Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 22:56
Reklama KD Market

Villas znów zaśpiewa. Z synem



O Violetcie Villas mówi „mama” – nigdy „matka”, mimo iż ich stosunki nie należały do najłatwiejszych. Krzysztof Gospodarek, syn artystki, ma wielkie plany związane z utrwaleniem pamięci o diwie. Chce napisać książkę, nakręcić film, nagrać płytę w duecie z artystką. Na wiele z tych przedsięwzięć nie jest jeszcze gotowy psychicznie. Jednak na obronę jej dobrego imienia – tak.

Spotykamy się w redakcji „Dziennika Związkowego” w Chicago. Krzysztof Gospodarek jest spóźniony kilka godzin. Samolot z Las Vegas miał awarię. Zanim usiądziemy do rozmowy, wypala jeszcze szybkiego camela. Paczkę trzyma w kieszeni koszuli i nie ukrywa, że papierosy są jego nałogiem. Zapytany o nałogi matki – nie zaprzecza uzależnieniu od alkoholu, ale jeśli chodzi o narkotyki reaguje dość emocjonalnie. Czy może to oficjalnie zdementować? Mówi: „w pewnym sensie tak”.

Krzysztof Gospodarek poleciał do Las Vegas po 48 latach od pierwszego pobytu, kiedy jako 12-latek mieszkał tam razem z Violettą Villas, występującą wówczas w kasynie Dunes. „Dziś w miejscu tego hotelu są fontanny Ballagio, ale byłem na Sierra Vista, ulicy, gdzie mieszkałem z mamą; w tej chwili zostały tam tylko fundamenty. I najważniejsze – byłem na ulicy Violetty”. Wspomina, jak zza kulis obserwował świat wielkiego show. Od grudnia 1966 przez kilka sezonów Villas była gwiazdą rewii Casino de Paris, gdzie śpiewała piosenki, arie operetkowe i operowe w dziewięciu językach. W swoim pierwszym programie wykonywała m.in. „Under Paris Skies”, „O sole mio”, „Granadę”, „Libiamo ne' lieti calici” oraz „Strangers In The Night”. Występowała m.in. z Frankiem Sinatrą, Paulem Anką, Charlesem Aznavourem, Earthą Kitt, Deanem Martinem, Sammym Davisem.

Koszt przygotowania rewii z udziałem polskiej diwy wynosił 50 tys. dolarów. Osobistym stylistą został konsultant domu mody Dior Patrick Valette, choreografem Hermes Pan, natomiast ruchu scenicznego uczył ją mistrz tańca Sandro Mandari. Na scenę artystka wjeżdżała na białym koniu lub jaguarem XK-E.

Przy samolocie w Las Vegas na Krzysztofa czekało dwóch mężczyzn, którzy zawieźli go do hotelu, „mama nie mogła w tym czasie mnie odebrać, bo była na scenie. Ale pamiętam z tych czasów, że mimo iż przyjeżdżałem z biednej Polski, umiałem w markowym sklepie zaskoczyć sprzedawcę, pytając, czy ma telewizor na baterie”.

Gospodarek chciałby, żeby powstał film „najlepiej fabularny, taki w stylu amerykańskim, dobrze tłumaczący główne wątki życia mamy, z muzyką, na przykład tą, którą wykonywała w Las Vegas”. Jest rozczarowany faktem, że w telewizji polskiej przymiarki do produkcji zakończyły się na jednej z nim rozmowie. Nie ukrywa, że ma pewne warunki co do scenariusza, na który chce mieć po prostu wpływ. Dlatego sam myśli o zrealizowaniu obrazu opowiadającego o artystce. Pytany o koszty, o sponsora, przyznaje, że na razie jest to jedynie sfera projektów.

(...) po powrocie do Polski z Chicago Violetta Villas już nigdy nie była ta sama"



Podobnie jest z książką. Jej bazą mogłyby być odnalezione w Lewinie Kłodzkim notatki sporządzone przez artystkę. Nasz rozmówca twierdzi, że matka prowadziła dziennik, że napisała także książkę. Po jej śmierci, w zrujnowanym domu, gdzie mieszkała z opiekunką, udało się, po sądowym odzyskaniu własności, znaleźć zaledwie 60 stron. Zapiski z różnych lat dotyczą zarówno występów w paryskiej Olympii, jak i pierwszych dni w Las Vegas.

Rozmawiamy o stanie domu w Lewinie Kłodzkim, o szansach na zorganizowanie tam muzeum pamiątek. „Dom jest w kompletnej ruinie, wymaga remontu od dachu do piwnicy. W podobnym stanie jak dom są kreacje artystki. „Najbardziej mi szkoda tej krynoliny od Diora. Ale jest cały stelaż, więc może uda się ją jakoś odtworzyć”. Pytany o satysfakcję z wyroku dla opiekunki Violetty Villas Elżbiety Budzyńskiej, aktualnie odsiadującej10-miesięczną karę więzienia, Gospodarek przyznaje: „Satysfakcję mam, że w jakiś sposób moralnie została ukarana, bo jeżeli chodzi o wysokość wyroku – to nie”.

Zatrzymujemy się przez chwilę nad warunkami, w jakich umierała matka. Widać, że nie jest to dla niego łatwy temat. Mówimy o doniesienaich medialnych, o raportach policyjnych, o skrajnej biedzie. „Mogę powiedzieć na podstawie wyników sekcji zwłok i wiedzy medycznej, że to było jeszcze gorzej, ale nie jest to coś, co chciałbym upubliczniać. Uważam, że to było świadome, długotrwałe działanie, ale nie potrafiłem tego w sądzie udowodnić” – konstatuje z pewnym rodzajem rezygnacji. Szybko jednak dodaje: „Rozpoczyna się kolejna rozprawa o znęcanie się, liczę w niej na surowszy wyrok”.

Wielokrotnie w naszej rozmowie padają słowa: „Nie chcę o tym mówić, jest za wcześnie, by mówić o szczegółach, to jeszcze trzeba wyjaśnić”. Podobnie Krzysztof Gospodarek reaguje na pytanie dotyczące współpracy Violetty Villas z SB w latach 1968–1973. „Nie ma fizycznie dokumentu, który opisywałby jakąś współpracę, czy zobowiązywał do współpracy. Jest dużo niejasności, sprzeczności”. Przyznaje, że pamięta jednak wizytę dwóch smutnych jegomościów niemal nazajutrz po powrocie matki do Polski z Las Vegas. „Pamiętam dobrze ten moment, bo wtedy byłem w domu, pamiętam, ile trwała ta wizyta i co moja mama powiedziała później na jej temat”. Czy to nie jest próba wybielenia tajnego współpracownika ps. Gabrielle? Gospodarek mówi: „Jeżeliby miałaby podpisać dokument o współpracy, to dlaczego poszła na milicję skarżyć się, że nachodzą ją ludzie z takiego urzędu”. Przyznaje jednak, że musi dotrzeć do oryginałów w IPN-ie, by móc ostatecznie wyjaśnić tę kwestię.

Pada pytanie o ojca, o kontakty, o spotkania. Głos mu się zmienia, twardnieje: „Mój ojciec również nie żyje. Spotkałem się z nim raz, byłem już dorosłym człowiekiem, na świecie był już mój syn. Nasze pierwsze spotkanie jednak nie potoczyło się dobrze, postanowiłem, żebyśmy pozostali z daleka od siebie”. Tylko tyle. Nie ma nic do dodania. Pytam wobec tego o chicagowski wątek, o małżeństwo z Tadeuszem Kowalczykiem. Syn Villas poznał właściciela „Orbity”, był na ślubie, wierzył, że matka w końcu znalazła partnera na resztę życia. Szybko, bardzo szybko okazało się, że to pomyłka. Czuła się oszukana. Gospodarek zgadza się z opinią Bogusława Kaczyńskiego, że po powrocie do Polski z Chicago Violetta Villas już nigdy nie była ta sama.

A jaka w ogóle była? „Na różnych etapach życia – różna. Ogromnie otwarta, pełna chęci pomocy, empatii i życiowego optymizmu. Ludzie ją kochali, ale miała także wrogów. Kiedy znajdowała się w towarzystwie, była tak absorbująca, że skupiała na sobie całą uwagę".

Latami namawiała syna do nagrania duetu. „Nigdy nie chciałem się na to zgodzić. Teraz jej nie ma, a ja chciałbym nagrać z nią taki duet. Kiedyś nagrywano na wielośladach. Może uda się dograć mój głos, wykorzystując dzisiejszą technikę”.

Pytam, kim dla niego była: Violettą Villas czy Czesławą Marią Cieślak? „Dla mnie zawsze była moją mamą. Nawet gdy wychodziła na scenę w Las Vegas, a na widowni zapadała cisza”...

Małgorzata Błaszczuk

[email protected]

 



Violetta Villas, właściwie Czesława Maria Gospodarek z domu Cieślak, urodziła się 10 czerwca 1938 r. w Belgii. Dzieciństwo spędziła w mieście Liège, gdzie ojciec Bolesław Cieślak był górnikiem węgla kamiennego oraz kapelmistrzem w orkiestrze górniczej, a matka Janina z domu Malczyk zajmowała się domem. Villas dorastała w konserwatywnej rodzinie. W Belgii ochrzczono ją imionami Violetta Élisa, lecz ojciec zarejestrował ją jako Czesławę Marię.

Śpiewaczka, piosenkarka pieśni estradowych, operowych i operetkowych, aktorka filmowa, teatralna i rewiowa, kompozytorka, autorka tekstów. Jej głos był charakteryzowany jako sopran koloraturowy o rozszerzonej skali. Miała słuch absolutny. Grała na fortepianie, puzonie oraz skrzypcach. Przez wielu uważana za legendę polskiej muzyki, w prasie francuskiej i amerykańskiej określana jako „głos ery atomowej” oraz „biały kruk wokalistyki światowej”. Przez kilka dekad polski symbol seksu. Mówiła biegle po francusku i rosyjsku, władała także językiem niemieckim i walońskim. Honorowa obywatelka Lewina Kłodzkiego i New Britain.

Villas została znaleziona martwa w swoim domu w Lewinie Kłodzkim 5 grudnia 2011. Policja otrzymała informację od pogotowia ratunkowego o zgonie piosenkarki ok. godz. 21. Wstępnie uznano, że był to zgon naturalny, jednakże następnego dnia Prokuratura Okręgowa w Świdnicy poinformowała o wszczęciu postępowania mającego wyjaśnić jego przyczyny i okoliczności. Wątpliwości prokuratury budziły warunki sanitarne, w jakich żyła piosenkarka, oraz wygląd zwłok Violetty Villas wskazujący na zaniedbania medyczne. Na ciele artystki znajdowały się m.in. odleżyny i krwiaki. 2 lutego 2012 r. za pośrednictwem Polskiej Agencji Prasowej prokuratura przekazała opinii publicznej pełne wyniki sekcji zwłok, z których wynikało, że nie można stwierdzić jednoznacznej przyczyny śmierci Villas oraz że do zgonu mogły przyczynić się zmiany chorobowe, zmiany pourazowe oraz urazy klatki piersiowej. 27 czerwca 2012 r. Prokuratura Rejonowa w Kłodzku postawiła opiekunce Violetty Villas, Elżbiecie Budzyńskiej, zarzuty znęcania psychicznego oraz nieudzielenia pomocy, co miało wpływ na śmierć artystki. 14 listopada 2014 Elżbieta Budzyńska została skazana na 10 miesięcy pozbawienia wolności w związku z nieudzieleniem pomocy artystce, sąd uniewinnił ją jednak od zarzutu psychicznego znęcania się nad Villas.

W 1955 roku za zgodą sądu Villas zawarła związek małżeński z porucznikiem wojsk pogranicza Piotrem Gospodarkiem, z którym ma syna Krzysztofa (rocznik 1956). Małżeństwo przetrwało trzy lata.

Zdjęcia z archiwum Krzysztofa Gospodarka

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama