Z gwiazdami tegorocznego festiwalu Taste of Polonia, Krzysztofem Jaryczewskim, liderem zespołu Jary Oddział Zamknięty i Januszem Panasewiczem, wokalistą Lady Pank, rozmawia Joanna Marszałek.
Joanna Marszałek: Krzysztof, czy mógłbyś wyjaśnić niezorientowanym Czytelnikom, czym różni się Jary Oddział Zamknięty od Oddziału Zamkniętego?
Krzysztof Jaryczewski: – Jary Oddział Zamknięty to powrót do korzeni, nawiązanie do najlepszego okresu działalności Oddziału Zamkniętego, kiedy zespół nagrał złotą płytę i był na szczycie polskiego rocka. Również personalnie, ponieważ to ja z Jarkiem Szlagowskim wymyśliłem nazwę, repertuar opierał się na moich utworach, a w drugim składzie grał ze mną Krzysztof Zawadka, który również dzisiaj współtworzy Jary Oddział Zamknięty.
To pierwszy koncert Jarego OZ w Chicago?
KJ: Tak i mój pierwszy raz w USA. Jeszcze jako Jary Band grałem w Kanadzie, lecz Stany zawsze były moim marzeniem.
Czego spodziewasz się po chicagowskiej publiczności?
KJ: Mam nadzieję, że mnie jeszcze pamiętają, że wiedzą kim jestem i że znają moją muzykę. Polacy słyną z gościnności.
Z kolei Lady Pank często gościł w Chicago. Jakie wspomnienia wiążą się poprzednimi wizytami?
Janusz Panasewicz: Różnie to pamiętam. Czasami grało się w ogromnych miejscach z kilkunastoma tysiącami ludzi, a czasami kameralnie gdzieś w klubie. Jednak zawsze były przyzwoite emocje, których ludzie spodziewają się po naszym zespole.
Czy publiczność polonijna różni się od krajowej?
JP: Może 20 lat temu ta różnica była bardziej widoczna. Lecz gdy ostatnio byłem w Chicago, zauważyłem, że jest tam bardzo dużo młodych ludzi, którzy świetnie się orientują, znają nas z ostatnich kilku lat. Nie odbieram tej publiczności inaczej niż tej w Gorzowie czy Warszawie. Oczywiście są też ci, którzy pamiętają nas sprzed lat, którzy usiądą sobie gdzieś z boku i będą nas sobie przypominać.
A samo Chicago? Z czym Wam się kojarzy?
KJ: Z gangsterami i filmami.
JP: Uliczki z lokalami. Zawsze lubiłem po nich chodzić. Również ze znajomymi i przyjaciółmi z czasów, kiedy mieszkałem tu przez chwilę. Bardzo lubię to miasto.
W przypadku obu zespołów Wasza działalność artystyczna rozciąga się już na czwartą dekadę. Czy „starzy” emigranci mogą spodziewać się, że usłyszą znane hity z lat 80.?
KJ: Oczywiście że tak! Jak wspomniałem, zespół nawiązuje do starego Oddziału Zamkniętego. Zagramy parę utworów z nowej płyty wydanej w tym roku, ale większość repertuaru to pierwsza połowa lat 80. „Andzia” na Was czeka!
JP: Pewnie że tak! Będzie przekrój działalności, ale ewidentnie zagramy „Mniej niż zero”. Piosenki, na które wszyscy czekają, będą na pewno.
A czy będzie coś specjalnego dla młodego pokolenia?
KJ: Pokażemy co w Oddziale najlepsze w nieco nowocześniejszych brzmieniach.
JP: Lady Pank co jakiś czas próbuje wylansować coś nowego, zachowując przy tym zdrową proporcję. Obserwuję jednak pewien fenomen, jeśli chodzi o młodych ludzi. Niedawno po raz kolejny graliśmy na Juwenaliach i po raz kolejny byłem pod wrażeniem faktu, że młodzi znają, słuchają i przede wszystkim rozumieją, o czym śpiewamy. A przecież teksty zawsze były istotne w naszym zespole. Jest to dla nas niezwykle przyjemne.
Podsumowując, dlaczego warto przyjść na Wasze koncerty?
KJ: Mój zespół zarówno kiedyś jak i dziś był i jest autentyczny. Profesjonalizm nie zabił w nas radości grania. Zawsze jest dobra zabawa i radość. Różnica jest jeszcze taka, że dzisiaj nie ma na scenie alkoholu ani innych używek. Będzie wesoło i pozytywnie. Zapraszamy!
JP: Warto przyjść choćby dlatego, że będzie energia, z którą wszyscy kojarzą Lady Pank. Jesteśmy bardzo koncertowym zespołem. Po różnych historiach, które nas dotyczyły, zespół jest w świetnej kondycji. Liczymy na to, że uda nam się rozpalić bardzo wielkie emocje. A dla emocji zawsze warto być.
Dziękuję za rozmowę.
Jary Oddział Zamknięty wystąpi w niedzielę, 4 września, Lady Pank w sobotę i poniedziałek 3 i 5 września na scenie World Music Stage w Centrum Kopernikowskim.