Przed chwilą odebrałem przez telefon kolejne zgłoszenie z prośbą o poprowadzenie prostego nabożeństwa przy urnie z prochami młodej jeszcze osoby w jednym z domów pogrzebowych. Pytam, czy coś więcej? Czy może odprawić mszę świętą za spokój duszy zmarłego. Słyszę odpowiedź, że nie, rodzina sobie nie życzy. Tylko prosta cicha modlitwa i wystarczy. A czy pochówek katolicki? Też nie, zostanie pochowana „w swoim czasie, prywatnie”.
Cóż, nie należę do grona ludzi, którzy traktują swoją pracę instytucjonalnie, nie kieruję się też zasadą, że „klient, nasz pan”. Nie ukrywam jednak narastającej we mnie irytacji i żalu w obliczu kolejnego zgłoszenia podobnej „usługi”. I żeby nie było, tu nie chodzi o ludzi z innej kultury. Tu chodzi o Polaków, naród, który zawsze okazywał należny szacunek zmarłym wyrażany godnym pogrzebem oraz pamięcią duchową i materialną – poprzez dbanie o groby i nawiedzanie ich. Czuję smutek, kiedy mam okazję spotkać człowieka w stanie paliatywnym lub terminalnym, rozmawiać z nim, spowiadać go i słuchać nieśmiałej prośby o to, by odprawić mu pogrzeb, a następnie przyjąć deklarację rodziny, że na pewno powiadomią o śmierci. Nie mając zbyt wiele informacji, wpisuję w wyszukiwarkę internetową nazwisko i imię osoby wraz z hasłem: „obituary”, czyli „nekrolog”, i dowiaduję się, że osoba zmarła. Niestety nie odnajduję wiadomości o pogrzebie oprócz suchego zaproszenia na „odwiedzenie” domu pogrzebowego i modlitwę przy, coraz częściej tylko, urnie z prochami. Myślę wtedy o zmarłej osobie, stoi mi przed oczami jej smutna, wystraszona twarz i wypisane na niej pytanie: „Co będzie dalej?”. Idę wtedy do kaplicy i sam odprawiam cichą mszę za tego zmarłego.
Skąd bierze się taka zimna, wyrachowana postawa wobec śmierci najbliższych i zorganizowania im godnego pogrzebu? Czy tylko z chciwości i tłumaczenia wszystkiego cennikiem opłat za pogrzeb, którego żądają domy pogrzebowe? Nie wszyscy, którym towarzyszyłem przed śmiercią, należeli do klasy ubogiej. Wśród nich są tacy, którzy mieli pieniądze, także te przeznaczone na swój własny pogrzeb. Myślę jednak, że problem nie leży jedynie w pieniądzach, ale coraz częściej w braku właściwego odniesienia do ludzkiej śmierci oraz zwyczajnej obojętności i rodzącej się z tego ignorancji. Przyzwyczailiśmy się do tego, że o śmierci się albo nie mówi, uznając ją za temat tabu, albo przedstawia się ją groteskowo, celebrując Halloween lub upiększając ciała zmarłych do tego stopnia, że w trumnie wyglądają lepiej niż za życia, albo też kremując ich ciała zawczasu, nie przejmując się ubiorem i zbędnymi akcesoriami.
Niestety fakt rosnącego takiego, a nie innego podejścia do organizacji pochówku potwierdzają sami dyrektorzy domów pogrzebowych. Co sprawniejsi seniorzy, zanim przeniosą się do domu starców, jakby go tam zwać, gdzie firmy ubezpieczeniowe skutecznie wyssą z nich wszystkie oszczędności, idą do domu pogrzebowego, żeby zamówić i opłacić swój własny pogrzeb, spisując dokument notarialny. To także bardzo smutny, ale prawdziwy obraz.
W końcu jeszcze jeden fakt. To życzenie, by prochy zmarłego rozsypać wokół domu czy w innym miejscu lub postawić w urnie na półce w mieszkaniu. W niektórych kulturach jest to zwyczaj dopuszczalny, jednak chrześcijanom to zjawisko jest obce. Watykańska Kongregacja Doktryny Wiary opublikowała właśnie instrukcję na temat pochówku ciał zmarłych oraz przechowywania prochów w przypadku kremacji, zatwierdzoną przez papieża Franciszka. Przypomina się w niej, że „idąc za starodawną tradycją chrześcijańską, Kościół usilnie zaleca, by ciała zmarłych chowane były na cmentarzu lub w miejscu świętym (…) Grzebiąc ciała wiernych zmarłych, Kościół potwierdza wiarę w zmartwychwstanie ciała i zamierza uwydatnić wysoką godność ludzkiego ciała, jako nierozłącznej części osoby, której historię to ciało współdzieli. Nie może zatem pozwolić na postawy i obrzędy, które uwzględniają błędne pojęcie śmierci, postrzeganej zarówno jako ostateczne unicestwienie osoby, jak i chwilę jej fuzji z matką naturą lub ze wszechświatem, jako etap w procesie reinkarnacji, lub też jako ostateczne wyzwolenie z ‘więzienia’ ciała”. Sama kremacja nie jest zakazana, „chyba że została wybrana z powodów sprzecznych z nauką chrześcijańską”. Jednak „prochy zmarłego muszą być przechowywane z zasady w miejscu świętym, czyli na cmentarzu, lub jeśli trzeba w kościele albo na terenie przeznaczonym na ten cel przez odpowiednie władze kościelne”. Przechowywanie ich w miejscu zamieszkania nie jest w katolicyzmie dozwolone, podobnie jak przerabianie na „biżuterię” czy inne pamiątki lub rozsypanie ich gdziekolwiek. Wybór kremacji nie może być także dyktowany przyczynami higienicznymi, społecznymi lub ekonomicznymi. Jeśli by „zmarły notorycznie żądał kremacji i rozrzucenia własnych prochów w naturze z powodów sprzecznych z wiarą chrześcijańską, należy, zgodnie z prawem, odmówić przeprowadzenia uroczystości pogrzebowych”.
Za kilka dni listopad. Dla nas to miesiąc pamięci o zmarłych, czas nawiedzania cmentarzy i modlitwy w kościołach. Warto przemyśleć swoją postawę wobec śmierci i tego, jak należy postąpić z ciałem zmarłego. Jeśli nie z miłości, to przynajmniej z szacunku, na jaki zasługuje każdy człowiek.
ks. Łukasz Kleczka
Reklama