Szaleniec, który w piątek zabił w Monachium dziewięć osób, po czym popełnił samobójstwo, oddał w sumie prawie 60 strzałów. Na miejscu strzelaniny znaleziono 57 łusek po nabojach, wystrzelonych z jego pistoletu.
Poinformował o tym w niedzielę szef bawarskiego Urzędu Kryminalnego Robert Heimberger. Podał też, że stan rodziców sprawcy strzelaniny w dalszym ciągu uniemożliwia ich przesłuchanie. Przekazał, że materiały znalezione w mieszkaniu sprawcy wskazują, iż planował atak od lata zeszłego roku.
Heimberger ujawnił, że ojciec rozpoznał swego syna na nagraniu wideo, które wkrótce po strzelaninie pojawiło się w internecie. Ojciec udał się na policję i powiedział, że sprawcą mógł być jego syn.
Heimberger poinformował również, że natrafiono na czat w internetowej ukrytej sieci (darknet) wskazujący, że właśnie tam sprawca mógł kupić pistolet.
Wcześniej bawarski minister spraw wewnętrznych Joachim Herrmann powiedział, zamachowiec nabył broń przez internet z Czech lub Słowacji. Pistolet został przerobiony na niezdolną do strzelania tzw. broń teatralną (rekwizyt teatralny), a następnie ponownie przystosowany do ostrego strzelania. Śledczy usiłują ustalić, kto dokonał tej drugiej przeróbki. Heimberger potwierdził te ustalenia.
Prokurator Thomas Steinkraus-Koch powiedział, że śledczy doszli do wniosku, iż sprawca strzelaniny - młody Niemiec irańskiego pochodzenia - nie kierował się motywami politycznymi. Ustalono też, że swe ofiary wybierał przypadkowo.
Dodał, że potwierdziły się informacje, iż 18-latek był leczony psychiatrycznie, zarówno stacjonarnie, jak i ambulatoryjnie. W jego mieszkaniu znaleziono dokumentację medyczną, wskazującą na stany lękowe i depresję.(PAP)
Na zdj. Mieszkańcy Monachium składają kwiaty i zapalają świece przed centrum handlowym, gdzie doszło do ataku fot. Sven Hoppe/EPA