Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 9 października 2024 23:23
Reklama KD Market

Ekstraklasa piłkarska - efektowne zwycięstwo Arki. Kryzys Lecha trwa



W piątkowym meczu otwierającym trzecią kolejkę ekstraklasy piłkarze Arki Gdynia pokonując 3:0 Ruch Chorzów odnieśli drugie z kolei efektowne zwycięstwo na własnym stadionie po powrocie do elity. Dla gości była to zaś druga wyjazdowa porażka. Tyle samo przegranych ma poznański Lech, który tym razem uległ na własnym boisku Jagiellonii 0:2.

Arka i Ruch do trzeciego ligowego spotkania przystąpiły w odmiennych nastrojach. Gospodarze tydzień wcześniej również 3:0 pokonali przed swoją publicznością Wisłę Kraków, zbierając wiele pochwał i nie zmuszając szkoleniowca do korekt w składzie. Chorzowianie zaś do Gdyni przyjechali po porażce 1:4 w Białymstoku z Jagiellonią, po której trener Waldemar Fornalik dokonał czterech zmian i wyjściowej „11”. M.in. po raz pierwszy po powrocie z ME 2016 znalazł się w niej Mariusz Stępiński.

Rezerwowi do tej pory piłkarze Ruchu mogli dać przyjezdnym prowadzenie, lecz w szóstej minucie po dobrym zagarnianiu Miłosza Przybeckiego w polu karnym rywali poślizgnął się Piotr Ćwielong. To była pierwsza akcja tego spotkania, bo zawodnicy musieli poczekać na uprzątnięcie serpentyn, którymi kibice beniaminka zarzucili część boiska.

Przez pozostałą część pierwszej połowy inicjatywa należała już do podopiecznych Grzegorza Nicińskiego. Goście dość uważnie bronili się tylko do 23. minuty. Wówczas przed polem karnym Dariuszowi Zjawińskiemu piłki nie odebrali Łukasz Surma i Łukasz Hanzel, a napastnik Arki mocnym i płaskim strzałem przy słupku po raz pierwszy ucieszył kibiców „żółto-niebieskich”, którzy znów licznie wypełnili stadion.

Goście bardzo niemrawo próbowali odrobić straty. Nie radzili sobie nie tylko w ataku, ale również w defensywie. Dużo bliżej zdobycia kolejnego gola byli bowiem gospodarze. Przed przerwą blisko pokonania Wojciecha Skaby po dograniach Mateusza Szwocha byli Miroslav Bożok i Zjawiński, a przy mocnym strzale z dalszej odległości Yannicka Kakoko dobrze interweniował bramkarz Ruchu.

Druga część gry znów mogła rozpocząć się lepiej dla "Niebieskich", ale w 48. minucie strzał Przybeckiego zablokował Dawid Sołdecki. Podopieczni Fornalika grali lepiej niż przed przerwą. Częściej atakowali bramkę rywali, a najbliżej wyrównania po rzucie wolnym wykonywanym przez Patryka Lipskiego był Ćwielong.

Skuteczniejsi okazali się jednak gdynianie, kiedy w 68. minucie po szybkim ataku wychodzącego z bramki Skabę pewnym uderzeniem pokonał kapitan Arki, Bożok. To podcięło skrzydła chorzowianom, którzy przez całe spotkanie oddali tylko jeden celny strzał.

Gospodarze zasłużone zwycięstwo przypieczętowali w 81. minucie, kiedy po raz trzeci bramkarza Ruchu pokonał Rafał Siemaszko. Oprócz strzelców goli bohaterem Arki był Szwoch, który popisał się trzema asystami i dyrygował grą.

Jeden punkt w trzech meczach i zero strzelonych goli to bilans startowy Lecha, który ma walczyć o... mistrzostwo Polski. Jagiellonia nie pokazała w Poznaniu wielkiego futbolu, ale wystarczyło to na pokonanie słabo spisujących się gospodarzy.

W pierwszej połowie gra toczyła się głównie na połowie gości, jednak z przewagi Lecha niewiele wynikało. O ile we wcześniejszych meczach podopieczni Jana Urbana grzeszyli skutecznością, tak przeciwko Jagielloni tego grzechu popełnić nie mogli, gdyż nie potrafili nawet sobie stworzyć klarownych okazji.

Defensywa białostockiego zespołu bez większych kłopotów radziła sobie z przewidywalnymi atakami gospodarzami czy wrzutkami w pole karne. Bramkarz Marian Kelemen może i miał trochę pracy, ale też piłkarze "Kolejorza" nie zmusili go do jakiś niebywałych interwencji.

Jagiellonia nieźle prezentowała się w obronie, ale w ataku grała mało przekonywująco. Dwa celne, jednak słabe strzały w światło bramki Przemysława Frankowskiego i uderzenie Tarasa Romanczuka nie mogło zaskoczyć Jasmina Buricia.

Lechici na początku drugiej połowy znów zepchnęli rywala do defensywy. Marcin Robak próbował przełamać niemoc strzelecką i swoją, i swojej drużyny, lecz bez efektu.

W 61 min jedna z nielicznych akcji gości przyniosła im prowadzenie. Konstantin Vassiljev miał sporo swobody przed polem karnym, a że potrafi on uderzyć z dystansu przekonał się o tym nie jeden bramkarz w ekstraklasie. Estończyk przymierzył z nieco ponad 20 metrów, piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki.

Jedenaście minut później w niegroźnej sytuacji Lasse Nielsen zagrał ręką w polu karnym i sędzia Paweł Raczkowski nie miał wątpliwości. Vassiljev z 11 metrów zmylił Buricia i praktycznie przesądził losy spotkania.

Nowi zawodnicy wprowadzeni przez Urbana - Dariusz Formella, Tamas Kadar (pierwszy występ w Lechu po Euro 2016) i Nicki Bille Nielsen nie poprawili jakości gry swojego zespołu. To drużyna Michała Probierza była bliższa strzelenia kolejnego gola niż gospodarze. Białostoczanom zabrakło jednak determinacji w zupełnym pogrążeniu rywala. W końcówce Przemysław Frankowski w dogodnej sytuacji trafił w poprzeczkę.

(PAP)

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama