W Muzeum Polskim w Chicago cyklicznie gości duch, może nawet samego mistrza Paderewskiego. Dale Kaczmarek, założyciel chicagowskiego Ghost Research Society, został zatrzaśnięty w pokoju poświęconym kompozytorowi. Nie ma wątpliwości, że to sprawka rezydujących w tej polonijnej instytucji zjaw. O swojej przygodzie z duchami opowiada w rozmowie z Andrzejem Kazimierczakiem.
Andrzej Kazimierczak: Czy istnieje definicja ducha?
Dale Kaczmarek: To pojęcie jest trudne do zdefiniowania, ale spróbuję. Krótka definicja to taka, że to uwolniona z ciała dusza osoby zmarłej, która nie do końca dokonała przejścia z tego świata na tamten, najczęściej z powodu przedwczesnej lub tragicznej śmierci.
Pana zainteresowanie duchami wzięło się z dziecięcej fascynacji?
– W dzieciństwie tak naprawdę wcale nie miałem kontaktu z duchami. Jeszcze jako dziecko nasłuchałem się historii o duchach, które opowiadali mi moi rodzice i dziadkowie. Rodzice urodzili się już w Stanach Zjednoczonych, ale moi wszyscy dziadkowie pochodzili z Polski i często opowiadali mi historie przywiezione jeszcze ze starego kraju. Jako 5- czy 6-latek słuchałem tych opowieści z szeroko otwartymi oczami, chłonąłem je całym sobą i tkwią one we mnie do dzisiaj. W późniejszych latach chciałem znaleźć praktyczne potwierdzenie, czy to rzeczywiście są historie prawdziwe czy tylko podania, mity czy legendy. Tylko dlatego aktywnie zająłem się poszukiwaniem duchów i nawiedzonych przez nie miejsc w metropolii chicagowskiej.
Czy szczególnie utkwiła Panu w pamięci któraś z opowieści dziadków?
– Jedną z nich pamiętam dokładnie. Opowiadała mi ją babcia swoim łamanym angielskim. Mówiła, że był w Polsce pewien most. Podróżni zbliżający się do niego napotykali kobietę, która zwracała się z prośbą o pomoc w przekroczeniu mostu, bowiem – jak twierdziła – panicznie bała się przepływającej poniżej rzeki. Teraz wiem, że było to potwierdzeniem zasady, że duchy nie są w stanie pokonać bariery, jaką jest woda. Podróżni pomagali kobiecie przekroczyć rzekę, niektórzy przenosili ją przez most nawet na własnych ramionach, ale gdy pytani o najbliższą wioskę wskazywali kierunek marszu, kobieta, która jeszcze kilka sekund temu stała obok, znikała. To był pierwszy duch, z jakim się zetknąłem. Duch ciągle istniejący tylko w opowiadaniach. Późniejsze historie o nieznanych zjawiskach obserwowanych w Chicago pobudziły moją wyobraźnię i nakłoniły do bliższego przyjrzenia się tym zjawiskom.
Kiedy na poważnie zaczął Pan zajmować się tymi zjawiskami paranormalnymi?
– To zainteresowanie całego mojego życia, lecz poważne badania nad duchami rozpocząłem w 1975 r., także w tym roku obchodzę 40. rocznicę swojej działalności na tym polu. Jestem współzałożycielem Ghost Research Society, które powstało w 1977 r. i dzisiaj jest najstarszym tego typu stowarzyszeniem w Stanach Zjednoczonych. Nasze stowarzyszenie gromadzi i weryfikuje informacje i doniesienia o duchach, o nawiedzonych domach i wszelkich niewyjaśnionych zjawiskach nie tylko w Chicago i Illinois, ale w całym kraju. Badania prowadziliśmy też w Anglii i Walii. Nasi członkowie prowadzą dochodzenia weryfikujące doniesienia o duchach w domach prywatnych, siedzibach firm, na cmentarzach i wszędzie tam, gdzie dzieje się coś szczególnego. Analizujemy dostarczone nam przez osoby prywatne i członków naszego stowarzyszenia fotografie, nagrania wideo i audio zawierające rzekome ślady duchów. Potwierdzamy lub odrzucamy ich prawdziwość.
Czy Pana zdaniem Chicago rzeczywiście jest – jak się czasem o nim mówi – wylęgarnią duchów?
– Każde duże miasto ma dużą populację duchów. Jeśli przyjmiemy, że przedwczesna śmierć, masowe zbrodnie i katastrofy są przyczynkiem powstawania zjawisk paranormalnych i występowania duchów, to Chicago ze swoją krwawą przeszłością jest ich pełne. Tutaj miały miejsce wielkie katastrofy – pożar Chicago w 1871 r., pożar szkoły Lady of the Angels w 1958 r., zatonięcie promu Eastland w 1915 r., katastrofa samolotu American w 1979 r. Wszystkie te i inne tragedie pociągnęły za sobą liczne ofiary. Miejsca masowych zbrodni popełnionych przez Johna Gacy'ego czy Richarda Specka, groby ofiar gangsterskich porachunków z lat 20. czy 30. XX w. i inne miejsca, gdzie każdego dnia w Chicago przedwczesną śmiercią giną ludzie, to obszary będące potencjalną wylęgarnią duchów. Duchy zmarłych czy zabitych nie chcą bowiem opuścić miejsc, które kochały lub w których musiały rozstać się z tym światem.
Jeśli przyjmiemy, że przedwczesna śmierć, masowe zbrodnie i katastrofy są przyczynkiem powstawania zjawisk paranormalnych i występowania duchów, to Chicago ze swoją krwawą przeszłością jest ich pełne"
Jakie trudności trzeba pokonać, by dowieść, że to czy inne miejsce jest nawiedzane przez duchy?
− Nasze badania opierają się głównie na wykorzystaniu najwyższej klasy sprzętu. Do wykrywania duchów, czy jak kto woli rejestrowania zjawisk paranormalnych, używamy kamer nagrywających w zupełnej ciemności, różnego typu liczników i urządzeń pomiarowych, które odczytują zmiany poziomu napromieniowania czy niezwykłe napięcie elektryczne w badanym miejscu. Oprócz naukowych dowodów informujemy opinię publiczną o istnieniu niecodziennych zjawisk, korzystając z własnych doświadczeń na tym polu. Przedstawiamy fotografie zrobione przez nas samych lub postronnych świadków, ukazujemy efekty świetlne towarzyszące niezwykłym zjawiskom, zarejestrowane głosy i dźwięki, ewentualnie nagrany przez nas film wideo. Na portalu naszego stowarzyszenia można wysłuchać głosy i obejrzeć obrazy potwierdzające istnienie duchów, lub mówiąc inaczej − zjawisk paranormalnych, w miejscach, które poddawaliśmy badaniom.
Czy napotkał Pan w Chicago polskie duchy?
– Tak, choć może nie były to duchy mówiące po polsku, ale zjawiska paranormalne, które miały i mają wciąż miejsce w jednej z polonijnych instytucji. Mam tu na myśli Muzeum Polskie w Ameryce. W chicagowskiej siedzibie muzeum, a konkretnie w Pokoju Paderewskiego znajdują się pamiątki po tym wielkim kompozytorze – łóżko, w którym spał, maszyna do pisania, której używał i wiele innych osobistych przedmiotów. Kiedyś od obsługi muzeum dowiedzieliśmy się, że była wielokrotnie świadkiem, jak przedmioty w Pokoju Paderewskiego, szczególnie nocą, wydawały dziwne odgłosy, słychać było kroki, podobno nawet maszyna do pisania „sama” pisała. Postanowiliśmy to sprawdzić. 30 lipca 2004 r. rozłożyliśmy nasze sprzęty, spędzając noc w muzeum. Siedmioro członków naszego zespołu przebadało wszystkie trzy piętra muzeum. Tej nocy nie znaleźliśmy nic, co by odbiegało od normy. Ale wiadomo, że duchy pojawiają się cyklicznie. Bywają okresy aktywnej działalności zjaw, ale i okresy ciszy. Ta noc była okresem wyciszenia, jeśli nie liczyć dziwnie zachowujących się drzwi prowadzących do siedziby unii kredytowej naprzeciw Pokoju Paderewskiego. Te uchylone drzwi w nocy same to się otwierały szeroko, to zamykały mimo postawionej podpórki. Ostatecznie same się na dobre zatrzasnęły. Wyglądało na to, że duchy chciały nas zamknąć w muzeum. Rano byliśmy zmuszeni skorzystać z innego wyjścia, aby opuścić budynek.
Ale duchy z muzeum, to nie jedyne polonijne zjawy?
– Niezwykła postać to „Resurrection Mary”. Młoda Polka o niebieskich oczach i pięknych blond włosach, która w latach 20. i 30. ubiegłego wieku mieszkała w dzielnicy Back of the Yards, w okolicy 57th Street i Damen Avenue. Nazywała się Mary Bregovy i w marcu 1934 r. wracając nocą z tańców do domu zginęła w wypadku drogowym. Do dzisiaj jej na biało ubrana postać ukazuje się na parkanie Resurrection Cemetery wzdłuż Archer Avenue. Tysiące kierowców widziało tę białą zjawę przy drodze próbującą zatrzymać samochody, by ktoś podwiózł ją do domu. Niektórzy zabierali ją do auta, by stwierdzić, że w niewytłumaczalny sposób zjawa znika z chwilą, gdy mija bramę Resurrection Cemetery.
Czy obecnie istnieje większe zainteresowanie duchami niż powiedzmy przed 30 laty, gdy rozpoczynał Pan wycieczki objazdowe po „domach duchów” w Chicago w ramach „Podróży w nieznane” prowadzonych przez firmę Haunted Chicagoland Tours?
– Niewątpliwie tak. Zainteresowanie „Podróżami w nieznane” rośnie tak szybko, że w ostatnich latach ledwo mogę sprostać zapotrzebowaniu. Szybko przybywa też ludzi, którzy przychodzą do naszego stowarzyszenia, przedstawiając własne historie związane z duchami. Ich liczba znacznie wzrosła po roku 1984, kiedy na ekrany kin wszedł film „Ghostbusters”. Choć obraz został nakręcony w konwencji komedii, to wielu z nas otworzył oczy. Przekonał, że duchów w zasadzie nie należy się bać, a opowieści o nich traktować poważnie. To dzięki temu filmowi ludzie w końcu zaczęli dzielić się z innymi tym, co dziwnego dzieje się w ich domach lub w bezpośredniej okolicy.
Czy w XXI wieku, wieku technologii, utrzyma się zainteresowanie zjawiskami, których nie da się do końca wytłumaczyć?
– Jeśli przyjrzymy się filmom i programom nadawanym w telewizji przez cały rok, nie tylko w okolicach Halloween, to zauważymy, że wiele z nich jest poświęconych zjawiskom paranormalnym, czyli zwyczajnie wszystkiemu co jest związane z duchami. Wszystkie cieszą się wysoką oglądalnością, dlatego zainteresowanie tym, czego się nie da do końca wytłumaczyć, będzie w dającej się przewidzieć przyszłości stale rosło. Ta ciekawość nasila się szczególnie w okolicach Halloween. To właśnie teraz ludzie chcą słuchać historii o duchach i odwiedzać nawiedzone domy. Chcą mieć kontakt z duchami, wierząc, że właśnie o tej porze roku ten kontakt jest najlepszy.
Dziękuję za rozmowę.
[email protected]
Dale Kaczmarek jest pisarzem, założycielem Ghost Research Society, stowarzyszenia naukowo weryfikującego raporty o duchach i niecodziennych zjawiskach. Od 33 lat prowadzi popularne wycieczki po chicagowskich miejscach nawiedzanych przez duchy.