Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 22 listopada 2024 16:01
Reklama KD Market

Dorothy Brown: jestem otwartą książką

Dorothy Brown: jestem otwartą książką
Dorothy Brown fot.Alicja Otap
/a> Dorothy Brown fot.Alicja Otap


Sekretarz sądu okręgowego Dorothy Brown ubiega się o reelekcję na sprawowany urząd. Dobrze znana i prominentna polityk opowiada nam o swoich osiągnięciach, planach na przyszłość i o swojej kampanii wyborczej. Wyjaśnia też kontrowersje dotyczące męża oraz sprawę konfiskaty telefonu komórkowego przez FBI.

Alicja Otap: Co uważa Pani za swoje największe osiągnięcie podczas sprawowania urzędu w obecnej kadencji?

Dorothy Brown: Przekształcenie papierowych kartotek sądowych w elektroniczne. Dzięki digitalizacji mamy natychmiastowy dostęp do plików, co usprawnia pracę wymiaru sprawiedliwości i ułatwia obsługę petentów. Przedtem dokumenty gubiły się, znikały z teczek, teraz nie ma takiej możliwości, bo wszystko jest w jednym miejscu. Dumna też jestem z innych inicjatyw związanych z wprowadzeniem nowoczesnych technologii do sekretariatu sądowego. Na przykład bezpłatnej aplikacji do smartfonów i urządzeń mobilnych zawierającej wiele ważnych i pożytecznych informacji z archiwów elektronicznych sekretariatu sądowego. Jest to ogromne udogodnienie dla prawników i pracowników wymiaru sprawiedliwości. Użytkownicy aplikacji mogą przy jej pomocy uzyskać dostęp np. do rozkładu rozpraw sądowych, aktualnych cenników opłat oraz zlokalizować różne oddziały sądowe lub się z nimi skontaktować. Taką aplikację mają tylko trzy systemy sądowe w całym kraju i my jesteśmy jednym z nich. Aplikacja pozwala na odszukanie każdej sprawy w systemie sądowym, posługując się nazwiskiem lub numerem sprawy. Można też odnaleźć mandaty. Wystarczy mieć numer prawa jazdy lub wystawionego mandatu.

Niektóre inicjatywy prezentowała Pani podczas seminariów w siedzibie Związku Narodowego Polskiego w Chicago...

– Rzeczywiście. Były to m.in. seminaria dotyczące tego, jak odzyskać pieniądze z transakcji typu foreclosure, należące się osobom, których domy zostały przejęte przez banki. Często osoby te nawet nie wiedzą, że im się w ogóle coś należy. Dlatego na witrynie sekretarza sądu − www.cookcountyclerkofcourt.org − uruchomiłam specjalny program pomagający w odzyskaniu tych pieniędzy (ang. mortgage foreclosure surplace search). Organizowaliśmy też seminaria oferujące pomoc w uzyskaniu alimentów dla dzieci i w wymazaniu kartoteki sądowej (ang. Expungement Summit) dla dorosłych i nieletnich. Informacje o tych programach są również na naszej stronie internetowej.

Jest Pani nawet ekspertem od czyszczenia kartoteki sądowej?

– Napisałam instrukcje do tego programu dla krajowego stowarzyszenia urzędników powiatowych. Przedstawicielom stowarzyszenia bardzo się podobała moja inicjatywa, dzięki której można uzyskać szansę na lepsze życie − z czystą kartoteką. Dlatego poproszono mnie o sporządzenie wytycznych dla całego kraju. W przyszłości chciałabym utworzyć specjalny ośrodek ds. zatarcia kartoteki sądowej (ang. expungent center) zatrudniający ekspertów w tej dziedzinie.

Jakie dodatkowe cele chciałaby Pani zrealizować podczas kolejnej kadencji w biurze sekretarza sądu?

– Przede wszystkim chcę skomputeryzować wszystkie oddziały sekretariatu oraz wszystkie sale sądowe. Są jeszcze takie miejsca, w których wszystko odbywa się tradycyjnymi metodami. Prowadzimy też starania w Sądzie Najwyższym o zezwolenie, by elektroniczne pliki zostały uznane za oficjalne kartoteki sądowe. Chciałabym też jeszcze bardziej ułatwić adwokatom dostęp do naszej bazy danych, który jest utrudniony z powodów biurokratycznych.

Czy brak budżetu stanowego przeszkadza Pani w wykonywaniu obowiązków?

– Niestety nasze zdolności do obsługi spraw alimentacyjnych są mocno ograniczone i w konsekwencji ucierpią dzieci, które nie otrzymają tego, co im się należy. Ten wydział mojego biura jest finansowany przez władze stanu. My zrobiliśmy to, co do nas należało. To bardzo smutne, że Illinois wciąż nie ma budżetu. Obawiam się, że ograniczenia finansowe utrudnią dalszy postęp technologiczny w naszym biurze. Maszyna sama wszystkiego nie zrobi. Do obsługi komputerów potrzebni są ludzie. Niestety brakuje nam personelu. W ostatnich latach liczba pracowników uległa redukcji prawie o jedną trzecią i wynosi obecnie około 1600 osób.

Proszę o Pani komentarz w związku z publikacjami w mediach stwierdzającymi, że FBI skonfiskowało Pani telefon komórkowy oraz że Pani biuro jest przedmiotem śledztwa władz federalnych...

– Nie przeszkadza mi to, że skonfiskowano mój telefon i nie mam pretensji, że przeglądano moje e-maile, SMS-y, ponieważ moje życie jest otwartą książką. Wiem, że postępuję dobrze, we właściwy sposób. Równocześnie zdaję sobie sprawę, że śledztwo musi być prowadzone i szanuję organa ścigania. Śledztwo FBI dotyczyło procedur przyjmowania do pracy w moim biurze, a konkretnie zatrudniania zgodnie z postanowieniami tzw. dekretu Shakmana (zakaz zatrudniania, zwalniania i awansowania pracowników ze względów politycznych – przyp. red.). W moim biurze procedury zatrudnienia są skomputeryzowane. Innymi słowy komputer selekcjonuje, kto zostanie przyjęty do pracy i ja nawet nie wiem, kto to jest, dopóki tej osoby nie poznam podczas pierwszego szkolenia. Dzięki temu systemowi jestem chroniona, zabezpieczona przed podejrzeniami o nepotyzm. Wprowadziłam ten system świadomie, bo wybieralni urzędnicy często oskarżani są o nepotyzm i przyjmowanie do pracy za poparcie polityczne i po znajomości. Dlatego dla własnego dobra odseparowałam się od procedury przyjmowania do pracy. Nie mam nic wspólnego z tym, jak ludzie są zatrudniani. Dodatkowo muszę podkreślić, że nie mam też nic wspólnego z przyznawaniem kontraktów naszym zleceniobiorcom. Od tego są w moim biurze specjalni eksperci.

Publikacje medialne informowały, że transakcje biznesowe Pani męża są celem śledztwa władz federalnych?

– Niestety, gdy ludzie nie mogą zaszkodzić komuś osobiście, to starają się taką osobę zdyskredytować przy pomocy współmałżonka. Tak jest w moim przypadku. Zostaliśmy potraktowani niesprawiedliwie z powodów politycznych. Chodziło o sprawę sprzedaży posesji na południu miasta. Mój mąż otrzymał nieruchomość w prezencie od swojego przyjaciela, drużby na naszym ślubie, notabene już nieżyjącego. Przyjaciel męża chciał się pozbyć nieruchomości, ponieważ groziły mu kary za złamanie wielu przepisów. Posesja była wielokrotnie zalewana wodą. Po prostu nie mógł jej sprzedać. W rok po otrzymaniu darowizny uzyskaliśmy od miasta Chicago grant na 100 tys. dol. na zagospodarowanie nieruchomości i utworzenie nowych miejsc pracy w tym bardzo zaniedbanym ekonomicznie rejonie miasta. I po roku od otrzymania nieruchomości mój mąż zaczął starać się o pozwolenie na parkowanie przy pobliskim centrum handlowym. Jednak właściciel placówki powiedział mu, że chce kupić budynek i zburzyć go, ponieważ psuje okolicę i odstręcza klientów od jego centrum handlowego. Transakcja sprzedaży została sfinalizowana półtora roku później, ale media i BGA (Better Government Association, organizacja stojąca na straży praworządności – przyp. red.), mówiły o tym tak, jakby to było z góry zaplanowane i jakby sprzedaż odbyła się zaraz po przekazaniu darowizny. Mój mąż nie planował sprzedaży. Nie wiedział, że to zrobi. Gdy zdecydowaliśmy się na sprzedaż posesji, zwróciliśmy miastu grant i mam na to potwierdzenie na piśmie. Gdybyśmy wiedzieli, że ktoś zechce kupić tę nieruchomość, to byśmy się nie starali o grant i nie robili żadnych planów na działalność gospodarczą na tej posesji.  Wiem, że mam wrogów, którzy próbują mi zaszkodzić poprzez zdyskredytowanie mego męża. Mimo to trzymamy nasze głowy wysoko. Pomaga nam wiara. Jesteśmy chrześcijanami. Mój mąż jest pastorem i ja też jestem zaangażowana w duszpasterstwo. Wiem, że postępujemy dobrze.

Kto Panią popiera w staraniach o reelekcję?

– Oficjalnego poparcia udzielili mi kongresman Danny Davis, radny Jason Ervin oraz burmistrzowie południowych i południowo-zachodnich przedmieść. Oficjalnych rekomendacji politycznych udzielili mi też duchowni kościołów z południa miasta i metropolii.

Jak się układa Pani współpraca ze społecznością polską w Chicago?

– Mam wiele sympatii i ogromny szacunek dla Polaków i Amerykanów polskiego pochodzenia. Dlatego biorę udział w świętach polskiej społeczności, w paradzie 3 maja, w obchodach Dnia Pułaskiego. Jestem członkiem Muzeum Polskiego w Ameryce. Doceniam ogromny potencjał i talent polskiej społeczności. Wielu Amerykanów polskiego pochodzenia pracuje w moim biurze i to również na wysokich stanowiskach menedżerskich. Utrzymuję bliskie kontakty z wieloma polonijnymi organizacjami. Z przyjemnością będą kontynuować tę współpracę w najbliższej przyszłości.

Dziękuję za rozmowę.

Alicja Otap

a.otap@zwiazkowy. Com

/a> Dorothu Brown z wizytą w Stacji Chicago radia WPNA 1490AM fot.Alicja Otap


Dorothy A. Brown jest z zawodu adwokatem. 62-latka posiada też tytuł magistra zarządzania i biznesu oraz uprawnienia dyplomowanej księgowej. Zanim wygrała w 2000 r. po raz pierwszy wybory na urząd sekretarza sądu okręgowego powiatu Cook, pracowała dla wielkich przedsiębiorstw, m.in. dla Chicago Transit Authority. Jako szefowa sekretariatu sądowego czuwa nad dokumentacją dotyczącą spraw skierowanych do jednego z największych systemów wymiaru sprawiedliwości w kraju. Jej biuro dysponuje rocznym budżetem wysokości ponad 100 mln dol.; pracuje w nim  1600 osób. Trzy razy wygrywała w wyborach na sekretarza dużą przewagą głosów. Próbowała też kandydować − ale bez powodzenia − na skarbnika miejskiego Chicago (1999 r.), burmistrza Chicago (2007 r.) i na prezesa rady powiatu Cook (2010 r.).

Jest członkiem wielu organizacji zawodowych, społecznych i charytatywnych i laureatką licznych wyróżnień, m.in. Hillary Rodham Clinton Leadership Award from the Illinois Democratic Women (2002 r.).

Urodziła się w Luizjanie w rodzinie robotniczej; z wyróżnieniem ukończyła uniwersytety: Southern, DePaul oraz Chicago-Kent College of Law. Z mężem Bentonem Cookiem mieszkają w Chicago. Dorothy Brown ma dorosłą córkę Detris, studentkę studiów podyplomowych.

/a> fot.Alicja Otap


Sekretarz sądu okręgowego Dorothy Brown złożyła 20 stycznia wizytę w siedzibie Związku Narodowego w Chicago.

Podczas spotkania z prezesem ZNP i KPA Frankiem Spulą, skarbnikiem ZNP Marianem Grabowskim i Mary Anselmo, dyrektorką KPA, mówiła o swoich dotychczasowych osiągnięciach i programie wyborczym.

Dorothy Brown towarzyszył mówiący po polsku zastępca, Richard Adas.

(ao)

2

2

3

3

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama