Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 23:29
Reklama KD Market

Felieton Głaczyńskiego: Ameryka jako sekundant

Kolejny pojedynek i znów ten sam scenariusz. Mocno pokiereszowana Unia Europejska, pięściarz wagi ciężkiej powoli próbuje wstawać po nokdaunie. Sędzia odliczył do ośmiu i choć zawodnik jeszcze wykazuje chęć do walki, widząc jego posiniaczone oblicze, ma wątpliwości ...
Kolejny pojedynek i znów ten sam scenariusz. Mocno pokiereszowana Unia Europejska, pięściarz wagi ciężkiej powoli próbuje wstawać po nokdaunie. Sędzia odliczył do ośmiu i choć zawodnik jeszcze wykazuje chęć do walki, widząc jego posiniaczone oblicze, ma wątpliwości czy pozwolić mu na kontynuowanie starcia. Zawahał się przez moment, spojrzał na zegar – minuty do końca, w końcu krzyknął „fight”. Najwięcej do powiedzenia, jak zwykle w takich przypadkach, mieli promotorzy. Znawcy tematu od dawna twierdzili, że Unia Europejska ma ich zbyt wielu. Bogaci i mniej zamożni, każdy chciał rozmnożyć swoje fundusze na zawodniku, który przez długie lata nazywany był maszynką do wygrywania. Tymczasem wraz z kolejnymi niepowodzeniami promotorzy coraz bardziej zaczęli spierać się o metody ocucania dawnego championa. - Dać mu spokój? Pozwolić zakończyć karierę jako zhańbionemu nokautem? Co wtedy z naszymi pieniędzmi? Sam nie przetrwa w konfrontacjach na ringach na wschodzie i za oceanem. A to może skończyć się tragicznie i dla niego, i dla nas – debatowali. Po długich obradach osiągnięto konsensus. - Trzeba go ratować, za dużo w niego zainwestowaliśmy i za dużo mu zawdzięczamy, by ryzykować całkowitą utratę wypracowanej pozycji – powiedział Francuz, jeden z najpoważniejszy graczy. Wszyscy podali sobie ręce, wymienili publicznie uprzejmości i tylko patrzą z rozczarowaniem w oczach na jednego Anglika, który w kluczowym momencie negocjacji powiedział "stop". - Ja swoich pieniędzy do gnijącej spółki już wkładać nie zamierzam... Amerykański sekundant, od wieku lat siedzący w tym dochodowym interesie ma mieszane uczucia. Sam w swojej karierze nie raz upadał. Ostatnio jego zawodnicy dostają lanie za laniem. Niektórzy kończą kariery, nieliczni szczęśliwcy, dzięki bogatym promotorom, pompującym w budowanie ich formy gigantyczne fundusze, ratują się przed stoczeniem się w dół rankingów. - Eh, nie mam pomysłu na tą walkę. Pomógłbym temu Europejczykowi. Nawet go lubię. Znamy się tyle lat. Ale sam mam tyle kłopotów, że właściwie nie wiem, po co się jeszcze tu angażuje. Nie wiem... Niech mu lepiej zapłacą, może ożywi się, poczuję większą chęć do zadawania ciosów? Musi sam sobie poradzić, to wciąż jeszcze według mnie fighter z ambicjami. Przestaję rozumieć tę sytuację. To już jedenasta runda. Jeszcze chwila, jeszcze kilka ciosów, kilka obron i sędzia ogłosi werdykt. Czy przyjmie je na gardę czy wylądują na szczęce? Może jednak ponownie złapie świeżość i ożywi na nowo pięściarskie gale chociażby w tak pożądającej tego Ameryce? Czy spełni się raczej czarny scenariusz zakładający fatalny koniec pięknej kariery i każdy z promotorów zajmie się swoimi sprawami? Na trybunach wrzawa, cudem przebija się dźwięk gongu. Jankes z narożnika krzyczy jeszcze Just do it. Pięściarz już gotowy. Serce rwie go do walki, ale nie trzeba być fachowcem by zauważyć, że ledwo trzyma się na nogach... Maciej Głaczyński - student Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. W latach 2007-2010 relacjonował przebieg najważniejszych wydarzeń siatkarskich w kraju. (spotkania ligowe, mecze reprezentacji, europejskie puchary). Pasjonat historii polityki zagranicznej USA.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama