Kikla miesięcy temu, zainspirowany lekturą „Rekolekcji kontemplatywnych” Franza Jalicsa, węgierskiego jezuity, postanowiłem, idąc za radą duchowego mistrza poćwiczyć moją zdolność do kontemplacji. Wyobrażam sobie, że niejeden czytelnik postawi mi pytanie, co to takiego i czy aby temat nie wykracza poza ramy „dziennikowego” felietonu. Otóż wbrew pozorom, nie! Słowo kontemplacja pochodzi z języka łacińskiego i znaczy tyle, co „widzenie”, „patrzenie”, „przyglądanie się”. Dotyczy zatem czegoś, co wydaje się być dla człowieka oczywiste. Ojciec Jalics przygotowując do modlitwy kontemplacyjnej, proponuje ćwiczenie, które należy praktykować długo i cierpliwie. Mianowicie pójść na przykład do parku czy lasu, wyłączyć myślenie i patrzeć. Dostrzegać rośliny, ptaki, owady. Przyglądać się im, wsłuchiwać się w głosy, usłyszeć prawdziwą muzykę otaczającego nas świata, poczuć zapachy. Kiedy tak wyszedłem do naszego parku przyklasztornego i zacząłem moje ćwiczenie, to… zawróciło mi się w głowie! Zauważyłem nagle, jak bardzo żyję w innym zupełnie świecie. Wyizolowanym, zamkniętym, uzależniającym, pustym. Tysiące myśli zagłuszających wewnętrzny pokój, brak zdolności koncentracji, uleganie nerwom, stres wynikający z niezwykle intensywnego rytmu, wzrok wlepiony w monitor komputera, będącego „oknem na świat”. Nagle poczułem się oszołomiony i zszokowany tym, czego przez moment doświadczyłem, a co mnie autentycznie powaliło.
Powtarzając ćwiczenie, z dnia na dzień zacząłem więcej widzieć, słyszeć i czuć. Zauważyłem, jak liście na gałęziach drzew każdego dnia wyglądają inaczej, kilkanaście rodzajów ptaków ćwierka, każdy ma inny wygląd. Zapach zieleni, kwitnących kwiatów i drzew układa się w niezwykłą kompozycję. Poczułem życie! Zobaczyłem piękno i bogactwo stworzenia, a przez podobieństwo, pomyślałem o jego Stwórcy. Zacząłem się modlić, czując wzrastającą radość, pokój i uśmiechając się do świata. Zrozumiałem radość św. Franciszka z Asyżu, kochającego przyrodę i śpiewającego hymny na cześć Boga Stwórcy. Dla niego wszystko stało się „siostrą” i „bratem”. Zrozumiałem też, dlaczego papież Franciszek napisał niedawno encyklikę poświęconą ekologii. Chce uwrażliwić nas na fakt, że jeśli przestaniemy żyć pełnią życia, jeśli nie wyrwiemy się z hermetycznie zamkniętych puszek naszej codzienności, będziemy prowadzić samych siebie drogami autodestrukcji, zginiemy, nie mając w sobie nadziei i radości życia.
Podjęte ćwiczenia pomagają mi także w patrzeniu na ludzi i to, co jest owocem ich geniuszu. Pozwalają zobaczyć piękno różnorodności, która nie dzieli nas, ale może łączyć. Jestem typem obserwatora i wiem to od dawna. Zawsze zachwycały mnie ludzkie twarze, z których można wyczytać całe historie, czasami barwne i piękne, innym razem trudne i skomplikowane. I ludzie ręce, na których wyrysowane jest zmęczenie ciężką pracą, albo delikatność i wrażliwość osoby. Kontemplacja! Kiedy pomyślę, ile może mi dać takie uważne patrzenie, dostrzeganie detali, czuję, ile więcej jest we mnie życia i chęci do jego przeżywania. I wiem, że jest to prosta droga dla każdego, kto tylko na chwilę chce przestać być wirtualny i zagoniony, na rzecz świadomego bycia tu i teraz.
Mam przed sobą na biurku tegoroczny kalendarz „Dziennika Związkowego”. Cieszę się, że będzie moim towarzyszem przez cały rok, a nawet o miesiąc dłużej, bo obejmuje jeszcze styczeń kolejnego roku. W kalendarzu jest coś, co mnie absolutnie zachwyciło i za co jestem wdzięczny jego autorom. Każdy miesiąc skupia się na jakimś detalu, mówiącym o polonijnej historii ludzi żyjących w Chicago. Te historyczne detale, które trudno by było dostrzec tak po prostu, pokazują mi kolejny raz, jak polscy emigranci zmuszeni do opuszczenia Ojczyzny, zabierali ją w sercach ze sobą i odważnie przenosili ją do nowej rzeczywistości. Są jak perły, które tworzą bogactwo naszej polonijnej kultury i historii. Zostały zauważone przez ludzi, którzy potrafią patrzeć i dostrzegać to, co umyka innym, albo też, niestety nie budzi większego zainteresowania. Ktoś znalazłszy te perły, dzieli się nimi z innymi. Dokładnie takie powinno być kontemplacyjne podejście do rzeczywistości. Dostrzegać, przyjąć, ucieszyć się tym i dzielić się z innymi. Może warto w tym roku stać się choć trochę bardziej uważnym?
ks. Łukasz Kleczka
fot.monica_manchon/pixabay.com
Reklama