe zmierzy się teraz z rozstawioną z "siódemką" Garbine Muguruzą. Dziennikarze po awansie Hiszpanki do czołowej "ósemki" pytali ją tylko o Kerber, bo byli przekonani, że to z nią przyjdzie grać triumfatorce ubiegłorocznego French Open, która po raz pierwszy dotarła do ćwierćfinału w Melbourne.

W drodze do 1/8 finału Murray nie stracił nawet seta. W niedzielę po drugiej partii wydawało się, że mimo dobrej postawy 50. na liście ATP Zvereva, Szkot opanuje sytuację. Faworyt szybko przegrał jednak kolejną odsłonę, a na samym początku następnej dał się przełamać. W końcówce spotkania miał szanse na odrobienie strat, bowiem w poczynania leworęcznego Niemca wkradły się nerwy, co skutkowało prostymi błędami. W decydującym momencie jednak niżej notowany z graczy zachował zimną głowę. Brytyjczyk daleki był poziomu, do którego przyzwyczaił kibiców. W całym meczu pozwolił rywalowi aż na osiem "breaków.

- Szczerze, grałem jak w transie. Po prostu cały czas starałem się grać w stylu serwis-wolej. Było kilka takich punktów, które nie mam pojęcia w jaki sposób zdobyłem. Bardzo pomogła mi też dziś publiczność. Dziękuję za wspieranie mnie. Wielokrotnie słyszałem podczas meczu +Dawaj, Mischa+. To było bardzo miłe - podkreślił niespodziewany zwycięzca spotkania, które trwało trzy godziny i 33 minuty.

Z trybun wspierał go m.in. młodszy brat Alexander. Rozstawiony z "24" gracz dzień wcześniej w trzeciej rundzie ambitnie walczył z Rafaelem Nadalem. Górą był jednak Hiszpan - 4:6, 6:3, 6:7 (5-7), 6:3, 6:2.

Starszy ze Zverevów otrzymał wiele pochwał za występ w pojedynku z Murrayem. W szatni z gratulacjami pośpieszył m.in. słynny John McEnroe.

- Zrobiłeś to w starym stylu. Jesteś moim ulubionym zawodnikiem - zaznaczył utytułowany amerykański tenisista.

Murray podkreślił, że przeciwnik zasłużył na zwycięstwo, ponieważ świetnie spisywał się w trudnych dla siebie sytuacjach oraz w kluczowych momentach meczu.

- W tej chwili jestem zawiedziony własną postawą. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak szybko odpadłem z Australian Open. To musiało być dawno temu. Mam na swoim koncie już kilka bolesnych porażek i wracałem po nich na szczyt. Jestem pewien, że teraz też wrócę - dodał Szkot.

Tegoroczna edycja Australian Open była jego pierwszym występem w Wielkim Szlemie od momentu odebrania jesienią Serbowi Novakowi Djokovicowi miana pierwszej rakiety świata. 29-letni Brytyjczyk ma na koncie trzy tytuły wywalczone w imprezach tej rangi. W Melbourne aż pięć razy wystąpił w decydującym meczu, ale za każdym razem przegrywał.

Od 2011 roku w Wielkim Szlemie tylko raz wcześniej nie dotarł do ćwierćfinału. Na tym samym etapie co w niedzielę pożegnał się dwa lata temu z US Open. W Australii w "ósemce" zabrakło go poprzednio osiem lat temu.

Dotychczas najlepszym wynikiem będącego jego rówieśnikiem Zvereva w wielkoszlemowej rywalizacji była trzecia runda. Niemiec, który w ostatnich latach zmagał się z przewlekłymi kłopotami zdrowotnymi, jest najniżej notowanym tenisistą, który wyeliminował najwyżej rozstawionego gracza w turnieju tej rangi od 2004 roku. W ćwierćfinale zmierzy się z Japończykiem Kei Nishikorim lub Szwajcarem Rogerem Federerem.

Porażka Murraya oznacza, że w najlepszej "ósemce" tegorocznych zmagań w Melbourne zabraknie dwóch najwyżej rozstawionych zawodników. Djokovic niespodziewanie odpadł w drugiej rundzie. Poprzednio taka sytuacja w tej imprezie miała miejsce w 2002 roku.

(PAP)

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama