Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 22 listopada 2024 13:56
Reklama KD Market

Bracia Kaczynscy. Morderca i denuncjator

Tylko dzięki temu, że doniósł na swojego brata, FBI schwytało człowieka, którego poszukiwania stały się przedmiotem najdłuższego i najkosztowniejszego dochodzenia w historii Biura. W 1995 roku David Kaczynski wydał władzom swojego starszego brata, Theodora...
Tylko dzięki temu, że doniósł na swojego brata, FBI schwytało człowieka, którego poszukiwania stały się przedmiotem najdłuższego i najkosztowniejszego dochodzenia w historii Biura. W 1995 roku David Kaczynski wydał władzom swojego starszego brata, Theodora, okrytego złą sławą „Unabombera”. Seryjny morderca od 1978 roku, w imię swoich anarchistycznych poglądów, wysyłał konstruowane przez siebie bomby do osób odpowiedzialnych, według niego, za postęp cywilizacyjny. Jego przesyłki zabiły trzy osoby a 23 raniły. Nazwisko Theodora Kaczynskiego niedawno znów powróciło na pierwsze strony amerykańskich gazet. Jego osobiste rzeczy, w tym dwadzieścia dzienników, zostały sprzedane na internetowej aukcji. 230 tys. dol., które uzyskano z tej sprzedaży trafiły do ofiar „Unabombera” i ich bliskich. Ted Kaczynski  ponownie znalazł się także w kręgu zainteresowań FBI. Tym razem w związku z siedmioma zabójstwami sprzed trzydziestu lat, kiedy to nieznany wciąż sprawca w 1982 roku przy użyciu zatrutych pigułek lekarstwa  „Tylenol” zabił w Chicago siedem osób. 69-letni dziś Theodore Kaczynski od 1998 roku przebywa w najpilniej strzeżonym amerykańskim więzieniu ADX we Florence w Kolorado. Więzień numer 04475-046  nie chce utrzymywać kontaktów z rodziną, w tym z młodszym bratem, Davidem.
David Kaczynski: - Tego się najbardziej bałem, że Ted dostanie karę śmierci i że wyrok zostanie wykonany. Mieliśmy z Lindą ogromny dylemat, ponieważ każda decyzja mogła prowadzić do czyjejś śmierci (istniało ryzyko, jeśli nic nie zrobimy, Ted wyśle kolejny ładunek wybuchowy, natomiast  jeśli zgłosimy nasze podejrzenia Ted spotka się z  katem).  Obietnica „Unabombera”, że zaprzestanie zabijania, jeśli jego manifest zostanie opublikowany, spowodowała dodatkowe rozterki. Dlaczego mam  eksponować mojego brata na ryzyko kary śmierci, skoro obiecał zaprzestać swoich działań? Z drugiej jednak strony, jeśli ktoś pozwala sobie na zabijanie, skąd pewność, że nie pozwala sobie na kłamstwo? W każdym razie, doszedłem w końcu do wniosku, że Ted jest niestabilny psychicznie. Kilka miesięcy później, w kwietniu 1996 roku, kiedy już było po wszystkim, pod łóżkiem Teda znaleziono kolejną, zapakowaną i gotową do wysyłki bombę.
- Nigdy nie miałem wątpliwości co do tego, że moja matka Wanda kocha nas obu całym sercem. Nie byłem jednak w stanie przewidzieć , jak pogodzi się z faktem, że jeden z jej synów jest podejrzewany o morderstwo, a drugi doniósł na swojego brata. Wiedziałem, że wiadomość będzie dla niej druzgocąca. Bałem się również tego, że kiedy usłyszy, że wydałem Teda władzom,  stracę jej miłość.  Od najmłodszych lat mama mi powtarzała: „nigdy nie porzuć swojego brata” , ponieważ wiedziała, że jej starszy syn jest niestabilny emocjonalnie a tym samym,  bezbronny. Zgodnie z prośbą FBI, które chciało mamę przesłuchać, odwiedziłem ją i powiedziałem zarówno o moich podejrzeniach, jak i o tym, co zrobiłem. Kiedy rozpocząłem moją opowieść, mama zamilkła. Zobaczyłem na jej twarzy zdziwienie i przerażenie, kiedy zaczęła łączyć fakty a historia ułożyła się w całość. Powiedziałem jej o straszliwych wątpliwościach związanych z całą sytuacją i o tym, że zgłosiłem moje przypuszczenia na FBI, w rezulatacie których Ted jest  głównym podejrzanym w sprawie Unabombera. Kiedy skończyłem, mama przygarnęła mnie ramieniem i pocałowała w policzek. „Mogę sobie wyobrazić przez co musiałeś przejść” – powiedziała. I dodała: „Wiem, że kochasz Teda i wiem, że nigdy byś tego nie zrobił, gdybyś nie czuł, że nie musisz”.
Czy dziś podjąłby Pan taką samą decyzję, jak jesienią 1995 roku?
 
- Tak. Wierzę, że dzięki naszej akcji  ocaliliśmy niejedno życie ludzkie i że Ted nie mógłby dłużej kontynuować życia w drastycznym odizolowaniu i szaleństwie.
Czy ma Pan jakiś kontakt z bratem? Odzwiedził go Pan kiedykolwiek w Florence w Kolorado? - Piszę do Teda kilka razy w roku, ale nigdy nie odpowiedział na żaden z moich listów. Chciałbym go odwiedzić, jeśli tylko wyraziłby na to zgodę. Ale także czuję  się w jakiś sposób onieśmielony taką perespektywą.  Przez ostatnie 25 lat nie rozmawialiśmy ze sobą. Między nami jest bardzo dużo cierpienia i nieporozumień. Chciałbym pokazać mu, przypuszczam, moje serce na dłoni.
- Ostatnią rzeczą jakiej chciałem, to zranienie mojego brata. W czasie, kiedy zmagałem się z decyzjami, które mam podjąć, zdałem sobie sprawę z tego, że jeśli Ted rzeczywiście okaże się „Unabomberem”, oznacza to, że na wielu płaszczyznach zawiódł zaufanie; poczynając od oszukania swojej rodziny, która zawsze go kochała i mu ufała, po pogwałcenie podstawowych zasad relacji międzyludzkiej i społecznej. Czy kiedykolwiek wcześniej  (przed opublikowaniem „Manifestu”) myślał Pan o Tedzie jako o osobie chorej? -  Przed 1991 rokiem często myślałem o Tedzie, jako o osobie łatwo wpadającej w gniew. W roku 1991 otrzymałem od mojego brata kilka listów, które wydały mi się bardzo dziwne. Linda poradziła mi, żebym przedyskutował ich treść z psychiatrą, który szybko potwierdził  podejrzenia mojej żony, że Ted cierpi na paranoję i  jest chory psychicznie. Jak podjęta przez Pana decyzja wpłynęła na Pańskie życie? -  To jest jak połknięcie czegoś niestrawnego. Niemal wszystko od tego czasu w moim życiu dotyczyło„trawienia”, to znaczy przetwarzania zmian:  w moim zrozumieniu brata, mnie samego i  innych ludzi. W opublikowanym przez Pana eseju Missing Parts  (Andrew Blauner, Frank McCourt: Brothers: 26 Stories of Love and Rivalry) pisze Pan o wpływie brata na Pana rozwój, o pozostawaniu w jego cieniu w młodości. Nie ma Pan wrażenia, że w dalszym ciągu tak jest, że pozostaje Pan bratem „Unabombera” bardziej niż Davidem Kaczynskim, działaczem społecznym zaangażowanym w organizacje New Yorkers For Alternatives to the Death Penalty? Daje się z tym żyć? - Zawsze, kiedy odwiedzam z wykładami miejsca inne niż stan Nowy Jork (David Kaczynski na co dzień mieszka w Nowym Jorku) przedstawiam się jako “brat Unabombera”, co oznacza, że mój wizerunek publiczny jest nieuchronnie powiązany z moim bratem.  Z drugiej jednak strony, moje życie i moje wybory często pozostają w kontraście z tymi, ktorych dokonał Ted.  Już dawno podjąłem decyzję , że mojej złożonej relacji z Tedem będę używał do nagłaśniania ważnych  przedsięwzięć. Ale dwie sprawy chciałbym wyjaśnić:  nie akceptuję czynów mojego brata, ale równocześnie kocham go, bez względu na to co zrobił. Czy pozostaję w jego cieniu? Cóż, nauczyłem się , żepozostawanie w centrum zainteresowania za sprawą mojego brata jest i przywilejem, i ciężarem.  Uznałem, że jest to dla mnie osobiście niezbędne, jako dla  brata Teda, by  nadać tej całej tragedii jakiś sens.
- Tożsamość Unabombera dla policji i FBI przez 17 lat stanowiła nieodgadnioną tajemnicę. Przez długi czas także i dla mnie psychika brata była niewiadomą, zresztą ciągle nią jest.  Rozumiem, że Ted jest ciężko chory psychicznie, jednakże jest mi trudno powiedzieć, gdzie znajduje się granica między jego osobowością a chorobą.  Więzienie, w którym obecnie przebywa jest swoistą metaforą jego nieprzystępności – pokrewne do choroby pscyhicznej, która trzyma go zamkniętego na świat i na tych, którzy go kochają. Wspomniany już wcześniej esej zaczyna Pan od stwierdzenia: “…brat pokazuje ci kim jestes I kum nie jesteś” („...a brother shows you who you are – and also who you are not”).  Brat jest więc rodzajem lustra. Kim jest i kim - nie jest David Kaczynski? Sokrates mawiał, że mądrość osiąga się poprzez zrozumienie siebie, a osobą mądra jest  ta, która przyznaje się do swojej niewiedzy ( wiem, że nic nie wiem). Im jestem starszy, tym bardziej podejrzewam, że wcale siebie nie znam. Mam nadzieję, że czyni mnie to mądrym. Jest Pan dyrektorem organizacji  New Yorkers For Alternatives to the Death Penalty ta działalność  społeczna jest próbą uciszenia wyrzutów sumienia dotycząch wydania brata? Na długo przed tym, kiedy osobiście skonfrontowałem swoje życie z systemem kary śmierci, czułem silny wewnętrzny sprzeciw wobec najwyższego wymiaru kary. Proces  brata, zagrożonego takim wyrokiem, wzmógł  moje emocje z tym związane. Później, wraz z Lindą próbowaliśmy wspierać rodzinę Babbittów, po tym jak Manny Babbitt został skazany na śmierć po wydaniu go przez własnego brata Billa. Babbittowie byli lustrzanym odbiciem Kaczynskich, z wyjątkeim tego, że byli biedni i byli Afroamerykanami. Manny Babbitt, weteran i bohater wojny w Wietnamie,  schizofrenik, zabił jedną osobą w ostrym stanie choroby, mój brat zabił trzy osoby z pełną premedytacją. Kiedy w Kalifornii stracono Manny Babbitta w pełni uświadomiłem sobie w  jak nierówny i niesprawiedliwy sposób wydaje się w Ameryce wyroki śmierci. Moje orędowanie przeciwko karze śmierci ma tyle samo wspólnego z losem  Manny’ego Babbitta, jak i Teda Kaczynskiego. Dalej przyjaźnimy się z Lindą i Billem Babbittami. (Manny Babbitt został skazany  na karę śmierci za zamordowanie 78-letniej kobiety w 1980 roku. Wyrok wykonano 4 maja 1999 r. w Kalifornii – przyp. red.) Jakie jest główne przesłanie kierowanej przez Pana organizacji? Misja NYADP składa się z trzech aspektów:
  1. Uczulenie na konieczność sprzeciwu wobec powrotu kary śmieci w stanie Nowy Jork (obecnie obowiązuje abolicja na jej wykonywanie)
  2. Uczynienie Nowego Jorku przykładem dla całego kraju, jako miejsca pokazującego  korzyści z zakazu  wykonywania najwyższego wymiaru kary
  3. Propagowanie zmiany systemu prawa karnego w kierunku bardziej humanitarnym, efektywnym i sprawiedliwym.
NYADP kreśli łuk, który „ zakrzywia się w kierunku sprawiedliwości” (cyt. Martin Luther King) z przestarzałego systemu kary śmierci  ku podejściu całościowemu, demokratycznemu i humanitarnemu. Bez kary śmierci mamy szansę na  ponowne zadanie pytania o to, jak reagować na akty przemocy. Wierzymy, że potrzebne jest wypracowanie nowych zasad, a NYADP może odegrać znaczącą rolę w tworzeniu nowego modelu prawnego zarówno na szczeblu lokalnym, jak i  krajowym.  Takiego, który pozwoli na stworzenie konstruktywnego, pozbawionego przemocy, korzystnego i  racjonalnego podejścia do problemów przemocy w społeczeństwie. W projekt nowego ustawodawstwa chcemy zaangażować i zaprosić do współpracy ofiary przemocy. Kara śmierci jest przemocą sama w sobie, jest nieefektywna i buduje podziały. By zaleczyć  rany spowodowane przemocą i zabezpieczyć przed jej przyszłymi aktami – potrzebujemy podejścia przeciwnego – podejścia, które buduje  społeczną więź , która uczestniczy w ralnych potrzebach ofiar przemocy.
- Rząd wydał około 8 mln dol. na dochodzenie, a następnie proces mojego brata, mający się zakończyć karą śmierci. Szczęśliwie Ted nie usłyszał takiego wyroku. Czyli w jakimś sensie pieniądze publiczne zostały zmarnowane. Można odnieść wrażenie, że ofiary Unabombera – 23 osoby, które zosatły ranne i rodziny trzech osób, które zostały zabite -  otrzymały zadośćuczynienie finansowe od rządu. W rzeczywistości ludzie ci nie dostali nic. Trzynaście lat później rząd wpada na pomysł, by wypłacić te rekompensaty i że mają one pochodzić z internetowej aukcji rzeczy należących do mojego brata skonfiskowanych w należącej do niego kabienie.  Mój brat żył tam w ubóstwie, czyli wartość jego majątku jest jedynie pochodną fascynacji zbrodniami, których dokonał. Rzeczy wystawione na aukcje nazwano „morderobiliami” (gra słów: memorabilia i „murder”- morderstwo)  czyli pamiątek po sławnych zbrodniarzach. Czytaj także: 232 tys. dolarów z aukcji rzeczy “Unabombera” W efekcie nasz rząd zaspokoił upodobania chorego rynku, który kryminalistów traktuje jak celebrytów, albo gwiazdy estrady. Nie sądzę, że był to dobry pomysł, choć przynaję, że cel aukcji był szczytny. Jeśli w tym wypadku nie ma innej drogi pozyskania funduszy - niech aukcja się odbywa. Ale czy naprawdę, skoro tak bardzo się martwimy o ofiary, nie możemy znaleźć innej formy zbierania pieniędzy? Jednak jeśłi chcemy pomóc ofiarom zbrodni, to czy nie można by znalaźć na to lepszego sposobu? Przecież ofary zbrodni powinny być priorytetem a nie wtórną refleksją. Wszystkim, którzy są  zainteresowani lepszymi sposobam pomocy ofiarom przestępstw polecam odkrywczą w tym zakresie lekturę, książkę Susan Herman “Parallel Justice for Victims of Crime.” Jaka była Pana reakcja w związku z informacją, że FBI chce otrzymać próbkę DNA Teda Kaczynskiego, w związku ze sprawą Tylenolu sprzed blisko dwudziestu lat? Uważam to za dość osobliwe, ponieważ FBI jest w posiadaniu DNA mojego brata z czasów sprawy Unabombera. Sądzę, że to mało prawdopodobne, iż Ted był zamieszany w sprawę morderstw z Tylenolem. Przeczytałem prawie w całości 30 tys. stron jego dzienników i innych zapisków prowadzonych przez mojego brata w latach, kiedy mieszkał w kabinie w Montanie. Ted najwyraźniej nie wspominał o tym w swoim dzienniku. Wielokrotnie pojawia się tam kwestia akcji z wysyłaniem ładunków wybuchowych, ale nigdzie nie pisze o otruciach. Czytaj także: Chicago. FBI wystąpiło o DNA “Unabombera” w sprawie otruć z 1982r. Jednakże jestem na takim etapie mojego życia, że uważam, że nic nie jest niemożliwe. Myśl, że Ted może być uznany za tzw. „ mordercę Tylenolowego”, nie spędza mi snu z powiek, ponieważ uważam, że jest niewielka tego możliwość.
Mama i tata urodzili się w Stanach Zjednoczonych i rzadko mówiło się w domu po polsku – najczęściej wtedy, kiedy rodzice nie chcieli byśmy z bratem rozumieli, co mówią. Cała czwórka naszych dziadków urodziła się w Polsce, skąd wyemigrowali do USA. Tu na początku poprzedniego wieku poznali się  i pobrali. Moja matka lata wczesnego dzieciństwa spędziła na wsi  w Ohio, gdzie wyraźnie niechętnie odnoszono się zarówno do Polaków, jak i do katolików. Mój dziadek ze strony ojca był utalentowanym artystą zajmującym się rzeźbieniem ram do obrazów dla bogatych klientów z Pittsburgha. Jednak czasy Wielkiej Depresji  miały wielki wpływ na obie rodziny i spowodowały ich migrację do Chicago, gdzie ojciec mojej matki znalazł pracę w stalowni. Pamiętam parę historii, które nam opowiadano o „starych czasach”. Jedna z nich dotyczyła mojego pra pra dziadka, który uczył studentów pisać i czytać po polsku w czasach rosyjskiego zaboru. Pradziadek używał do tego prowizorycznego pudełka z piaskiem, gdzie napisane słowa szybko mogły zostać starte na wypadek, gdyby pojawił się rosyjski śledczy. Inna historia dotyczyła mojego dziadka, który odgrywał rolę Dzieciątka Jezus w jasełkach wystawianych w jego rodzinnej wiosce, dzięki  jego anielskiej urodzie. Jedynie babcia Helena, matka mojego ojca żyła na tyle długo, by osobiście opowiadać nam  o głodzie i ciężkich czasach, których doświadczyła dorastając w Polsce.  Rodzina mojego ojca, pochodząca z Warszawy, kochała polskie tradycje, muzykę i sztukę, na przykład bardzo lubili słuchać Chopina. Małgorzata Błaszczuk, Magdalena Pantelis, Nowy Jork (Pierwodruk wywiadu z Davidem Kaczyńskim ukazał się w Gazecie Wyborczej  08/01/2011) Copyright ©2011  4NEWSMEDIA. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama