PLL LOT może sam zrealizować swoją strategię do 2020 roku, ale potrzebuje partnera i inwestora branżowego - powiedział w poniedziałek prezes spółki Rafał Milczarski. Dodał, że są podmioty zainteresowane LOT-em. Linia najchętniej patrzy na te z Azji.
Uważam, że strategia LOT-u jest możliwa bez zewnętrznego inwestora - ocenił na spotkaniu z dziennikarzami prezes Milczarski.
W ubiegłym tygodniu LOT zaprezentował strategię spółki do 2020 roku. Zakłada ona m.in. przewiezienie przez linię ponad 10 mln pasażerów rocznie, posiadanie 70 samolotów, w tym 16 dreamlinerów, zatrudnienie ok. 1400 osób (400 nowych pilotów i ponad tysiąc członków personelu pokładowego), rozwój połączeń do Ameryki Północnej i Azji. Linia ma być rentowna i mieć 25-proc. udział na polskim rynku, a do 2025 roku powinien on wynieść ponad 30 proc.
Jak wyjaśnił prezes, w momencie, kiedy spółka będzie miała uzupełnioną flotę samolotami i wsparcie producentów, jeśli chodzi o całe przygotowanie dotyczące wdrożenia tych samolotów, to LOT potrzebuje trochę kapitału obrotowego.
"LOT potrzebuje partnera i inwestora. Ale najpierw partnera, dopiero potem inwestora. Uważam, że branżowego. Dlatego, że rynek lotniczy to jest taki rynek, gdzie jak się z kimś współpracuje, to synergia i korzyści dla obu stron mogą być większe niż suma biznesów przed rozpoczęciem współpracy. Jestem dosyć mocno zorientowany na to, żeby dla LOT-u znaleźć dobrego partnera. I stanowczo dementuję, że jakoby ja, zarząd i LOT w całości znajdują się w pozycji klęczącej wobec kogokolwiek. Tak po prostu nie jest i nie będzie" - zapewnił Milczarski.
Dodał, że dla dobra prowadzonych rozmów nie chce komentować na jakim etapie i z kim się one odbywają. Zapewnił, że "dużo podmiotów jest zainteresowanych". Pytany na którą część świata patrzy, jeśli chodzi o zainteresowane podmioty, odparł, że "patrzy w tę część świata, która najbardziej dynamicznie się rozwija".
W ubiegłym tygodniu minister skarbu Dawid Jackiewicz w rozmowie z PAP ocenił, że przychody LOT-u wzrosły, więc może się okazać, że spółka może mieć nawet rok na spokojne poszukiwanie inwestora. "Jeśli się okaże, że możemy spokojnie przez rok szukać inwestora, to będziemy w komfortowej sytuacji, żeby szukać takiego inwestora, który będzie nam pasować do profilu spółki" - mówił szef SP. Dodał, że inwestor jest poszukiwany. Zastrzegł, że MSP "nie chce i nie może" zejść z udziałem SP poniżej 51 proc. "Jeśli mówimy na przykład o chińskim inwestorze, to zgodnie z prawem europejskim nie może on mieć powyżej 50 proc. udziałów" - wyjaśnił.
Zgodnie ze strategią LOT-u, linia chce otwierać nowe połączenia i realizować je z pomocą większej floty. Przewoźnik szacuje, że w 2020 roku będzie użytkował w sumie około 70 maszyn, w tym 16 dreamlinerów i około 15 nowych samolotów wąskokadłubowych powyżej 150 foteli. A w 2025 ma być w sumie 88 samolotów. W przyszłym roku linia ma otrzymać kolejne dwa nowe dreamlinery, które mają wozić pasażerów od lipca 2017 roku. W sumie linia w przyszłym roku będzie użytkować osiem Boeingów 787 Dreamliner. W strategii zapisano, że LOT może sam realizować rozwój floty. Pozwolić na to ma leasing operacyjny, który w dużo mniejszym stopniu obciąży finanse spółki. W przyszłym roku do LOT-u dołączy kilka nowych maszyn wąskokadłubowych; spółka kończy negocjacje w tej sprawie.
"Albo już mamy zawarte umowy na samoloty, albo jesteśmy w trakcie zawierania umów, które nam na realizację tej strategii pozwolą. Pozyskujemy sprzęt w dosyć atrakcyjnych cenach od leasingodawców, którzy nie musieliby z LOT-em współpracować, a chcą, gdyż udało się wytworzyć w świadomości tych leasingodawców przekonanie, że obecny zarząd LOT-u i obecna strategia, którą będziemy realizować ma istotną szansę powodzenia" - powiedział Milczarski. Dodał, że oferentem, który złożył najlepszą ofertę był Boeing. Jeśli spółka podpisze ostatecznie umowy, to w przyszłym roku flota przewoźnik wzbogaci się o sześć używanych samolotów wąskokadłubowych. Chodzi o Boeingi 737 800 New Generation, które mogą zabrać na pokład ok. 180 pasażerów.
Zdaniem Milczarskiego wybudowanie nowego lotniska w Polsce jest niezbędne. "LOT w swojej podstawowej formule działania będzie linią sieciową, czyli posiadającą jeden hub (port przesiadkowy - PAP). Jeśli Lotnisko Chopina w Warszawie, przestanie spełniać funkcję tego jedynego hubu, to będzie musiało być inne lotnisko, które tę role przejmie. Żadne z innych lotnisk obecnych w Polsce nie jest w stanie przyjąć takiej funkcji. Trzeba w Polsce wybudować nowe lotnisko i bardzo źle się stało, że nie zostało ono wybudowane zgodnie z planem" - powiedział prezes LOT-u.
W ocenie szefa polskiego przewoźnika na Lotnisku Chopina obecnie należałoby usprawnić m.in. kontrolę graniczną, którą - według prezesa - straż graniczna wykonuje bardzo niewydolnie, kontrolę bezpieczeństwa, a także samą strefę Non Schengen.
"Lotnisko Chopina w ciągu kilku lat będzie kompletnie zapchane i nie będzie w stanie spełnić swoich funkcji w ogóle. Już teraz w godzinach szczytu naszego ruchu pasażerskiego lotnisko ma przepustowość przepełnioną. Według naszych szacunków na przełomie 2019/2020 port osiągnie już tak naprawdę swoje limity operacyjne" - powiedział. Jak dodał, wzorem dla niego jest lotnisko w Singapurze. "Chodzi o to, żeby nie budować czegoś, co się rozbudowuje. Tylko zbudować pewną całość"- podkreślił.
Lotnisko Chopina to największy port w kraju. Obsługuje ruch rozkładowy, czarterowy, general aviation oraz cargo. W ubiegłym roku z lotniska skorzystało ponad 11,2 mln pasażerów.
Prezes LOT-u zapowiedział powrót darmowych poczęstunków w trakcie rejsów. "Dosyć zaawansowane mamy prace nad tym, żeby wprowadzić do naszej oferty darmowy poczęstunek, który będzie wartościowy. W jakimś też sensie prezentujący najlepsze strony polskiej kuchni. Uważamy, że ta oferta darmowego poczęstunku na chwilę obecna jest niewystarczająca" - dodał. Nie zdradził szczegółów dotyczący tego, kiedy i na jakich rejsach będzie wprowadzona ta oferta. (PAP)
Reklama