Przed wejście nobliwej sali bankietowej w Oakbrook Terrace podjeżdżają limuzyny. Wysiadają z nich galowo ubrani, uśmiechnięci młodzi ludzie. Ponad pięciuset uczniów z trzydziestu pięciu polskich szkół działających w metropolii Chicago. Wraz z dyrektorami i wychowawcami oraz przedstawicielami rodziców przyjechali tu, żeby wziąć udział w studniówce. Za sto dni matura. Polska matura. Uczniowie wykażą się wiedzą z zakresu języka i kultury polskiej, historii i geografii. Po zaliczeniu egzaminów otrzymają świadectwo z Konsulatu Rzeczypospolitej Polskiej. Mam radość być na studniówce z moimi dwudziestu sześcioma maturzystami ze szkoły św. Błażeja w Summit. Właśnie uświadomiłem sobie, że do tej pory tylko raz byłem na studniówce, kiedy sam byłem maturzystą. I jest coś takiego, że ta zabawa jest wydarzeniem bardzo wyjątkowym w życiu. Kończy pewien etap. Matura oznacza dojrzałość. Przynajmniej tę intelektualną, gdyż coraz rzadziej wychowanie i edukacja w szkole prowadzą do dojrzałości integralnej.
Patrzę na naszych polonijnych maturzystów z podziwem. Podjęli się wyzwania, które kosztowało ich dodatkowe godziny wolnego czasu, które przecież mogli przeznaczyć na odpoczynek po nauce w amerykańskich szkołach, zajęcia sportowe, czy hobby. Nauka o kraju, w którym urodzili się ich rodzice i dziadkowie, położonym tysiące mil stąd, wcale nie należy do najprostszych zadań. A jednak, wspierani i motywowani przez rodziców, po kilku latach zdobywają cel, czego należy pogratulować. Klasy licealne w szkołach polonijnych są z roku na rok coraz mniejsze. Większość uczniów kończąc klasę ósmą, jeśli są katolikami, przystępują do sakramentu bierzmowania i na tym koniec.
Jako nauczyciel religii postawiłem sobie zadanie, by uświadomić studentom wagę dokonywania wyborów. W pełnej wolności, która zresztą należy do największych darów Boga Stwórcy. Obok tego daru, odkrywamy dar jeszcze większy, jakim jest życie, które trzeba przyjąć, zaakceptować i pokochać. Przede wszystkim swoje własne życie. I wreszcie wartości. Chrześcijaństwo buduje na wyjątkowo solidnym systemie wartości. Na jego szczycie jest Bóg, który jest Miłością i kochając, uzdalnia i uczy, jak kochać siebie nawzajem. Wchodząc w dojrzałą relację z Nim, staję się kimś, kto w swoim życiu odbija Bożą dobroć i miłość, troskę i otwartość na każdego człowieka, bez względu na to, kim jest. A to wszystko tworzy kulturę. Tę osobistą i społeczną.
Chrześcijaństwo kształtuje w człowieku kulturę, która może wznieść się na wysoki poziom. Przypominają mi się słowa z jednej z moich ulubionych encyklik św. Jana Pawła II, pt. „Fides et Ratio”, czyli „Wiara i Rozum”. Papież pisał w niej, że: „Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy. Sam Bóg zaszczepił w ludzkim sercu pragnienie poznania prawdy, którego ostatecznym celem jest poznanie Jego samego, aby człowiek — poznając Go i miłując — mógł dotrzeć także do pełnej prawdy o sobie”.
Oprócz szkoły modlitwy i poznawania, czym jest życie duchowe, młodzi ludzie uczą się, jak wznosić się na tych dwu skrzydłach ku Prawdzie. Nie są to łatwe lekcje. Także dlatego, że funkcjonujemy dziś w świecie, w którym wolne chwile wypełniamy klikaniem w telefony i tablety, które chcą myśleć za nas, wybierać i decydować.
O przyszłość wielu naszych maturzystów jestem spokojny. Widzę i czuję troskę i zaangażowanie stojących obok swoich dzieci rodziców. Wierzę, że nie kierują nimi jedynie ambicje, by ich dzieci zdały polską maturę. Wierzę, że uczą je, że inwestycja w samego siebie zawsze się opłaca oraz że prawdziwej kultury i życia według wartości nigdy dosyć. Wystarczy nauczyć się częstego używania słów: proszę, dziękuję, przepraszam. A to już będzie wiele.
Minęła studniówka. Wkrótce matura. Koniec jakiegoś etapu w życiu. Mam nadzieję, że ważnego etapu, który zacznie wydawać owoce pełnej dojrzałości polonijnej młodzieży i poprowadzi ją w naprawdę szczęśliwą dorosłość.
ks. Łukasz Kleczka
fot.Andrzej Baraniak