O samodyscyplinie, przekraczaniu własnych słabości, mitach dotyczących sportów walki oraz dlaczego łatwiej jest trenować w grupie – z trzykrotnym mistrzem świata w brazylijskim jiu-jitsu, właścicielem szkoły LCCT Brazilian Jiu-jitsu w Schaumburgu, Luizem Claudio rozmawia Grzegorz Dziedzic.
Grzegorz Dziedzic: Czy mam zwracać się do Pana „mistrzu”?
Luiz Claudio: (śmiech) Myślę, że Luiz wystarczy.
Jak zaczęła się twoja przygoda z jiu-jitsu?
– Zacząłem trenować jiu-jitsu w Rio de Janeiro w Brazylii w 1987 r. Jako dzieciak grałem w piłkę nożną, byłem drobny i często padałem ofiarą starszych silniejszych chłopaków. Często dostawałem manto, zacząłem się bać. Kiedy odkryłem jiu-jitsu zrozumiałem, że mogę się bronić. W jiu-jitsu rozmiar przeciwnika praktycznie nie ma znaczenia, bo walcząc na ziemi nie liczy się wzrost, ale technika i umiejętności.
Zacząłeś trenować, żeby nie dać się silniejszym. Jakie były efekty?
– Po raz pierwszy użyłem jiu-jitsu po ośmiu miesiącach treningów. W sąsiedztwie mieszkał chłopak, który zawsze prześladował słabszych, mnie również. Zawsze się go baliśmy, obawialiśmy się zabaw w okolicznym parku, bo zawsze kończyło się to jakąś awanturą i nowymi siniakami. Pewnego razu przyczepił się do mnie po raz kolejny. Ale tego dnia wydarzenia potoczyły się inaczej. Sprowadziłem go do parteru i poddusiłem. Nie wierzył, że go pokonałem, odpuścił dopiero, gdy położyłem go po raz trzeci. Wszyscy moi koledzy patrzyli na tę walkę. To był najpiękniejszy dzień w moim życiu, bo wtedy przestałem się bać. Wiedziałem, że potrafię się bronić.
Zacząłeś od bójek na podwórku, a doszedłeś do mistrzostwa świata.
– Do Stanów Zjednoczonych przyjechałem w 1991 roku, na studia. Od czterech lat trenowałem. Przyjechałem do ojca, który postawił warunek – tylko studia, żadnego jiu-jitsu. Trenowaliśmy u kolegi w mieszkaniu, na dywanie, zawsze wracałem stamtąd z nowymi otarciami. Kiedy zacząłem pracować, było mnie stać, żeby zapłacić za treningi. Spotkałem Ricksona Graciego, wielkiego mistrza jiu-jitsu, który nigdy nie przegrał żadnej walki. Zmienił moje jiu-jitsu. Wygrałem kilka turniejów, w 2001 roku zdobyłem czarny pas. Trzy razy zdobyłem mistrzostwo świata: w 2003, 2004 i trzy lata temu. Chciałem pokazać moim synom, że wciąż potrafię walczyć.
Założyłeś własną szkołę jiu-jitsu w Schaumburgu. Lubisz przekazywać swoje umiejętności innym?
– Szkoła w Schaumburgu powstała 2,5 roku temu. Prowadzimy zajęcia dla dzieci, młodzieży i dorosłych, ucząc brazylijskiego jiu-jitsu. Szkolimy też zawodników najlepszej w świecie federacji mieszanych sportów walki UFC: Ricardo Lamasa, „Big Bena” Rothwella, Juliana Penna, Michaela Kiesa, Elizabeth Philips. Dzięki temu, że szkolimy profesjonalnych fighterów, jesteśmy rozpoznawalną i szanowaną szkołą. To ważne, ale najważniejsze dla mnie są zajęcia z dziećmi i dorosłymi, zajęcia dla początkujących i treningi samoobrony dla kobiet.
W jakim wieku można rozpocząć treningi?
– Treningi można zacząć w wieku 3-4 lat. Ludzie mają błędne przekonanie, że zapisanie dziecka na jiu-jitsu sprawi, że dziecko stanie się bardziej agresywne. Jest zupełnie odwrotnie. Moi dwaj synowie ćwiczą i są najmilszymi, najłagodniejszymi dziećmi. Nigdy nie zaczepili nikogo, nikomu nie dokuczają, zdarza się, że reagują, będąc świadkami tzw. bullyingu, czyli znęcania się dziećmi nad kolegami. Moi chłopcy reagują wtedy i mówią napastnikowi, żeby przestał. Rodzice naszych uczniów przychodzą do mnie i dziękują za zmiany, jakie zaszły w ich dzieciach. Uczymy dyscypliny, szacunku do innych i do siebie samego. To bardzo ważne, szczególnie u dzieci. Im szybciej rozwiniesz u dziecka poczucie własnej wartości i umiejętności samodyscypliny, tym większa szansa, że wyrośnie z niego wartościowy nastolatek, a potem dorosły. W Chicago wiele dzieci nie uprawia żadnego sportu, siedzą zgarbione nad tabletami i grami video, niezdrowo jedzą i tyją. To niesie poważne konsekwencje zdrowotne. Zdarza się, że rodzice boją się zapisać dziecko na lekcje sztuk walki z obawy przed kontuzjami. Te zdarzają się rzadko, powiem więcej, dzieci, które trenują jiu-jitsu są mniej narażone na kontuzje w codziennym życiu, ponieważ są sprawniejsze, mają szybkie reakcje i potrafią bezpiecznie się przewracać. Jiu-jitsu jest bezpieczniejsze niż inne sporty walki. Nie ma uderzeń ani kopnięć. Nie uczymy też dzieci bardziej zaawansowanych technik, jak duszenia czy dźwignie. Uczymy samoobrony, nie ataku.
Jakie są górne granice wieku uprawiania tej dyscypliny?
– Nie ma górnej granicy wieku, w jakim można rozpocząć treningi. Takie limity istnieją tylko w umysłach. Dla chcącego niż trudnego; jeden z moich studentów zaczął trenować w wieku 58 lat. Jest w świetnej formie. Podczas ostatniego turnieju pokonał 20-letniego zawodnika. Zmienił dietę, zrzucił 30 funtów, zaszła w nim niesamowita zmiana. Są w naszej szkole osoby, które schudły 65, a nawet 85 funtów.
Przychodzą do was ludzie, którym ciężko jest się zmobilizować do aktywności fizycznej. Na czym polega siła ćwiczenia w grupie?
– Kiedy otoczysz się pozytywnymi ludźmi, którzy trenują i dbają o siebie, sam zaczynasz się zmieniać. Nieważne ja bardzo jesteś zmęczony, dajesz z siebie wszystko. Jiu-jitsu rozwija człowieka na każdym poziomie: fizycznym, umysłowym i duchowym. Zaczynasz dbać o siebie, zmieniasz niezdrowe nawyki, dietę. Największe zmiany zachodzą na poziomie mentalnym. Prowadzę indywidualne zajęcia dla lekarzy, prawników, biznesmenów. Wielu z nich przychodzi do mnie i opowiada o swoich lękach w sytuacjach społecznych, lęku przed nawiązaniem kontaktu, podjęciem rozmowy. Jiu-jitsu potrafi to zmienić, człowiek staje się bardziej pewny siebie i swojej wartości. W grupie jest siła. Energia, jaka tworzy się w grupie jest niesamowita, pozwala przekroczyć swoje ograniczenia. Kiedy przychodzisz na trening możesz być pewien, że będzie rozgrzewka, nauka pozycji i ich praktyczne wykorzystanie, czyli tzw. rollowanie. Po każdym treningu stajesz się lepszą wersją samego siebie.
Znam takich, którzy chętnie zaczęliby trenować, ale się boją, że są zbyt słabi.
– Wielu ludzi boi się przyjść na trening. W wielu szkołach muszą od razu pokazać jak są twardzi i walczyć. U nas jest inaczej. Jesteśmy dumni z naszej przyjaznej atmosfery.
Czy to prawda, że LCCT Brazilian Jiu-jitsu staje się szkołą coraz bardziej polską?
– Mamy w naszej szkole mocną polska grupę. Żartobliwie nazywam ich „polską mafią”. To wspaniali ludzie, przyjaźni, ceniący sobie lojalność i rodzinę. Brazylijczycy i Polacy są do siebie bardzo podobni, rodzinni, kochający dobrą kuchnię i gotowi pomóc sobie nawzajem. Mam wśród Polaków wielu przyjaciół, często czuję, że różnice kulturowe pomiędzy nami właściwie nie istnieją. Wszystkich Polaków serdecznie zapraszam do LCTT Brazilain Jiu-jitsu. Chcę, żeby Polacy wiedzieli, że jesteście witani w naszej szkole z otwartymi ramionami.
LCCT Brazilian Jiu Jitsu
1154 S. Roselle Rd., Schaumburg, IL
tel. kontaktowe:
Maciek (773) 817-2500
Wojtek (630) 290-7789
Luiz (773) 408-2799