Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 22 grudnia 2024 14:10
Reklama KD Market

Powrotny proszę

fot.StockSnap/pixabay.com
„Ja bym oczywiście chciał, żebyście wrócili do Polski” – powiedział do Polonii zgromadzonej w zeszłym tygodniu w Pensylwanii polski prezydent Andrzej Duda. „Zawsze będę do tego namawiał”. Jednak jeszcze na długo przed tym zaproszeniem tysiące Polaków wróciło do kraju, zwłaszcza po roku 2009. Jak im się wiedzie? Czy było warto? Czy nie żałują? Przyjrzeliśmy się losom kilku z nich.

Gdy po 28 latach pobytu w Stanach, w 2009 roku, z biletem powrotnym w ręku, 67-letnia Urszula Kraśniewska była w drodze na lotnisko, nie wahała się ani przez chwilę. Wiozła ze sobą poczucie spełnionej misji, dobrze wykonanego patriotycznego obowiązku, ogrom doświadczeń i przy okazji amerykańską emeryturę.

W zeszłym roku 36-letni Wiktor Sajda, po 11 latach w Stanach, wsiadał do samolotu z tysiącem dolarów w kieszeni. Nie liczyło się dla niego nic poza tym, że wreszcie wytrzeźwiał i stanął na nogi.

Magda (nie chce podawać nazwiska) i Małgorzata Rusek, obie po trzydziestce, w chwili powrotu do kraju wiozły ze sobą coś cennego, choć nie były to dolary. Magda – syna, który dopiero skończył rok, a Małgorzata – dwumiesięczną córkę.

47-letni Janusz Mroczka, po zdecydowanym "wracamy i już" w 2009 r. wpakował do samolotu żonę i dwoje niezadowolonych nastolatków. Córka miała właśnie zaczynać szkołę średnią.

– Prowizorki trwają długo – śmieje się Janusz Mroczka, który przyjechał na dwa lata, z których zrobiło się dwadzieścia. Podobnie u Magdy – z wakacyjnego wyjazdu do pracy w trakcie studiów zrobiło się ponad siedem lat. W przypadku Urszuli Kraśniewskiej, która przyjechała do Stanów zarobić na mieszkanie, to wiadomość o stanie wojennym w Polsce sprawiła,że postanowiła zostać dłużej. Nigdy nie sądziła jednak, że będzie to 28 lat.

Wracają

/a> Gosia Rusek: To jest dla mnie prawdziwe szczęście


W 2013 roku dziennik „Chicago Tribune” opublikował statystyki amerykańskiego spisu powszechnego, które podają, że liczba urodzonych poza Stanami Zjednoczonymi Polaków w samym Chicago spadła o 23 tysiące między rokiem 2000 a 2010 r. Podobnie liczba imigrantów z Polski otrzymujących amerykański pobyt stały po 2006 roku spadła prawie o połowę. Podczas gdy amerykańska ekonomia przeżywała kryzys w 2008 r., polska gospodarka pozostała stabilna, ze wskaźnikiem Produktu Krajowego Brutto przerastającym amerykański.

Ostatnie dane opracowane przez US Census Bureau American Community Survey z 2014 roku potwierdzają, że pod względem demograficznym polska grupa etniczna jest o kilkanaście tysięcy mniejsza niż pięć lat wcześniej. – To było jednak do przewidzenia, biorąc pod uwagę nieco mniejszą liczbę imigrantów przybywających z Polski – mówi Bogdan Pukszta, współzałożyciel oraz dyrektor wykonawczy Polsko-Amerykańskiej Izby Gospodarczej.

Jednak kryzys gospodarczy w Stanach był tylko jedną z przyczyn powrotu wielu rodaków i rzadko kiedy jest wymieniany jako główny powód wyjazdu. Ich losy są poplątane jak samo życie. Sławomir Sobczak, wieloletni polonijny dziennikarz, który sam po prawie 25 latach wrócił w 2014 roku do Krakowa, twierdzi, że osób, które reemigrowały wyłącznie ze względu na kryzys jest niewiele i są to głównie ci, którzy nie mieli uregulowanego statusu imigracyjnego. Podkreśla, że najważniejszym powodem powrotów jest wiek i emerytura. Pogląd ten podziela Marzena Bełtek, menedżerka firmy Doma Shipping, która od połowy 2015 roku zauważyła wzrost w wysyłkach mienia przesiedleńczego z USA do Polski.

Złożyć kości na ojczyzny łonie

– Gdy człowiek osiąga pewien wiek i zaczyna poważnie myśleć o życiu, wówczas kraj ojczysty jest pewnym rozwiązaniem – mówi pragmatycznie Sobczak.

Urszula Kraśniewska, odkąd postawiła stopę na amerykańskiej ziemi, zapowiadała, że wróci do kraju, choćby po to, by „złożyć tam swoje kości”.

/a> Urszula Kraśniewska (po prawej) z Małgorzatą Pawlusiewicz przed wrocławskim ratuszem


Powtarzała to średnio co pięć lat, aż dotrzymała słowa. Prowadząc przez 26 lat Szkołę Polską im. Tadeusza Kościuszki w Chicago odkryła swoje powołanie. Jednocześnie często latała do kraju, utrzymując bliskie kontakty z przyjaciółmi, dzięki czemu była na bieżąco z sytuacją w obu krajach. – Weszłam jak w masło – mówi o momencie powrotu, podkreślając, że kluczem do szczęśliwej reemigracji jest to, by nie oczekiwać Ameryki w Polsce. – Ameryka to wspaniały kraj, stworzył mi możliwość rozwoju, a teraz zapewnia lepszy byt niż większości emerytów w Polsce. Jednak równocześnie znam rodaków i wiem, czego od nich oczekiwać.

Nie warto tu siedzieć

Gdy narodziny dziecka zbiegły się z pogarszającą się sytuacją w pracy męża i coraz mniejszymi zarobkami, Magda zaczęła się zastanawiać "czy warto tu siedzieć". – Gdy podjęliśmy decyzję o powrocie, poczuliśmy wielką ulgę – wspomina. Cała rodzina, zarówno ze strony Magdy, jak i jej męża, była w Polsce. Jednak najważniejszym powodem powrotu był syn. – Cieszę się, że moje dzieci będą się tu (w Polsce) uczyć. Zdobywając wiedzę w Polsce, cały świat będzie stał dla nich otworem – mówi Magda, która kilka miesięcy temu po raz kolejny została mamą. Magda, która zrobiła w Chicago dyplom studiów zawodowych (associate) wspomina, że nauczyciele zawsze najbardziej chwalili studentów z Polski za ich solidne podstawy. Teraz, na rodzinnym Pomorzu, oboje z mężem pracują, a dziadkowie pomagają w opiece nad wnukami.

/a> Wiktor Sajda dziś wznosi elewacje warszawskich biurowców


– W Ameryce jest tylko jedna ścieżka. Kiedy człowiek się na niej znajdzie, trzeba już nią podążać: dzieci, szkoły, spłata domu – mówi Janusz Mroczka, który uważa, że zabierając nastoletnie dzieci do Polski, poszerzył im horyzonty. Przyznaje jednak, że decyzja o wyjeździe nie była łatwa. W ostateczności musiał twardo postawić sprawę i zarządzić: "teraz albo nigdy".

Rodzice są tylko jedni

Powroty osób w średnim wieku motywowane są nie tylko opieką nad dziećmi, lecz w wielu przypadkach również nad starzejącymi się rodzicami. – Wtedy nie ma już znaczenia, kim byłeś w Chicago oraz jak ci się wiodło. Rodzice są tylko jedni – mówi Sławek Sobczak, podając przykład polskiej gimnastyczki, Barbary Zięby, olimpijki z Meksyku 1968 r., która wróciła do Krakowa, by na zmianę z siostrą opiekować się chorą na Alzheimera mamą.

Życie odcięte od korzeni

Wielu Polaków, nawet po kilkunastu latach w Stanach, przyznaje, że nigdy nie czuli się w Ameryce jak u siebie. Niektórzy jako reemigrację wybierają Europę – bliższą Polsce mentalnością i dystansem. – Oglądając telewizję, słuchając jakie społeczeństwo amerykańskie ma poglądy na broń, religię, do czego rząd się wtrąca, doszliśmy do wniosku, że nie chcemy w takim kraju mieszkać – mówi Małgorzata Rusek, która w 2015 roku spakowała dwumiesięczną córkę, odesłała zieloną kartę i wraz z mężem wróciła do Londynu, skąd cztery lata wcześniej firma wysłała ją do pracy do San Francisco. – Zawsze tęskniłem i trułem kolegom, że chcę wrócić – mówi z kolei Wiktor Sajda. – Nie wyobrażam sobie życia odciętego od korzeni.

Urszula Kraśniewska wspomina, że gdy kilka lat temu odwiedziła Chicago i wybrała się na zakupy do centrum handlowego, rozglądając się wokoło odniosła wrażenie, że jest na Bliskim Wschodzie. – Nogi mi się ugięły od liczby kolorowych – mówi. Dodaje, że w Polsce czuje się po prostu bezpieczniej, będąc wśród swoich.

Ameryka nudna, Polska fajna

Reemigranci podkreślają, że nie ma diametralnych różnic w poziomie życia między Stanami a Polską. Jest to efekt globalizacji, która sprawia, że zawodowo, bez względu na to, gdzie jesteśmy i co robimy, wszystko wygląda podobnie. Gdy dzwonię do Janusza Mroczki, który w Rzeszowie prowadzi własną firmę konsultingową, właśnie obwozi po Polsce dwóch Amerykanów z przedmieść Chicago. "Nice, quite nice" – mówią o swoim wrażeniu z Polski, zaznaczając że widzą wiele podobieństw w zakresie wprowadzanych na rynek technologii. Jedzenie jest droższe, ale to dlatego, że zdrowsze. A udana reemigracja zależy tak naprawdę od tego, gdzie, do czego i z czym wracasz.

Urszula Kraśniewska, z wypracowaną amerykańską emeryturą, podróżuje teraz po Europie i świecie, i gdy tylko ma na to ochotę, jeździ tramwajem do wrocławskiej opery czy filharmonii. Wiktor Sajda, który doszedł do wniosku, że skoro wytrzeźwiał i poradził sobie w Ameryce, poradzi sobie wszędzie, wszedł w spółkę w branży budowlanej, która niedawno podpisała ogromny kontrakt na budowę biurowców w Warszawie.

Sławek Sobczak twierdzi, że prawie wszyscy, którzy wrócili z Ameryki, radzą sobie dobrze. – Ameryka jest niezłą szkołą życia. Uczy nas nie tylko języka, lecz ciężkiej pracy, etyki i szacunku do niej – mówi.

Jak przestępca, nie przedsiębiorca

Oprócz reemigracji moich rozmówców łączy coś jeszcze. Wszyscy po powrocie z USA zwracają uwagę na gehennę w polskich urzędach przy załatwianiu wszelkich formalności. Skarżą się na opieszałość urzędników, biurokrację i brak uprzejmości. Pod tym względem zdecydowanie chwalą Amerykanów, którzy są milsi, grzeczniejsi, mniej agresywni. – Na nowo musiałam przyzwyczajać się do polskiej papierologii – mówi Magda. Wiktor Sajda zwraca uwagę, że w Polsce brakuje uczciwości w biznesie. – Wciąż jest jeszcze dużo krętactwa i kolesiostwa. Gdy idziesz do urzędu coś załatwić, traktują cię nie jak przedsiębiorcę, lecz jak przestępcę.

Ameryka w Polsce

Żaden z moich rozmówców nie żałuje decyzji o powrocie. – Ja mam w Polsce Amerykę – podsumowuje Wiktor Sajda.

Joanna Marszałek

[email protected]

1-4

1-4

2-4

2-4

3-2

3-2

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama