Gliniane nogi amerykańskiej poczty
Niektórzy twierdzą, że ogłoszenie upadłości amerykańskiej poczty będzie równoznaczne z upadkiem państwa. Bo kto jak kto, ale gigant pocztowy będący od lat jedną z niewielu rządowych agencji z najstabilniejszym dochodem, okazał się być przysłowiowym kolosem na glinianych nogach...
- 12/07/2011 10:46 PM
Niektórzy twierdzą, że ogłoszenie upadłości amerykańskiej poczty będzie równoznaczne z upadkiem państwa. Bo kto jak kto, ale gigant pocztowy będący od lat jedną z niewielu rządowych agencji z najstabilniejszym dochodem, okazał się być przysłowiowym kolosem na glinianych nogach, któremu grozi bankructwo. Które sam sobie zresztą wypracował skostniałymi przepisami prawnymi...
O pracy w Służbach Pocztowych Stanów Zjednoczonych (United States Postal Service - USPS) marzył niejeden imigrant i wielu Amerykanów. Stała, niezła pensja, obłożenie świadczeniami socjalnymi, zaplanowane do emerytury podwyżki płac i godziwy plan emerytalny. Przez lata poczta urządzała nabór na różne stanowiska na drodze egzaminów. Jest to drugi po Wal-Marcie największy amerykański pracodawca zatrudniający obecnie 574 tys. osób. Ale na początku przyszłego roku ta liczba znacznie się obniży w związku ze zwolnieniami, które mają zabezpieczyć pocztę przed upadłością.
W związku z zamknięciem kolejnych urzędów i centrów dystrybucyjnych (do wiosny przyszłego roku planuje się zamknięcie 252 sortowni) z posadkami pożegna się 28 tys. pracowników, bo jak dowodzili w poniedziałek w Kongresie jej przedstawiciele, obniżenie ilości przesyłek (z 98 mln w 2006 r. do 78 mln w 2010 r.) zmusza władze pocztowe do natychmiastowego szukania oszczędności.
Czytaj także: Zapaść finansowa amerykańskiej poczty
Amerykańską pocztę wykańczają jednak nie tylko internet i konkurencja (FedEx, UPS), ale także jej własne przepisy prawne.
W wyniku reformy pocztowej z 2006 roku, poczta została zobowiązana do wpłaty na rzecz funduszu przyszłych emerytów i funduszu zdrowia 5,5 mld dolarów rocznie. W tym roku (termin upłynął 30 września) poczta nie wywiązała się z tej płatności.
Władze pocztowe są przekonane zresztą, że ustawa nie pasuje zupełnie do obecnej rzeczywistości, mniejszych wpływów i mniejszej liczby pracowników. Przepisy weszły bowiem w życie, kiedy poczta miała 900 tysięcy pracowników, a od tego czasu liczba zatrudnionych znacznie się zmniejszyła, a obowiązkowy fundusz pozostał na tym samym poziomie.
Poza tym żadna inna agencja rządowa i praktycznie żadne firmy sektora prywatnego nie muszą finansować korzyści emerytalno-zdrowotnych.
Zarząd Służby Pocztowej USA chce jednak zapobiec ogłoszeniu upadłości. I swój udział będą mieć w tym klienci, którzy pozostają wierni ameykańskiej agencji. Po pierwsze od 22 stycznia przyszłego roku zapłacą o centa więcej za znaczek na zwykły list (45 centów), po drugie będą musieli zaakceptować fakt, że korespondencja będzie trafiać do adresatów nie na następny dzień po wysłaniu, ale w dwa do trzech dni (czasopisam i reklamówki - dwa do dziewięciu dni). Zapowiadana jest także redukcja dni pracy listonoszy; innymi słowy - koniec z otrzymywaniem poczty w soboty.
Czytaj także: Znaczki pocztowe znpowu drożej
Inne reformy uderzą w półmilionową kadrę pracowniczą i będą dotyczyć głównie przebudowy systemu świadczeń socjalnych oraz warunków zatrudnienia (by wyjść na prostą, do 2015 roku poczta musi znaleźć sposób na zaoszczędzenie 20 mld dol.)
Władze USPS lobbują w Kongresie za jak najszybszym zaakceptowaniem zaproponowanych zmian i otrzymaniem autonomii decyzyjnej. Jednak nie wszyscy kongresmani są przekonani o skuteczności zaproponowanych przez głównego naczelnika Patricka Donahoe zmian. Republikańska senator Susan Collins jest zdania, że redukcja i ograniczenia w serwisach proponowanych przez pocztę przekieruje jej klientów do konkurencji oraz do usług w sieci.
I trudno się z tym nie zgodzić. USPS to już nie tylko kolos na glinianych nogach, to także kolos, który zjada własny ogon.
Małgorzata Błaszczuk
Zobacz także: Amerykańska poczta idzie na dno
Koniec z pocztą w soboty
Reklama