Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 17 listopada 2024 05:50
Reklama KD Market

Nie żyje Marian Kociniak



W czwartek w Warszawie zmarł aktor Marian Kociniak - niezapomniany Franek Dolas z "Jak rozpętałem drugą wojnę światową" - potwierdziło informacje medialne Stowarzyszenie Filmowców Polskich. Kociniak miał 80 lat; w ostatnim czasie chorował.

Aktor, urodzony 11 stycznia 1936 r., w swoim dorobku miał dziesiątki ról filmowych i kabaretowych, ponad 150 ról teatralnych.

W filmie zadebiutował w 1960 roku epizodem u Andrzeja Wajdy w "Niewinnych czarodziejach". Dwa lata później zagrał pierwszoplanową rolę młodego komandosa Grzegorza Wareckiego w filmie "Czerwone berety" Pawła Komorowskiego. W tym samym roku zagrał u Jerzego Hoffmana i Edwarda Skórzewskiego w "Gangsterach i filantropach" oraz Nieboraka u Jana Batorego w filmie "O dwóch takich, co ukradli księżyc".

Popularność przyniosła mu rola szeregowca Franciszka Dolasa z komedii Tadeusza Chmielewskiego "Jak rozpętałem drugą wojnę światową" (1970). Film powstał na podstawie powieści Kazimierza Sławińskiego "Przygody kanoniera Dolasa". Bił rekordy popularności. Dla miłośników filmu powstała nawet gra komputerowa o nieznanych przygodach głównego bohatera.

Kociniak zagrał również pechowego Murgrabię z serialu "Janosik" Jerzego Passendorfera (1974), zaś w serialu "Jan Serce" był najbliższym przyjacielem tytułowego bohatera. Zagrał Lindeta w "Dantonie" Andrzeja Wajdy (1982) oraz tytułową postać w filmie Henryka Kluby "Chudy i inni" (1966). W "Panu Tadeuszu" Andrzeja Wajdy wcielił się w postać Protazego.

Marian Kociniak to jednak przede wszystkim aktor teatralny. Absolwent warszawskiej PWST (1959), uczeń Ludwika Sempolińskiego. Na teatralnych deskach zadebiutował przed ukończeniem studiów w warszawskim STS-ie u Jerzego Markuszewskiego w programie składanym "Esmeralda, czyli baśń..." (1958). Pytany o STS w wywiadzie rzece pt. "Spełniony", który ukazał się kilka lat temu z okazji jubileuszu 50-lecia pracy artystycznej, wspominał: "Ja rozmawiałem głównie o dziewczynach. Wiem, że aktorzy lubią być tacy intelektualni, pokazywać, jakie rozumy pozjadali. Opowiadać nadzwyczajne facecje. Niech pan w to nie wierzy".

Od 1959 roku do 2009 roku występował w warszawskim Teatrze Ateneum; później był związany z Teatrem na Woli. Na 40-lecie pracy na scenie Teatru Ateneum zagrał Stalina w światowej prapremierze sztuki Ronalda Harwooda "Herbatka u Stalina" w reżyserii Tomasza Zygadły. Z okazji jubileuszu 50-lecia zagrał w spektaklu "Bomba" w Teatrze na Woli. "To jedna z najlepszych sztuk o Polsce. Opowiada o tragediach w sposób często komediowy, ale też bardzo dramatyczny. Nie ma drugiej współczesnej sztuki tak dobrej, dotykającej wszystkich naszych spraw (...). Z przyjemnością wybrałem tę sztukę" - mówił wówczas Kociniak.

Aktor występował też w cieszących się ogromną popularnością spektaklach kabaretowych: "Hemar" (1987) w reżyserii Wojciecha Młynarskiego oraz "Tuwim - kabaret" (1991) w reżyserii Emiliana Kamińskiego.

Do czasu ukazania się wywiadu rzeki pt. "Spełniony" aktor nie udzielał wywiadów. "Na ten temat powstały już legendy" - mówił kilka lat temu, pytany o powody swojego milczenia. Wspominał, że po premierze filmu "Jak rozpętałem II wojnę światową" spotkał się z publicznością w Radomiu i gdy przeczytał recenzję z tego spotkania, postanowił: "nigdy w życiu nikomu nie udzielić żadnego wywiadu". "Odpowiadałem na pytania - naiwnie, może czasami zbyt naiwnie" - mówił.

Remigiusz Grzela, który przeprowadził z Kociniakiem wywiad rzekę, tak opisywał wspólną pracę: "Zazwyczaj tego rodzaju rozmowy ze sławnymi ludźmi naznaczone są swego rodzaju patosem w opowiadaniu o samym sobie. Rozmówcy starają się pokazać swoje zalety i dokonania, a zatuszować to, czym nie można się pochwalić. Marian Kociniak postąpił inaczej, nie skupia się na tym, by kreować siebie lub ubarwiać swoje doświadczenia, nie zależy mu na pokazaniu siebie z jak najlepszej strony. Otwarcie opowiada o swoich słabościach, problemach z alkoholem, konfliktach w zespołach aktorskich".

W książce Kociniak podśmiewał się z kolegów, którzy przygotowują się do spektaklu, czytając dzieła filozoficzne. Sam siebie nazywał "aktorskim zwierzęciem", a swoją metodę pracę określał jako "grę bebechami". "Ty nie myśl, tylko graj i mów prawdę. Będę wiedział, kiedy kłamiesz" - przywoływał radę swojego przyjaciela Henryka Borowskiego, która, jak twierdził, przydawała mu się całe życie.(PAP)

[ot-video type="youtube" url="https://youtu.be/oNij9kVd7dI"]

 

Artyści o Kociniaku: wspaniały aktor, ciepły, serdeczny człowiek


Odszedł aktor, którego cechowały wielki profesjonalizm i wszechstronność; człowiek serdeczny, ciepły - tak Mariana Kociniaka wspominali w rozmowach z PAP Wiktor Zborowski, Radosław Piwowarski i Magdalena Zawadzka. Kociniak zmarł w czwartek w Warszawie w wieku 80 lat.

"Maniek był wspaniałym aktorem. Aktorem totalnym, niesłychanie wszechstronnym i bardzo wymagającym - zarówno od siebie, jak i od reżyserów, mającym ścisłe grono swoich mistrzów, których słuchał. Był wspaniałym aktorem filmowym i teatralnym, telewizyjnym i radiowym, a do tego - bardzo fajnym kolegą" - wspominał Wiktor Zborowski.

"Spędziłem z Mańkiem wiele lat w Teatrze Ateneum w Warszawie, którego to teatru Maniek był, jest i będzie legendą - na deskach tego teatru spędził prawie 50 lat" - powiedział aktor.

"Ja spędziłem tam 10 swoich najpiękniejszych teatralnych lat. Z Marianem zagrałem w dziewięciu premierach. Spotykaliśmy się praktycznie codziennie. Najdłużej graliśmy dwa spektakle: +Hemar. Piosenki i wiersze+ Wojtka Młynarskiego i +Zemsta+ w reżyserii Gucia Holoubka, gdzie Maniek wspaniale grał Cześnika, a ja starałem się partnerować mu jako Papkin. Oba te spektakle graliśmy po kilkaset razy - i w Polsce, i prawie na całym świecie" - opowiadał PAP w czwartek Zborowski. "Widywaliśmy się w teatrze bardzo często. Nie mówiąc już o spotkaniach, które miałem z Mańkiem w radiu, czy w filmie, bo tego też było mnóstwo" - wspominał.

"Odszedł jeden z tytanów mojego pokolenia" - powiedział o Kociniaku Zborowski.

Pytany, jaki Kociniak był prywatnie, Zborowski opowiadał: "Maniek był przeuroczym kolegą, biesiadnikiem, bardzo dowcipnym, wesołym. A zarazem - to był ostry gość. Gdy ktoś wszedł mu w drogę, nadepnął na odcisk, nie było wtedy żartów. Ale wszyscy, którzy go dobrze znali, wiedzieli, kiedy mu w tę drogę nie wchodzić i wtedy nie było żadnych nieporozumień".

"To był Ktoś. Pewne cechy charakterologiczne sprawiały może, że nie był łatwy w pracy, ale takie cechy są nieodłączne u ludzi utalentowanych ponadprzeciętnie. Takie rzeczy się nie tylko wybacza, ale też dokładnie rozumie. Ja miałem z Mańkiem bardzo dobre relacje. Oczywiście następowały pewne spięcia w pracy, czy prywatnie, ale to jest normalne" - mówił o Kociniaku Zborowski.

"Zachowaliśmy naszą serdeczną relację, przyjaźń do końca. Dzwoniłem do niego regularnie. Ostatni kontakt telefoniczny miałem z Mańkiem w Święta Bożego Narodzenia. Wtedy pogadaliśmy. Potem, już po śmierci jego żony, Grażyny, było z nim coraz ciężej. Nie chciał się kontaktować z nikim. Właściwie zamknął się w sobie" - wspominał aktor.

Radosław Piwowarski, reżyser serialu "Jan Serce" z Kociniakiem w obsadzie, podkreślił: "To był dla mnie zaszczyt, że tacy wspaniali aktorzy, jak pan Michnikowski i pan Kociniak zgodzili się grać w tym serialu". "To, co w Marianie było wspaniałe, to że on był tak serdeczny i że miał +błysk ironii+ w stosunku do wszystkiego, co się wokół działo" - opowiadał PAP Piwowarski.

"Mam same dobre wspomnienia z nim związane. Filmy wtedy robiło się długo, więc mogliśmy spędzić razem dużo czasu i o różnych sprawach pogadać. Był człowiekiem bardzo ciepłym, rodzinnym, towarzyskim. O kolegach zawsze mówił serdecznie - zresztą o nim też się tak mówiło. Kiedy trzeba było wypić, to się napiliśmy. Zapamiętałem go jako jasną stronę aktorstwa, człowieka radosnego" - mówił reżyser.

Wspominał też żonę aktora, Grażynę Kociniak, montażystkę filmową, która zmarła w lutym. "Z Grażyną - uroczą osobą, wesołą - tworzyli bardzo fajną parę artystyczną. Teraz jedno po drugim odeszło" - powiedział Piwowarski.

"Najbardziej rozpoznawalne cechy Mariana, jego pracy zawodowej, to wielki profesjonalizm i wszechstronność. Umiał grać wspaniale i różnorodnie. Występował w rolach i tragicznych, i komediowych. Fantastycznie śpiewał" - powiedziała PAP w czwartek Magdalena Zawadzka.

"Pracowaliśmy wspólnie głównie w Teatrze Ateneum, który był jego najpiękniejszym, najwspanialszym domem" - mówiła w czwartek aktorka. "Występowaliśmy razem także w telewizji, m.in. w +Igraszkach z Diabłem+" - wspominała Zawadzka. "Był człowiekiem bardzo przyjaznym ludziom, serdecznym. Wybuchowym dosyć, ale przecież - każdy coś tam ma" - powiedziała.(PAP)

 

Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama