Katolicy w Chicago stają w obliczu niepewności dotyczącej ich parafii. Metropolita Chicago abp Blaise Cupich na listopadowym spotkaniu z księżmi zapowiedział, że parafie, liczące niewielką ilość wiernych, zostaną zamknięte. Które i ile ich będzie? Nie wiadomo. Informacja ta, podana przez lokalne media, dla jednych jest smutna, innych bulwersuje, jeszcze inni pozostają wobec tego faktu obojętni.
Osobiście mam mieszane uczucia. Jako polski ksiądz, który od kilku dopiero lat żyje w USA, nie jestem przyzwyczajony do tego, że parafie, a co za tym idzie, budynki kościołów zamyka się, sprzedaje, rozbiera. W mojej kulturze budynek kościelny, wznoszony przez wiele lat, z wielkim poświęceniem i trudem jest nie tylko czymś, co stoi na zawsze, ale też staje się prawdziwym dziedzictwem.
Kościół jest wspólnotą ludzi wierzących. Wierni przynależący do konkretnej parafii, tę parafię budują poprzez przyjmowanie sakramentów, , katechezę, ewangelizację, uczestnictwo w niedzielnej mszy św. oraz organizowanie różnych inicjatyw kulturalno-społecznych. W naszym środowisku dobrą ilustracją były (i gdzieniegdzie jeszcze są) szkoły katolickie, programy, konferencje,odpusty, pielgrzymki, pikniki i inne formy działalności. W ten sposób wielu ludzi, od dzieci, przez młodzież, do starszych mogli (i mogą) w parafii odnaleźć swoje miejsce, aktywność i zaangażowanie. Niestety duży procent parafian to ci, dla których przyjście na niedzielną mszę, w różnym stopniu regularności i złożenie do koszyczka „ofiarki”, załatwia wszystko. Ponadto istnieje zjawisko „churchingu” polegające na tym, że wierni chodzą do różnych kościołów.
Parafie potrzebują odbudowy, transformacji. W środowisku katolickim na świecie bestsellerem stały się książki autorstwa Amerykanów ks. M. White’a i B. Cooka, pt. „Odbudowana. Czyli jak przebudzić wiernych, dotrzeć do zagubionych i nadać Kościołowi znaczenie”. Stawia ona wyzwanie tworzenia wspólnot pełnych wiary apostołów, parafii w duchu nowej ewangelizacji. Żeby jednak tak było, potrzebna jest identyfikacja z własną parafią i chęć większego zaangażowania się w jej życie. Tak od strony duchowej, jak i materialnej.
Życie wspólnoty parafialnej koncentruje się wokół świątyni, czyli budynku kościoła. Każdy kościół jest sanktuarium, w którym poprzez obecność Najświętszego Sakramentu, sprawowane liturgie i sakramenty, słuchanie Słowa Bożego, modlitwę, jest obecny żywy Bóg. Kościoły są miejscami, w których gromadzimy się jako wspólnota wierzących, są też miejscami, gdzie można znaleźć czas na indywidualną modlitwę i medytację. Realizatorzy ważnego dokumentu „Czwarta Dzielnica” pokazali, jaką rolę miały kościoły w życiu chicagowskiej Polonii. Przykład kościoła św. Stanisława Kostki, który gromadził liczącą 50 tysięcy wiernych parafię, zbudowane nieopodal Trójcowo oraz inne kościoły polonijne, są wymownym świadectwem, że kościoły były częścią życia należących do nich wiernych. I to jakie kościoły! Każdy z nich to dzieło sztuki, które wypracowało styl „katedr chicagowskich”. Wzruszający jest w filmie fragment, kiedy pojawiają się słowa, że chociaż ludzie zarabiali niewiele, jednak budowali tak piękne kościoły mając pragnienie, „by na moim pogrzebie zabił mój dzwon”.
Ćwierć wieku temu cudem ostało się przywrócone do życia Trójcowo. A co będzie teraz? Jak będzie dalej?
Piszę ten tekst w dniu, w którym Kościół katolicki obchodzi święto rocznicy poświęcenia rzymskiej bazyliki św. Jana na Lateranie. Kościół ten, będący od wieków katedrą biskupa Rzymu, jest jak głosi napis wyryty przy monumentalnym wejściu do bazyliki: „Matką i Głową wszystkich kościołów Miasta i Świata”. Mimo upływu wieków bazylika stoi i Kościół trwa. Pozostaje wiara w to, że mimo tak szybko dokonujących się zmian Kościół trwać będzie do końca świata. A nasze lokalne kościoły?
ks. Łukasz Kleczka, SDS
Na zdjęciu: Katedra Najświętszego Imienia Jezusa w Chicago fot.Kamil Krzaczyński/EPA
Reklama