Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 4 października 2024 12:18
Reklama KD Market

Ref-Ren – człowiek niezastąpiony. W 25. rocznicę śmierci Feliksa Konarskiego

Ref-Ren – człowiek niezastąpiony. W 25. rocznicę śmierci Feliksa Konarskiego
Ref-Ren przy pracy
/a> Ref-Ren przy pracy


12 września mija 25 lat od śmierci Feliksa Konarskiego „Ref-Rena”, twórcy słynnej pieśni „Czerwone maki na Monte Cassino”. W Chicago, gdzie mieszkał z żoną Niną Oleńską, od 1965 r., pamiętany jest przede wszystkim jako poeta, kompozytor, pisarz i twórca grupy teatralnej, którą nazywał „Stajnią Ref-Rena”. Członkowie elitarnej trupy wspominają Ref-Rena jako płodnego utalentowanego twórcę i artystę oraz wspaniałego człowieka i przyjaciela.

Kolega Felek

Barbara Kożuchowska została zaproszona do zespołu 1969 r. jako młoda dziewczyna. Ref-Renowi spodobał się jej występ w spektaklu teatru „Reduta”. Wkrótce stała się członkiem trupy i stałym bywalcem w mieszkaniu Konarskich na polonijnym Jackowie, koło Andy's Deli, gdzie odbywały się się próby i spotkania towarzyskie. − Mimo że różnica wieku między nami a nim była szalona, to uważaliśmy Felka za naszego kolegę i kumpla, z którym można było rozmawiać o wszystkim. Jak miałam chandrę, przyjeżdżałam do Felusia. Częstował dobrą kawką espresso i koniaczkiem, i wtedy człowiek żalił się, wylewał z siebie wszystkie bolączki. Po wizycie czułam się już lepiej − opowiada Kożuchowska.


Zawsze była ogromną wielbicielką jego talentu, jako tekściarz stworzył ogromną liczbę piosenek. Każda się jej podobała i każda była piękna, łatwo wpadająca w ucho, i pozostająca w pamięci. Konarski to według Kożuchowskiej przede wszystkim „ piosenkopisarz”. Wspomina, że tłumaczył też przeboje z obcych języków, między innymi piosenki z filmów „Godfather” i „Love story”. − Ale jego teksty były dużo lepsze niż oryginały. Wzbogacał je, dodawał im głębi − zaznacza.

/a> Ref-Ren podczas jednego z występów


Jak wspomina, oprócz piosenek Ref-Ren tworzył też poezję, skecze i formy sceniczne. We wszystkich tych gatunkach jawił się jako dobry obserwator, komentator i świetny satyryk. − Opisywał nasze wady oraz rzeczy, które działy się w Polsce i na świecie, tematy ważne, które nam były bliskie, takie jak tęsknota za ojczyzną, tułaczka po świecie w czasie wojny, klęska wrześniowa. Z tym się wszyscy możemy identyfikować. To jest wciąż aktualne. Dodatkowo jego twórczość przedstawia wydarzenia historyczne w sposób bardzo przystępny, lepiej niż podręczniki historii. Mam nadzieję, że kiedyś zainteresują się nią od strony akademickiej naukowcy historycy − mówi Kożuchowska.

Są ludzie niezastąpieni...

Julitta Mroczkowska-Brecher dołączyła do „Stajni Ref-Rena” w 1972 r. niedługo po przyjeździe do Stanów. Była wtedy młodą aktorką z Wrocławia. Na próbie, która odbywała się w domu Konarskiego przytuliła się do jego żony, Niny Oleńskiej. Czuła się jak mała dziewczynka, ponieważ wszyscy zebrani byli co najmniej o dwa pokolenia od niej starsi. Dano jej coś do głośnego przeczytania. − Po próbie, Nina, która była poważną stroną małżeństwa, bo Ref-Ren nie zajmował się prozą życia, powiedziała: „będziesz nasza”. I tak zostałam przez następne lata. Zaczęłam od grania „refrenowskiej” wnuczki, potem przeszłam na córkę, na żonę. I zawsze śmiałam się, że przyjdzie taki moment , kiedy zagram babcię Ref-Rena. Niestety do tego nie doszło, bo… ja się starzałam, a on stał w miejscu − śmieje się Mroczkowska-Brecher.

Jak wspomina, Konarski był człowiekiem o niezwykłej witalności, niezwykłym uroku osobistym, a przy tym szalenie skromny. Aż za skromny. Wstydzący się swojej popularności. Zawsze miał lekki uśmieszek zażenowania, gdy ktoś mu składał gratulacje. Nigdy nie mówił podniesionym głosem. Był bardzo delikatny, o wielkiej kulturze osobistej, o ogromnym wdzięku. Uwielbiał ludzi i zawsze był nimi otoczony. „Refrenowie” nie mieli dzieci i przyjaciele stanowili ich rodzinę. − Należałam do grona najbliższych przyjaciół Ref-Rena, bo jako jego współpracownicy, my aktorzy spędzaliśmy mnóstwo czasu ze sobą. To był inny świat dla osoby urodzonej w powojennej i komunistycznej Polsce. To był świat praktycznie rzecz biorąc z książek, taka Polska z fin de siècle. Konarski i jego przyjaciele opowiadali mnóstwo o swoim życiu i tułaczce wojennej. To było spotkanie z przeszłością w najpiękniejszej formie. To była żywa historia, która była przekazywana nam z ust do ust − dodaje Julitta Mroczkowska-Brecher.

/a> Feliks Konarski "Ref-Ren"


Ref-Ren był według niej niezwykle płodnym i wrażliwym człowiekiem. Zainteresowanym każdym aspektem życia, polityką, zmianami społecznymi i moralnymi. Śledził uważnie wszystko, co się działo na świecie, a szczególnie w Polsce, bo za nią bardzo tęsknił, ale za tą przedwojenną, tej współczesnej Polski się bał. − Mimo że był bardzo otwarty, miał szerokie kontakty z ludźmi, to bał się tam pojechać, co wiele razy to wyrażał w swoich wierszach i piosenkach. Później już po rządach komunistycznych, jak zaczęła się odwilż i uśmiechy władz w jego kierunku ,obiecał, że tam pojedzie. Wojciech Młynarski przygotował piękne przedstawienie na jego cześć i koncert, ale niestety nie doczekał − mówi aktorka.

[blockquote style="1"]Niezapomniane maki Słowa do "Czerwonych maków" Feliks Konarski "Ref-Ren" napisał podczas ostatniego natarcia polskich żołnierzy w bitwie pod Monte Cassino. Czas i miejsce powstania pieśni, a także jej wzruszające i głęboko patriotyczne słowa sprawiły, że "Czerwone maki" stały się pieśnią symbolem bohaterstwa polskich żołnierzy w czasie II wojny światowej, znaną i rozpoznawaną przez każdego Polaka. Oryginalne, archiwalne wydanie "Czerwonych maków", wraz z zapisem nutowym jest w posiadaniu Barbary Chałko, krewnej Ref-Rena. W maju 2014 r. zapis został po raz pierwszy w historii opublikowany na łamach "Dziennika Związkowego".

Tak o pieśni mówił jej autor Feliks Konarski: “Napisałem w swoim życiu ponad dwa tysiące piosenek. Były wśród nich wesołe i sentymentalne, z sensem i bez sensu, dobre i złe, wartościowe i nijakie. Niektóre z dnia na dzień stawały się piosenkami popularnymi – inne przemijały bez echa… Jedna tylko potrafiła w tak szybkim czasie przełamać wszystkie istniejące na świecie granice i połączyć rozrzuconych po najdalszych zakątkach ziemi Polaków: piosenka „Czerwone maki na Monte Cassino”.[/blockquote]

Feliks Konarski zachorował na raka kości. Aktorzy przychodzili do niego do szpitala prawie codziennie, ale skrzętnie ukrywano przed nim diagnozę, on sam nie chciał jej znać, próbował normalnie funkcjonować. − Dopóki nie wiedział co mu jest, było ok. Ale jak tylko lekarz w szpitalu go poinformował, zrezygnował z walki i zapadł w śpiączkę, i wkrótce zmarł. Na krótko przed śmiercią, gdy jeszcze był przytomny rozmawiałam z nim o wyjeździe do Polski, mówiłam, że musi nabrać sił. A on odpowiedział, że ma wrażenie, że już tam był, bo oficjalnie został tam zauważony. Miał poczucie spełnienia. I odszedł spełniony, otoczony przyjaciółmi. – Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale to nieprawda. Są. I Ref-Ren był jednym z nich.

Wielki i utalentowany, ale skromny

Liliana i Andrzej Piekarscy przyjechali z Polski do Chicago w roku 1983 z Kapelą Czerniakowską, z programem o Warszawie, sprowadzeni przez znanego wówczas impresario Jana Wojewódkę. −To był w Polsce okres zawieszenia stanu wojennego i udało mu się sprowadzić zespół za ocean. Po tournée w Kanadzie i Stanach nasz pobyt się przedłużył. Z teatrem Ref-Rena nawiązaliśmy kontakt dzięki przypadkowi. Kolega, z którym pracowałem, zaproponował mi, żeby zaśpiewał na jego ślubie. Zgodziłem się, organista, który akompaniował to był Henryk Wawrzyczek pracujący w teatrze Ref-Rena. Opowiedział mu o nas. Ref-Ren zgodził się z nami spotkać i mieliśmy ten zaszczyt, że zaproponował nam pracę w swoim teatrze − opowiada Andrzej Piekarski.

Zrobił na Piekarskich ogromne wrażenie, jako wspaniały aktor, kompozytor, wykonawca oraz bardzo skromny i ujmujący człowiek. Praca z nim była czymś wspaniałym . Choć był wielkim człowiekiem, nie wywyższał się, nie narzucał swoich koncepcji, zawsze tylko proponował rozwiązania. Swoje programy nazywał rewiami, a dobór wykonawców był świetny. − Odpowiadał nam jego sposób pracy kompozytorskiej i poetyckiej. Czuliśmy ten klimat. Był zafascynowany głosem mojej żony Liliany i nawet poświęcił jej kilka piosenek. Choć odszedł 25 lat temu, my ciągle pamiętamy wspaniałą atmosferę, którą stwarzał, jego życzliwość. Trzeba podkreślić, że wszystkich członków zespołu traktował jak kolegów.

/a> Stajnia Ref-Rena


Jak wspomina Liliana Para-Piekarska, Konarski był też wspaniałym gawędziarzem. − Cudownie spędzaliśmy z nim czas i z całym zespołem. Czuliśmy się jak u siebie, w uroczym, cudownym rodzinnym domu, w jednej wielkiej rodzinie. Mogliśmy przyjść nawet ze swymi kłopotami i się pozwierzać. Urządzał dla nas przyjęcia i przyjątka, np. „dzień barbórek”, przysyłał piękne zawiadomienia. Pamiętam też, że Felek zawsze wiedział, jak przydzielić role. Nawet gdy ja sama nie byłam przekonana, on wiedział lepiej. Bardzo chciał, żebym nagrała płytę z jego piosenkami, ale ciągle się nie składało. Dopiero po jego śmierci spełniliśmy jego życzenie z pomocą Barbary Chałko, która jest jego spadkobierczynią i nagraliśmy z mężem płytę z wybranymi kilkoma piosenkami Ref-Rena.

Ocalić od zapomnienia

Bogdan Kowalski, właściciel studia produkcji wideo, jest kronikarzem życia i twórczości Ref-Rena i jego aktorów. Artystę poznał w 1988 roku. − Dowiedziałem się o jego występach z ogłoszenia i nawet zdziwiłem się, że jest w Chicago, bo zawsze wydawało mi się, że mieszka w Londynie. Przybyłem na występy z kamerą i zapytałem, czy mogę nagrywać. Otrzymałem pozwolenie. Potem nagrywałem następne występy i tak zostałem kronikarzem „Stajni Ref-Rena”.

Kowalski jest ogromnym wielbicielem twórczości Ref-Rena i samego artysty jako człowieka. Cenił go nie tylko za talent, ale też pogodę ducha, wrażliwość i patriotyzm. Aktualnie Kowalski zajmuje się realizacją wersji filmowej monodramu Ref-Rena „Rozmowa z Niną” oraz wszystkich materiałów, które udało mu się zgromadzić o artyście, a jest tego kilkadziesiąt godzin. − Monodram „Rozmowa z Niną” powstał po śmierci jego żony Niny Oleńskiej. Jest to historia twórczości i działalności artystycznej Ref-Rena, od momentu jak się poznali, chyba w 1930 r. na samym początku jego kariery − opowiada Kowalski i ocenia, że film będzie gotowy w listopadzie.

Trudno chyba znaleźć wdzięczniejszy temat na dokument. Rzecz o Ref-Renie to przecież rzecz o Polsce, Polonii i naszej historii, której on był częścią i współtwórcą.


Alicja Otap

[email protected]

Zdjęcia z archiwum Barabary Kożuchowskiej


Feliks Konarski, znany jako Ref-Ren, urodził się 9 stycznia 1907 r. w Kijowie, zmarł 12 września 1991 r. w Chicago. Był poetą, piosenkarzem, kompozytorem, aktorem, reżyserem, autor tekstów kabaretowych i piosenek. Absolwent Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Podczas studiów zaczął występować w teatrze i na estradzie. Debiutował w 1925 r. jako autor tekstów piosenek i skeczy. Następnie stał się też wykonawcą, kompozytorem i aktorem. Współpracował z teatrzykami Qui Pro Quo, Mignon, Wesoły Murzyn i Morskie Oko.


Okres okupacji spędził w II Korpusie Armii Polskiej generała Władysława Anders. Był członkiem Teatru Żołnierza Polskiego, stacjonującego pod Monte Cassino i szefem artystycznym Czołówki Teatralnej Polish Parade, z którą przeszedł cały szlak bojowy. Autor wielu pieśni żołnierskich, z których najsławniejszą są " Czerwone maki na Monte Cassino", napisane w nocy z 17 na 18 maja 1944 r. we Włoszech do muzyki Alfreda Schütza. Po wojnie mieszkał w Wielkiej Brytanii, Francji i Kanadzie. Z żoną, aktorką Niną Oleńską, prowadził w Londynie Teatr Ref-Rena. W 1965 r. osiadł  na stałe w Chicago, gdzie kontynuował działalność artystyczną z grupą aktorów, którą nazywał żartobliwie "Stajnią Ref-Rena". Prowadził także teatrzyk „Pod anteną". Pisał piosenki i monologi, a także skecze i wiersze. Koncertował dla Polonii w USA, Kanadzie, Anglii i Francji. Śmierć przerwała mu przygotowania do prezentacji swojej twórczości w Polsce.



Pogrzeb Ref-Rena w Chicago. Zdjęcia: Marek Dobrzycki


1-3

1-3

4

4

5

5


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama