Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 14:59
Reklama KD Market

Moje sentymentalne Podhale



Świętowanie 25-lecia góralskiego Koła Parafii Klikuszowa w Chicago wzbudziło we mnie dawne sentymenty, którymi podzieliłem się z uczestnikami jubileuszu. Klikuszowa leży przy Zakopiance, pomiędzy Myślenicami i Nowym Targiem. Właściwie to nigdy nie byłem w samej miejscowości. Wysiadałem z autobusu w Obidowej, by spokojnym krokiem iść na Turbacz. Gorce to trochę moje mistyczne góry. Takie na moje możliwości. Pamiętam, kiedy będąc uczniem ósmej klasy, znalazłem się w okolicach Rabki, ktoś pokazał mi Turbacz. Patrząc na swoisty majestat tej góry, nie wiedziałem jeszcze wtedy, że stanie mi się kiedyś szczególnie bliska. Gdzie tkwi tajemnica tej bliskości?

Idąc moim szlakiem z Obidowej, zatrzymywałem się na polankach, żeby usiąść i popatrzeć przed siebie. Panorama królewskich tatrzańskich szczytów, w różnych odsłonach w zależności od pory roku i pogody, pozwalała na długą kontemplację w milczeniu. Kontemplacja to inaczej przyglądanie się, patrzenie. Było ono początkiem wejścia w misterium, czyli tajemnicę piękna świata, stworzonego przez Boga. To w takich momentach przychodzą na usta słowa biblijnej Księgi Mądrości: „Głupi [już] z natury są wszyscy ludzie, którzy nie poznali Boga: z dóbr widzialnych nie zdołali poznać Tego, który jest, patrząc na dzieła nie poznali Twórcy, lecz ogień, wiatr, powietrze chyże, gwiazdy dokoła, wodę burzliwą lub światła niebieskie uznali za bóstwa, które rządzą światem. Jeśli urzeczeni ich pięknem wzięli je za bóstwa – winni byli poznać, o ile wspanialszy jest ich Władca, stworzył je bowiem Twórca piękności; a jeśli ich moc i działanie wprawiły ich w podziw – winni byli z nich poznać, o ile jest potężniejszy Ten, kto je uczynił. Bo z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę” (Mdr 13,1–5). I tak rodziła się we mnie modlitwa: podziwu tego piękna, wdzięczności za to, że żyję i mogę tu być, uwielbienia i radości. Studiując duchowość dowiedziałem się, że to podziwianie piękna i jego Twórcy jest jedną z dróg szukania i odnajdywania Boga w życiu.

To tam, na polanach gorczańskich, odnajdywałem spokój i pokój wewnętrzny, i ciszę. Te miejsca były moją katedrą, w której otwierając Biblię, jeszcze głębiej pojmowałem jej słowa. Zatrzymywałem się też, żeby w innym miejscu, na plecaku zrobić ołtarz i w przedpołudniowym klimacie, sprawować na nim Eucharystię. Była to „Msza na ołtarzu Ziemi”, jakby ją nazwał Telihard de Chardin. Dla francuskiego jezuity „nieskończony krąg stworzeń jest ową totalną hostią, która ma być uświęcona, a tygiel ich wysiłków to kielich, który będzie ofiarowany”. A ja miałem przed sobą nie tylko tatrzańskie szczyty, ale u ich podnóża piękne Podhale, miejsce życia i pracy ludzi, dla których wiara, taka zwyczajna i prosta, była czymś oczywistym, naturalnie wpisanym w codzienność.

Z czasem odkrywałem Kaplicę Papieską na Polanie Rusnakowej, zbudowaną na planie krzyża Virtuti Militari, która przypomina, że tutaj jest Polska, a te szczyty są także zroszone krwią niewinnych ludzi, którzy na przestrzeni dziejów walczyli o swoją wolność. To tutaj ksiądz Tischner miał swoją ambonę, z której głosił swoje kazania o „ślebodzie”, czyli wolności. I to na Turbaczu zacząłem rozumieć i zachwycać się filozofią Księdza Profesora. Ta przestrzeń była dla niego nie tylko katedrą w wymiarze sakralnym, ale także w wymiarze uniwersyteckim, gdzie odnajdywał nowe inspiracje i przemyślenia, które potem przekazywał swoim braciom góralom. „Filozofia po góralsku” była przekazem wielkich myśli, prostym, codziennym językiem. Po to, by mogła być wprowadzana w czyn.

Obowiązkowe zatrzymanie się w schronisku na ciepłą strawę i herbatę z cytryną, wtedy jeszcze nie znałem wersji „po góralsku”, dawało poczucie dobrze spędzonego dnia, bogatego duchowo i intelektualnie, i dającego wielki odpoczynek ciału, spiętemu sprawami codzienności. Te napięcia zostawały tam, na szlaku. I w końcu zejście do Nowego Targu, na obowiązkowy punkt programu, jakim były lody u Żarneckich, przy Rynku. I autobus do Krakowa, za którym zostawało pełne sentymentów wspomnienie mistycznych miejsc, które takimi zostaną na zawsze na mapie mojego życia.

Właśnie otworzyłem mapę Podhala. Przede mną nazwy wsi pomiędzy Turbaczem a Tatrami. Po kilku latach spędzonych w Chicago bliskie mi się stały i wciąż stają nie tylko miejsca, ale ludzie tam urodzeni, wychowani, albo też mający tam swoje rodzinne korzenie. Podhale stało się tym miejscem na ziemi szczególnie mi bliskim i kochanym, które porusza mną do głębi, bo tam leży moja tajemnica budowania szczególnych relacji: z Bogiem Stwórcą, drugim Człowiekiem i samym sobą.

ks. Łukasz Kleczka
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama