Po 4 latach i dwóch miesiącach wylądowała dziś w Chicago Janina Wasilewska i jej syn Brian. Janina została deportowana z USA dokładnie 8 czerwca 2007 roku. To tylko dzięki uporowi, zaangażowaniu i determinacji jej męża Tony’ego Wasilewskiego oraz wspomagającej go we wszystkich wysiłkach Inicjatywie Polonijnej udało się zmienić decyzję amerykańskiego Urzędu Imigracyjnego. Żona Tony’ego przyleciała z zieloną kartą.
Niemal od pierwszego dnia od przymusowego rozdzielenia rodziny, Tony Wasilewski pukał we wszystkie możliwe drzwi upominając się o humanitaryzm prawa i konieczność przeprowadzenia reformy imigracyjnej. Kosztowało go to 120 tys. dol., utratę domu i firmy, a także utratę zdrowia. Tony dokonał jednak czegoś, w co chyba nikt z nas do końca nie wierzył.
Tony Wasilewski i Monika Tietz z Inicjatywy Polonijnej w rozmowie z Danielem Bociągą dzielą się pierwszymi refleksjami ze swojego zwycięstwa z martwą literą prawa imigracyjnego.
Daniel Bociąga: Minęły cztery lata, wydaje się, że to szmat czasu, ale ten czas upłynął chyba szybko – to lata Twojej niezmordowanej pracy, nieustającej walki i niesamowitego uporu... Cofając się w czasie, jak wspominasz ten okres?
Tony Wasilewski - Wspominam to bardzo szczegόlnie, choć to cztery lata, ktόre zostały mi wyjęte z życiorysu. Ahhh.... (głęboki oddech)... ciężko..., ciężka batalia, walka o zmianę przepisόw, o reformę imigracyjną. Chciałem podkreślić, że nie chodziło tylko o powrόt mojej żony i syna do Stanόw Zjednoczonych. To także z myślą o 12 milionach nielegalnych imigrantόw, ludzi bez dokumentόw. Przez te cztery lata przejeździłem od Los Angeles, przez Nowy Jork i Waszyngton DC, po Miami... widziałem tragedie ludzkie, tragedie rodzin, płaczące kobiety, ojcόw wyjeżdżających do krajόw swojego pochodzenia, zostawiających tutaj dzieci...
Twoja batalia zakończyła się jednak sukcesem... Powiedz kiedy i jak dowiedziałeś się o pozytywnym rozpatrzeniu odwołania, o decyzji, że Janina będzie mogła powrόcić do USA?
T.W. - To było dokładnie 13 czerwca, w dniu moich urodzin i imienin... Zadzwonił do mnie adwokat i powiedział, że apelacja jest rozpatrzona pozytywnie, zapewne wkrόtce żona będzie mogła wrόcić do Stanόw Zjednoczonych. 22 czerwca poleciałem do Polski i 3 dni pόźniej byliśmy w ambasadzie Stanόw Zjednoczonych, by dowiedzieć się co jeszcze potrzebujemy i jakie dokumenty musimy jeszcze wypełnić. Tam powiedziano nam, że jest już pozytywna odpowiedź z Wiednia, gdzie mieści się biuro Homeland Security (Departament Bezpieczeństwa Kraju - przyp. red.) – siedziba na Europę. Właśnie tam są rozpatrywane wszystkie sprawy. Pierwszego lipca żona otrzymała pieczątkę do paszportu z wizą imigracyjną. No i to podsumowuje tą czteroletnią walkę... Jestem wdzięczny wielu, wielu osobom, naprawdę wielu, dziesiątkom, może setkom. Przynależę do Inicjatywy Polonijnej – Polish Initiative i jestem z tego bardzo dumny, bo teraz wiem, że możemy naprawdę wiele dokonać. Dzięki poparciu tych osόb jakoś udało mi się pozbierać, byliśmy razem, wspieraliśmy się...
Zobacz: Tony Wasilewski i Ruth Leitman w MSNBC
Monika Tietz - Inicjatywa Polonijna, pukaliście do wielu drzwi, do kongresmenόw, politykόw... powiedz z czyją życzliwością spotkaliście się...?
Monika Tietz: - Tak rzeczywiście, pukaliśmy do biur politykόw. Gdy pytałeś Tony’ego o tę walkę, to chciałam zauważyć, że to była przede wszystkim jego walka. Tony nie ustawał – wchodził drzwiami, gdy drzwi zamykano, to wchodził oknami – wszędzie, gdzie się dało. Do politykόw nie tylko na szczeblu lokalnym, ale także federalnym. My przede wszystkim staraliśmy się zaangażować ludzi. Powstała strona internetowa, z ktόrej można było wysyłać faksy z prośbą, aby Janina mogła wrόcić do Stanόw Zjednoczonych. To były tysiące petycji, ktόre zostały podpisane i to zarόwno przez ludzi ze środowiska polonijnego jak i inne mniejszości etniczne. To były także spotkania z organizacjami etnicznymi. To było także zaangażowanie Ruth Leitman, ktόra nakręciła film dokumentalny o Tony’m i o sytuacji jego rodziny. Dzięki tej wielopłaszczyznowej walce osiągnęliśmy sukces.
Czy urzędnik przyjmujący Waszą apelację w sprawie Janiny wiedział jak wielkie społeczne poparcie stoi za próbą sprowadzeniania Janiny z powrotem do USA?
T.W. - W ostatniej rozmowie w ambasadzie amerykańskiej w Warszawie, kiedy urzędnik imigracyjny poprosił o paszport żony, żeby wbić wizę, zapytałem go czy wie, o co w tym wszystkim chodzi. Odpowiedział mi, że moja sprawa jest ogólnie znana, że to gruba teczka dokumentów, setki listów poparcia od różnych organizacji, od osób prywatnych. Mogę śmiało o sobie powiedzieć, że jestem w czepku urodzony, że w tym całym nieszczęściu miałem szczęście, że dzięki temu poparciu, wielu rozmowom z politykami zostało otwarte takie małe okno , gdzieś jest światełko w tym tunelu. Myślę tu o ludziach, którzy są albo będą w takiej samej sytuacji jak ja. To nie jest prywatna walka. Nie można o niej myśleć, że to tylko Wasilewski walczy o swoją żonę, ja myślę o setkach jeśli nie tysiącach osób, zmagających się z takim samym scenariuszem, i którym jest równie ciężko.
Zobacz: VIDEO: Historia Tony’ego Wasilewskiego na ekranach kin
Ameryka jest krajem, w którym obowiązuje prawo precedensu, czy myślicie, że przykład Tony'ego może pomóc wielu innym rodzinom?
Monika Tietz(Inicjatywa Polonijna): - Mówiąc szczerze, nie wydaje mi się, żeby tak się stało, ponieważ sprawa Tony'ego nie trafiła na drogę sądową. Decyzja leżała w rękach Urzędu Imigracyjnego. Nawet jeśli ktoś się będzie powoływał na przypadek Tony'ego musi zrobić to wszystko, co on zrobił i organizacje z nim związane. Myślę natomiast, że ważne jest to, że Tony zdecydował się być osobą publiczną i wyjść ze swoim problemem, pokazać go wszystkim ludziom. Wielu wydaje się, że problemy imigracyjne dotyczą głównie Latynosów, a tu pojawiła się biała osoba, Europejczyk i powiedziała : „słuchajcie, problemy imigracyjne także nas dotyczą”. Myślę, że uświadomiło to wielu ludziom, wielu politykom, że problem reformy imigracyjnej, rozdzielenia rodzin przez deportacje, dotyczy dużo szerszego grona ludzi.
Jaka była rola kongresmana Gurierreza w całej akcji dotyczącej sprawy Tony'ego?
Monika Tietz: – Kongresman Luis Gutierrez od zawsze walczy o prawa o imigrantów i reformę imigracyjną, nigdy nie odmówił spotkania z Tony'm, zawsze go wspierał i jest jednym z polityków znanym w całych Stanach Zjednoczonych , który otwarcie mówi, że problemy imigracyjne w tym kraju są i że należy je rozwiązać wprowadzając całościową reformę imigracyjną. Jego stałe poparcie było na pewno znaczące.
Tony, pokazałeś, że upór i zaangażowanie może zdziałać wiele. Czy miałeś chwile zwątpienia, kiedy traciłeś wiarę, że to się uda ?
T.W. – Jak każdy z nas. Każdy z nas wie, że czasami przegrywa jakieś bitwy. W mojej chodziło o przywrócenie godności mojej żonie, jej 18. lat ciężkiej pracy w Stanach Zjednoczonych, sprawiedliwości, żeby udowodnić, że ta kobieta nie zrobiła nic złego. Musimy jednak zdawać sobie sprawę, że deportacje były, są i będą, ale musimy na to patrzeć w ten sposób, że nie wszystkich można tak traktować, że każdy przypadek jest indywidualny. A zwątpień,tak - tych było wiele. Przegraliśmy wiele bitew , ale wygraliśmy wojnę. Wspominałem wcześniej, że nie lubię świąt, ale jedno amerykańskie uwielbiam – Święto Dziękczynienia. Już nie mogę się na nie w tym roku doczekać.
Zobacz: Światowa premiera filmu o dramacie polskiej rodziny
Czy masz poczucie, że system amerykański jest niesprawiedliwy? Zostałeś obywatelem amerykańskim w momencie, kiedy Twoja żona wyjechała już do Polski. Pomimo, że Ty jesteś obywatelem tego kraju, ona nie mogła tutaj przyjechać.
T.W. - To było przykre. To było w tym najgorsze. Wiele osób mnie pytało: słuchaj Tony jak to jest, że Ty jesteś obywatelem amerykańskim a Twoja żona musi wyjechać z USA? Jeszcze jedno chciałbym podkreślić: to nie była przymusowa deportacja. My za ten wyjazd, za przelot zapłaciliśmy sami. To było trudne do wytłumaczenia wielu ludziom jak to się stało, że byliśmy tutaj razem przez tyle lat, pracowaliśmy, żyliśmy razem i nagle coś takiego. Wielu ludziom musiałem także tłumaczyć dlaczego ja tutaj zostałem. Nie można było całego życia, tylu lat pracy przekreślić jedną grubą kreską i powiedzieć: do widzenia, żegnamy, wyjeżdżam stąd.
Trzeba jasno powiedzieć, że według mnie jeżeli prawo jest złe, jeżeli ten system jest niesprawiedliwy, to nie oznacza, że trzeba od tego uciekać. To prawo trzeba zmienić. Żyję w tym państwie, to jest więcej niż połowa mojego życia.
W Twojej walce bardzo wspierała Cię Inicjatyw Polonijna, do której zresztą należysz. Czy jesteś dziś wdzięczny tym ludziom, którzy tak zaangażowali się w Twoją sprawę?
T.W. - O tak! Jestem im bardzo wdzięczny. To wspaniała organizacja. Podczas wielu spotkań tutaj w Chicago, czy w Waszyngtonie czy nawet w Polsce wiele osób pytało mnie co to za organizacja. Zawsze tłumaczyłem, że to świetna grupa ludzi, która nie chcą by Polaków kojarzono tylko z polską kiełbasą czy pierogami. My tworzymy coś innego. Nie chciałbym obrazić innych organizacji polonijnych, których jest tutaj dziesiątki i które działają od wielu, wielu lat. My jednak myślimy inaczej. Chcemy pomagać ludziom. Nie mamy na ten cel pieniędzy, ale mamy wspaniałych ludzi, którzy są wykształceni – w Polsce lub w Ameryce, którzy świetnie mówią po angielsku i którzy chcą zrobić coś innego.
Czy macie poczucie, że jeżeli ludzie się zorganizują, jeżeli podejmą walkę, to uda im się wygrać?
Monika Tietz: - Zdecydowanie tak. Wydaje mi się, że ta wojna Tony'ego jest na to najlepszym dowodem, chociaż taki dowodów jest mnóstwo. Wystarczy spojrzeć chociażby na uprawnienie czarnoskórych Amerykanów i walki jakie się w tej kwestii odbywały. To co my robimy można nazwać powrotem do źródeł demokracji. Jak sama nazwa wskazuje demokracja to „władza ludu”. Z politykami bywa różnie: bywa, że są skorumpowani, ale my jako wyborcy mamy obowiązek wywierać na nich nacisk. I to, że Tony'emu się udało, że nam się udało, jest na to świetnym dowodem.
Rozmawiał Daniel Bociąga, Chicago
Zobacz: Artykuł o tragedii rodziny Wasilewskich w New York Times